niedziela, 26 maja 2013

Epilog

"Prędzej czy później zostawimy odciski palców na klamce,
 którą powinniśmy nacisnąć
 i wtedy będą nazywać to niespełnioną miłością." 


O tym, co wydarzyło się rok temu w Londynie nikt nie chce pamiętać. Wszyscy zamknęli wspomnienia gdzieś głęboko w sobie i nie pozwalają im się wydostać. Zarówno Ala jak i Juan z Torresem postanowili wrócić do swojego starego życia. Życia, które pozbawione było zakłamania, podstępu, bólu, rozczarowania ale też miłości. Przede wszystkim miłości, która przecież dla ludzi podobno jest najważniejsza. Zamknęli ten rozdział w swoim życiu, mając nadzieję, że te najgorsze dni są już za nimi, że teraz będzie już tylko lepiej.
Alicja po upojnej nocy z Matą leżała w jego ramionach. Zerknęła na jego roześmiane tęczówki, które cały czas na nią spoglądały. Nie wiedziała jak się zachować, po prostu nie była pewna swoich uczuć a na dodatek w myślach krążył jej widok drwiącego z niej Torresa i cały ten ból znów powrócił
- Chyba nie powinniśmy - wydukała i spojrzała na niego niepewnie - Ja nie wiem... ja nie wiem, czy ja cię kocham - spuściła głowę nie wiedząc jak ma się zachować
- To nic - pocałował ją w czoło. - Poczekam. Czekałem bardzo długo, teraz też dam radę.
- Pokochasz moje popękane serce i skleisz je w jedną całość, żebym mogła nauczyć się kochać od nowa? - zapytała cicho wtulona w jego tors
- Posłuchaj tylko - przybliżył jej głowę do swojego serca - Bije tak szybko tylko przy tobie - pocałował ją w policzek. - Kocham twoje oczy, usta, nos. Kocham twoje rozpuszczone kręcone włosy ale też uwielbiam jak spinasz je w nierozgarniętego koka. Kocham to jak się złościsz i wtedy marszczysz swój nosek. To jak się uśmiechasz i oblewasz twarz rumieńcem, tak jak teraz - pogładził czule jej policzek - Cholernie podobasz mi się w sukience ale jeszcze bardziej w za luźnym swetrze,  w zbyt dużej bluzie, czy w mojej koszulce. Uwielbiam zasypiać przy twoim boku mogąc objąć cię w swoich ramionach. Kocham cię po prostu taką jaka jesteś i jedyne co mogę ci teraz obiecać to to, że już nigdy nie pozwolę aby pękło ci serce. - przytulił ją jeszcze mocniej i odgarnął jej kosmyk włosów z czoła - Nie musisz nic mówić. Poczekam
- Przepraszam - szepnęła
- Nie masz za co. Chodźmy spać, pogadamy rano - odparł i pocałował ją w usta
Alicja zamknęła oczy i próbowała rozwiązać tę zagmatwaną sytuację. Nie wiedziała jak ma się w niej odnaleźć. Czuła, że kocha Torresa, choć uczucie to powoli przepełniała nienawiść. Jeszcze nikt z niej tak nie zadrwił, tak bardzo nie zranił. Wiedziała, że nigdy nie potrafiłaby mu tego wybaczyć, za bardzo zabolało ją to, co zrobił, to jak ją potraktował  Jednocześnie zdała sobie sprawę, że może minąć sporo czasu zanim ona pokocha Juana tak mocno jak on ją. To, co przed chwilą jej powiedział było tak szczere i piękne, że przestraszyła się tego wszystkiego. Tego ogromu uczucia którym darzył ją Juan. Jeszcze raz na niego zerknęła upewniając się, że Hiszpan na pewno śpi. Słyszała jego miarowy oddech i poczuła jak po policzkach płyną jej słone łzy. Szybko je otarła i najdelikatniej jak potrafiła wyswobodziła się z jego ramion i poszła na palcach do łazienki, żeby się ubrać. Wiedziała, że go tym zrani ale dla jego dobra musiała tak postąpić. Zadziałał instynkt. Wróciła do pokoju z kartką papieru, którą pozostawiła na szafce nocnej. Zerknęła jeszcze raz na to co napisała: "Odchodzę. Tak będzie lepiej dla Ciebie. Wiem, że prędzej czy później bym Cię zraniła jeszcze bardziej niż w tym momencie a tego bym nie zniosła. Jestem nie warta Twojego cierpienia. Podziękuj Torresowi za wspaniałą lekcję życia.. Niczego nie żałuję. Jesteś najwspanialszy!" Chciała go pocałować na pożegnanie ale bała się, że go obudzi a nie zniosłaby widoku jego smutnych tęczówek. Wyszła z jego domu zalana łzami, zabierając ze sobą tylko małą torebkę z telefonem i pieniędzmi. Czuła się jak wrak człowieka. Nie potrafiła postąpić inaczej choć bardzo chciała.

Minął rok. Okrągły, długi rok odkąd trójka dawnych przyjaciół widziała się po raz ostatni. Rok, odkąd zamienili ze sobą ostatnie słowo, wymienili się spojrzeniami.
Juan do dziś nie może się pogodzić z tą sytuacją. Gdyby wtedy wiedział, że widzi swoją ukochaną po raz ostatni wiele rzeczy by zmienił. Spróbowałby zapamiętać każdy najmniejszy szczegół, smak jej ust, ciepło jej głosu, delikatność rąk, cudowne iskierki w oczach. Teraz już to wszystko nie miało sensu. I choć w ciągu dnia jakoś udawało mu się przetrwać, to w nocy wszystko się sypało. Samotność rozdzierała go od środka, każde wspomnienie o niej była jak mała igiełka, która boleśnie kuła w obolałe serce. I tak każdego dnia. Z całych sił próbował zapomnieć. Nie potrafił. Przez ostatni rok został mistrzem udawania, że wszystko jej w porządku a tak na prawdę od momentu odejścia Alicji było źle, nawet gorzej niż źle..
Fernando Torres też był całkiem innym człowiekiem. Widząc Juana, rozmawiając z nim czuł, że zranił nie tylko Alicję, zranił też najbliższego przyjaciela. Nie miał żadnej satysfakcji ze swojej zemsty. Z każdym kolejnym dniem było coraz gorzej. Już nawet nie chodziło o to, że Juan cierpiał. Chodziło o to, że on sam nie potrafi pogodzić się z tym co zrobił. Brakowało mu Alicji, z każdą sekundą coraz mocniej. Gdzieś w trakcie realizowania swojego planu nie zauważył uczucia jakie się w nim narodziło. Zemsta przysłoniła mu cały świat i dopiero po roku czasu jest w stanie powiedzieć, że kochał tą dziewczynę, że jest idiotą, że przegrał. Tak, Fernando Torres przegrał..
Alicja wróciła do Polski. Nie chciała zostać w Londynie, w mieście gdzie tak wiele wycierpiała. Nie miała też w sobie na tyle siły aby wrócić do rodzinnego domu i spowiadać się przed rodzicami. Wybrała najprostszą drogę, choć też najgorszą z możliwych. Stanęła przed drzwiami swojego byłego chłopaka Adama i zapukała oczekując na to, aż znowu go ujrzy. Ponownie otrzymała od losu nową, czystą, niezapisaną kartę. Nie potrafiła z niej jednak dobrze skorzystać. Jej historia zatoczyła koło i znów była w Polsce, z tym samym facetem, który krzywdzi. Znów tak na prawdę była sama na własne życzenie.


_____________________________________________________________________

Nawet nie wiecie jak bardzo się przywiązałam do tego opowiadania, do tych bohaterów. Pisząc ten epilog prawie się popłakałam, bo wiem, że zraniłam Juana a on na to w żaden sposób nie zasługiwał. Od początku zaplanowałam to tak zakończyć i dlatego teraz nic nie zmieniłam, chociaż chciałam...
Dziękuję Wam wszystkim bardzo za to, że tyle ze mną wytrzymałyście. Bez Was bym nie wytrwała do końca. Nie będę wymieniać, bo nie chcę nikogo pominąć.
Postanowiłam, że nie żegnam się z Wami tak na zawsze. W głowie mam kolejne opowiadanie z Davidem Luizem w roli głównej. http://twoj-usmiech-jej-lekarstwem.blogspot.com/  Niedługo powinien się pojawić prolog.:)
Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam i jeszcze raz za wszystko Wam dziękuję! Za każdy komentarz, miłe słowo :)




środa, 15 maja 2013

Rozdział 19

Poranne promienie słoneczne przedzierające się przez nieszczelnie zasłonięte zasłony przebudziły Alicję. Z początku nie wiedziała gdzie się znajduje ale, gdy tylko odwróciła głowę zauważyła blondyna śpiącego obok niej i wszystkie wydarzenia wczorajszego dnia wróciły do niej jak bumerang. Patrzyła jak on śpi, jak jego klatka piersiowa unosi się z każdym oddechem. Głowę miała opartą na jego ramieniu a mimo to wydawało jej się, że czuje każde uderzenie jego serca. Ucałowała delikatnie czubek jego nosa i wtuliła się w jego klatkę piersiową. Kątem oka dostrzegła, że uśmiecha się przez sen. Była szczęśliwa jak nigdy dotychczas. Nie żałowała wczorajszej nocy, nie żałowała niczego, co miało związek z Fernando. Kreśliła bliżej niezidentyfikowane szlaczki na jego umięśnionym brzuchu i uśmiechała się sama do siebie nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście.
Fernando powoli zaczął się przebudzać z lekkim grymasem na twarzy, który był spowodowany łaskotaniem w okolicach brzucha
- Mogłabyś mnie budzić delikatniej? - wyszeptał jej do ucha i mocno przytulił
- Ale to było delikatne - zrobiła do niego maślane oczka i pocałowała w usta
- Nie dla kogoś, kto ma łaskotki
- A masz? - podniosła głowę i spojrzała na niego pytająco - Nie wiedziałam ale teraz będę znała twoje słabe punkty.
Fernando uśmiechnął się serdecznie na te słowa.
- Dziękuję za wczoraj - wyszeptał jej do ucha - Było cudownie - odparł i skradł jej pocałunek
- Ja też dziękuję ale teraz muszę już iść
- Żartujesz? - zapytał zdziwiony - Nigdzie cię nie puszczę - na potwierdzenie swoich słów mocno przytulił ją do siebie
- Muszę - musnęła jego usta - Juan na pewno się o mnie martwi
- Po prostu do niego zadzwoń i powiedz, że jesteś u mnie - zasugerował bawiąc się jej włosami
- Chcę z nim szczerze porozmawiać i wyjaśnić pewne sprawy. Jestem mu to winna
- To nie może poczekać?
- Nie może - pocałowała go w policzek i poszła do łazienki wziąć prysznic. Ubrała się we wczorajsze ciuchy, bo innych ze sobą nie miała i zeszła na dół. Fernando stał w kuchni i robił tosty z serem
- Przynajmniej zostań na śniadanie - zwrócił się do niej - Zobacz jak się napracowałem - wskazał na dwa kubki z kawą i talerzyki na których leżały tosty. Alicja uśmiechnęła się na te słowa i postanowiła, że zrobi mu tą przyjemność
- No dobrze - usiadła przy stole - Ale tylko na chwilę a potem spadam
Rozmowy i spożywanie śniadania przerwał im dzwonek do drzwi. Fernando poszedł otworzyć a po kilku sekundach Alicja rozpoznała głos Davida Luiza a później zobaczyła jego zawsze uśmiechniętą twarz.
- Alicja? - zapytał zaskoczony, gdy tylko ją zobaczył - Nie wiedziałem, że tu będziesz. Może ja przyjdę innym razem? - zwrócił się do Torresa
- Nie trzeba - wtrąciła się dziewczyna - Ja i tak już wychodzę  - uśmiechnęła się i wstała od stołu - To na razie
- Idź do salonu a ja odprowadzę Alę i zaraz wrócę, to pogadamy - Fer zwrócił się do Davida i poszedł za Alicją - Widzimy się później? - zapytał, gdy byli już sami
- Pogadam z Juanem i postaram się przyjść
- Będę czekać - podszedł do niej i namiętnie ją pocałował. Spoglądał jeszcze przez chwilę jak wychodzi z jego domu a potem poszedł do salonu, gdzie czekał na niego David. Był szczęśliwy, że wreszcie może zdjąć z siebie maskę, którą przywdział na siebie przez ostatnie godziny
- Od nienawiści do miłości niedaleka droga, co? - zapytał David - Gołąbeczki wy moje - poruszył znacząco brwiami
- Co?
- No nie udawaj. Widziałem jak się całowaliście
- Podglądałeś? - zapytał z oburzeniem wyrysowanym na twarzy
- Tylko tak troszkę - odparł roześmiany Brazylijczyk - Nie musisz się mnie wstydzić
- Wcale się nie wstydzę - odparł i usiadł obok Luiza
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że się zakochałeś?
- Popierdoliło cię? - zapytał z drwiącym śmiechem Fernando - Nigdy w życiu nic do niej nie czułem i nie poczuję
- Znając życie spędziła dzisiaj u ciebie noc. Po co to wszystko? Przecież ty taki nie jesteś
- No i co z tego? To tylko zemsta - odparł triumfalnie hiszpan ale uśmiech zwycięstwa zniknął z jego twarzy, gdy tylko usłyszał głos Alicji
- Jaka zemsta? - zapytała drżącym głosem bojąc się tego, co za moment może usłyszeć
- To może ja was zostawię - odparł David i ulotnił się z domu blondyna
- Co ty tu robisz? Przecież miałaś być u Juana
- Wróciłam, bo zapomniałam kluczy do domu - odparła spokojnie - Możesz mi do cholery wyjaśnić, co znaczą twoje słowa?
Fernando nerwowo podrapał się po głowie i oparł się o kanapę. Poczuł, że to jest ten moment aby skończyć tę całą grę, w której się poruszał od dłuższego już czasu
- Nie chciałem ci mówić tego już teraz ale skoro tu jesteś, to w końcu mogę dokończyć swój plan - spojrzał na nią niepewnie i kontynuował - Chyba nie myślałaś, że mógłbym się zakochać w kimś takim jak ty. Jesteś zwykłą dziwką - Ostatnie słowa powiedział wyraźnie podniesionym głosem. Alicja ledwo utrzymywała się na  nogach. Nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała - Przypomnij sobie jak nawrzucałaś mi, że jestem słabym piłkarzem a ja obiecałem się zemścić. Przypomnij sobie jak zabrałaś mi przyjaciela i spowodowałaś te wszystkie kłótnie. To jest właśnie moja zemsta. Zwiodłem cię, rozkochałem, przeleciałem i nawet udało mi się skłócić cię z Juanem, choć wydawało się to niemożliwe.- Wypowiedział ostatnie słowo i czekał chociażby na jedną łzę, która byłaby idealnym zwieńczeniem jego planu
-Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumny - odparła z ogromną pogardą w głosie. Z całych sił starała się opanować emocje, starała się nie uronić przy nim ani jednej najmniejszej łzy
- Chciałem to ciągnąć zdecydowanie dłużej. Chciałem, żeby zabolało jeszcze mocniej
- Nie muszę tego wszystkiego słuchać - chciała wyjść z jego domu ale Fer zatrzymał ją chwytając za jej rękę.
- Musisz - uśmiechnął się kpiąco - Musisz wiedzieć, że to wszystko była tylko gra. Każdy uśmiech, każdy pocałunek, każdy gest wykonany w twoim kierunku - puścił jej rękę i kontynuował - Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiał cię oglądać. Nawet nie wiesz jak trudno mi było przed tobą udawać zakochanego, skoro czuję do ciebie takie obrzydzenie
- Może i mnie zraniłeś - Alicja spojrzała głęboko w jego oczy wypełnione pogardą - Może i dokonałeś swojej zemsty ale nadal jesteś beznadziejnym piłkarzem. Nadal grasz do dupy i nie wiem, na prawdę nie wiem dlaczego taki super facet jak Juan zadaje się z takim idiotą - powiedziała to, co leżało jej na sercu i zaczęła wychodzić z jego mieszkania. Odwróciła się w jego stronę jeszcze raz, chcąc powiedzieć mu jak bardzo go nienawidzi ale zrezygnowała. Zobaczyła jego wściekły wyraz twarzy, pewnie spowodowany jej ostatnimi słowami a który był jej malutkim zwycięstwem i wyszła z jego domu nie uroniwszy przy nim ani jednej łzy. Dopiero, gdy przeszła przez próg uświadomiła sobie, co tak na prawdę wydarzyło się przed chwilą. Łzy zaczęły płynąć po jej policzkach strumieniami a ból w okolicach klatki piersiowej był nie do opisania. Potrzebowała natychmiast znaleźć się w przyjaznych, bezpiecznych ramionach Juana, który zawsze był dla niej oparciem. Nie myśląc wiele od razu poszła w kierunku jego domu, który od dłuższego czasu był też jej domem. Wpadła do mieszkania i od razu udała się do salonu. Widząc Matę siedzącego na kanapie bez słowa do niego podbiegła i wtuliła się w jego ramiona. Przez dłuższy czas siedzieli w milczeniu. Juan nie zadawał żadnych pytań, głaskał i całował ją przyjacielsko po głowie. Nie chciał naciskać, wiedział, że Alicja powie mu o wszystkim jeśli tylko będzie miała na to ochotę.
- Zaniosę cię może do łóżka, co? - zapytał z troską w głosie
- Nienawidzę go - odparła i kolejny raz wybuchnęła płaczem
- Cichoo - przytulił ją mocno i  spróbował uspokoić
- Co ja sobie w ogóle myślałam? Po raz kolejny zachowałam się jak pusta idiotka. - pociągnęła nosem
- Przestań tak mówić
- To prawda. Tylko idiotka pomyślałaby, że Torres może się w niej zakochać. Przecież jestem nikim, zwykłą dziewczyną, która kiedyś była dziwką
- Nie mów tak, nigdy nie byłaś dziwką. A Torres jest idiotą skoro nie docenił tego, co miał - pocałował ją w czoło i zaniósł do jej pokoju. - Jak chcesz to zostanę u ciebie aż zaśniesz - otarł jej łzy spływające po jej policzkach - A teraz już nie płacz - Alicja spojrzała na niego smutnym wzrokiem
- Kochasz mnie, prawda? - zapytała szeptem
- No jasne, przecież jesteś moją siostrzyczką
- Wiesz, że nie o to mi chodzi. Kochasz mnie jako kobietę, nie jako przyjaciółkę - odparła
- Tak - odpowiedział szeptem i spuścił wzrok
- Dlaczego nigdy wcześniej mi o tym nie powiedziałeś, dlaczego nie spróbowałeś?
- Nie wiem. Bałem się, że cię stracę - spojrzał na nią niepewnie - Od początku ustaliliśmy, że jesteśmy przyjaciółmi. Myślałem, że nie będziesz chciała być ze mną - Alicja wtuliła się w niego mocno i przysłuchiwała się przyspieszonemu biciu jego serca
- Chciałabym - szepnęła a po chwili poczuła na swojej szyi i ustach jego niepewne pocałunki. Juan tak długo na to czekał, że teraz nie mógł się po prostu powstrzymać. Wylądowali razem w łóżku czując się przy sobie rozkosznie. Oboje zaliczali tą noc do tych z rodzaju wyjątkowych..



_______________________________________________________________
Wróciłam! Ogarnęłam prezentację z polaka i jestem :)
Chelsea moim mistrzem!!!
Brawo chłopaki!! Kocham Was <3





Co do rozdziału, to Torres od samego początku miał się okazać własnie takim skurwysynem. Przepraszam!
Został nam jeszcze tylko epilog.

piątek, 3 maja 2013

Informacja!

W związku z tym, że we worek mam matury nie jestem w stanie w najbliższym czasie dodać nowego rozdziału. Powinien się pojawić już dziś ale ja go nawet jeszcze nie zaczęłam i teraz na prawdę nie mam na to czasu. Na dodatek w niedzielę jadę na chrzciny do Warszawy.. Postaram się dodać coś przed maturami ustnymi, które zaczynają się 16 maja ale niczego nie obiecuję. Chciałam Was poinformować, żeby sprawa była jasna :)
Wasze rozdziały najczęściej czytam przez telefon i staram się komentować na bieżąco, żeby potem nie mieć za dużych zaległości. 
Przepraszam jeśli kogoś zawiodłam ale obiecuję, że postaram się jak najwcześniej tu wrócić.

PS: Założyłam wywiader http://www.wywiader.pl/nandos jeśli miałybyście ochotę o coś zapytać :) 

piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 18

Poranek po imprezie zakrapianej dużą ilością alkoholu zawsze jest taki sam a przynajmniej łudząco podobny. Alicja obudziła się z bólem głowy i ogromnym pragnieniem. Podniosła głowę, która ważyła w tym momencie więcej niż tonę i rozejrzała się za jakąś zbawienną butelką wody. Nic jednak nie dostrzegła. Nie miała siły ruszyć nawet małym palcem u nogi ale suszenie w gardle zbyt mocno dawało o sobie znać i musiała się przemóc. Z trudem wstała i poczłapała na dół do kuchni. Od razu sięgnęła po tabletki i wodę. Usiadła na krześle czując, że droga, którą przebyła od łóżka do pomieszczenia w którym się teraz znajduje wyczerpała z niej całą energię. Połknęła tabletkę i zapiła ją sporą ilością wody. Czekała na cud, na to aż głowa przestanie jej pękać.
W przeszłości zawsze starała się ograniczać jeżeli chodzi o alkohol. Wiedziała na ile może sobie pozwolić aby nie czuć się tak jak w tym momencie. Wczoraj wszystkie bariery puściły, nie kontrolowała się, nawet się nie starała. Patrząc na to wszystko dzisiaj zdawała sobie sprawę, że tak na prawdę dzięki temu jej relacje z Torresem znowu uległy pozytywnej zmianie. Dzięki buzującym procentom we krwi była o wiele odważniejsza i słowa, których wcześniej się bała wypowiedzieć tym razem płynęły jak rzeka. Myśląc o tym nie żałowała tego, co się wydarzyło. Kochała Fernando Torresa i nie miała ochoty dłużej okłamywać samej siebie i bronić się przed tym uczuciem. Zrobiła to, co już dawno powinna uczynić a co uniemożliwiała jest własna duma i może też trochę strach.
Sięgnęła po jeszcze jedną butelkę wody, tabletki i poszła na górę zobaczyć jak czuje się jej przyjaciel. Zdawała sobie sprawę, że on może mieć jeszcze większego kaca niż ona, zważając na to ile wczoraj wypił. Weszła do pokoju ale Juan jeszcze spał. Zostawiła wodę i tabletki  na szafce nocnej  a sama położyła się obok na łóżku przyjaciela. Przytuliła się do niego i przymknęła oczy. Po chwili poczuła jak Juan zaczyna się poruszać, otwiera oczy i momentalnie od niej odskakuje.
- Co ty tu robisz? - zapytał zmarnowanym głosem . Jeszcze nigdy nie odezwał się do niej tak szorstko, dlatego Alicja poczuła się dość dziwnie
- Przyniosłam ci coś na kaca - wskazała ręką na szafkę i usiadła na łóżku
- Fizycznego czy moralnego? - zapytał i odsunął się od niej - Nie trzeba było - odburknął a po chwili zerwał się z łóżka i pobiegł jak najprędzej do łazienki czując, że zaraz zwymiotuje. Alicja pobiegła za nim i stała za zamkniętymi drzwiami
- Juan wszystko w porządku? - zapytała z troską w głosie
- Zostaw mnie - odpowiedział i nachylił głowę nad muszlą klozetową
- Może wejdę do ciebie, co? - słyszała jak Juan wymiotuje i zrobiła się jej go żal
- Nie! - krzyknął dość głośno dając upust wszystkim emocjom.
Dziewczyna zrezygnowana siedziała pod drzwiami i czekała aż Hiszpan wyjdzie. Niepokoiło ją trochę zachowanie Maty w stosunku do niej. Nigdy nie był tak zimny i oschły. Po kilku minutach Juan wyszedł z łazienki i bez słowa poszedł do swojego pokoju. Alicja nie dawała za wygraną i wpadła do jego pokoju zdenerwowana.
- Ej, no co jest? - zapytała stojąc naprzeciwko niego
- Nic nie ma - Odburknął i zapił tabletkę wodą
- No przecież widzę, że coś jest nie tak. Nigdy taki nie byłeś
- I może to był mój błąd - odparł i usiadł na łóżku - Chciałbym zostać sam
- Doskonale pamiętam ile razy byłam w dołku a ty mnie z niego wyciągałeś - usiadła obok niego - Nie zostawię cię, nie teraz. Może ci się to nie spodobać ale jesteśmy tacy sami i tak jak ty, ja też nie odpuszczę
- Tacy sami - prychnął i spuścił głowę
- No tak - powiedziała pewnie - Właśnie dlatego dogadujemy się jak nikt inny i jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi
- Przyjaciółmi - powtórzył zgorzkniale i spojrzał na nią pustym wzrokiem - Nic nie rozumiesz
- Masz rację, nic nie rozumiem - wzruszyła rękoma - Jeszcze wczoraj zachowywałeś się tak jak zawsze a dziś nie potrafisz mi nawet spojrzeć w oczy i powiedzieć o co tak na prawdę chodzi.
- Jeszcze wczoraj nie wiedziałem, że łączy cię coś z Torresem - powiedział i odwrócił głowę w drugą stronę
- Więc o to chodzi? zapytała i odchyliła jego głowę w jej kierunku. - Ja nie jestem pewna czy nas cokolwiek łączy. A nawet gdyby tak było, to czy to coś zmienia pomiędzy nami? - spojrzała w jego puste tęczówki oczekując odpowiedzi
- Kochasz go?
- Tak - szepnęła - Chyba tak. Nie mówiłam ci wcześniej bo..
- Nie ważne. To nie moja sprawa. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa. - podniósł się z łóżka - Zasługujesz na to - odwrócił się do niej plecami i zaczął wychodzić
- Juan - powiedziała mając nadzieję, że się odwróci
- Muszę się przewietrzyć - odparł i zszedł na dół po schodach a potem opuścił mieszkanie. Błądził po uliczkach Londynu rozmyślając nad tym, czy dobrze zrobił nie walcząc o miłość swojego życia. Teraz już była za późno. Alicja wybrała innego i to na dodatek jego przyjaciela. Nie mógł, nie potrafił z nim konkurować.

Alicja rzuciła się na łóżko ze zrezygnowaniem zaraz po tym jak Juan wyszedł z pokoju. Nurtowało ją zachowanie przyjaciela, nie potrafiła tego rozgryźć. Był tak całkiem inny niż dotychczas, że nawet zaczęła się o niego bać. Nie rozumiała jego zachowania, tego w jaki sposób ją traktował. Chciała z nim szczerze porozmawiać ale on uciekł nie dając szansy na wyjaśnienie tej sytuacji. Postanowiła, że pójdzie do Torresa po radę, bo kto jak nie on zna go lepiej. Ubrała się w ekspresowym tempie i szybkim krokiem poszła do blondyna. Zapukała do drzwi i czekała aż jej otworzy. Fernando zjawił się po kilku chwilach a widząc ją od razu przykleił uśmiech do twarzy
- Jaka miła niespodzianka - przybliżył się do niej i pocałował w usta - Wchodź proszę
- Nie przeszkadzam? - zapytała zdyszana i próbowała ustabilizować oddech
- Jasne, że nie - uśmiechnął się i pomógł zdjąć jej kurtkę - Coś się stało, że tak do mnie pędziłaś?
- Mam problem z Juanem
- A łudziłem się, że się za mną stęskniłaś - odpowiedział udając niezadowolenie i zaprosił ją do salonu. Poszedł do kuchni po szklankę wody mineralnej - Proszę - podał ją Alicji - Opowiadaj co z tym Matą - usiadł obok niej na kanapie
- Dzięki - upiła kilka łyków wody i odstawiła szklankę na stolik - Dziwnie się dzisiaj zachowuje. Nie jest taki jak zawsze, widać, że coś mu jest ale nie chce mi powiedzieć. Jak się zapytałam to wyszedł z domu
- Ale co konkretnie mówił?
-  Niewiele się odzywał. Zapytał się co jest pomiędzy nami, czy cię kocham - spojrzała na niego niepewnie - A potem życzył mi szczęścia i wyszedł. Nie wiesz o co może mu chodzić?
- A co mu odpowiedziałaś na pytanie, czy mnie kochasz? - spojrzał w jej oczy i czekał na jej reakcję - Wiesz, że ja ciebie bardzo
- Ja ciebie też - odpowiedziała szeptem ze spuszczoną głową jakby bała się tego, co przed chwilą mu wyjawiła. Fernando złapał jej twarz w dłonie i zaczął ją całować po szyi, policzkach, nosie, kończąc na namiętnym pocałunku w usta
- Fer chciałam, żebyś mi doradził w sprawie Juana - oderwała się niechętnie od jego pocałunków
- Później - szepnął jej do ucha i znów zaczął całować. Jego ręce poczynały sobie coraz śmielej błądząc pod jej bluzką
- Nando - powiedziała błagalnym tonem i odsunęła się od niego na kilka centymetrów - To dla mnie ważne
- No dobrze - odparł zrezygnowany - Wiem o co chodzi. On jest po prostu zazdrosny
- Proszę cię, ja na prawdę chcę się dowiedzieć o co chodzi a ty sobie ze mnie żartujesz - odparła z wyrzutem
- Nie żartuje - powiedział poważnie - No pomyśl dlaczego akurat po wczorajszej imprezie zachowuje się tak dziwnie i pyta czy mnie kochasz, życzy ci szczęścia? Widział jak się całowaliśmy i dlatego jest w takim podłym nastroju. On coś do ciebie czuje i tylko mi nie mów, że tego nie zauważyłaś - odparł i poszedł do kuchni po szklankę wody dla siebie. Alicja siedziała bez ruchu i powtarzała sobie w głowie słowa Torresa. Czy na prawdę była aż tak ślepa, żeby tego nie zauważyć?
- Nie, to niemożliwe - powiedziała, gdy Fernando usiadł obok niej - Od początku ustaliliśmy, że jesteśmy przyjaciółmi i nikim więcej
- Może tylko ty tego chciałaś. Może zgodził się na to, bo nie chciał cię stracić a tak na prawdę dalej miał nadzieję, że kiedyś między wami coś będzie. Wczoraj w jakiś sposób pozbawiłaś go złudzeń i na pewno go zabolało - chwycił jej dłonie - Wydawało mi się to już od jakiegoś czasu, dlatego gdy się pogodziliśmy zapytałem czy między wami coś jest. Gdybyś powiedziała, że tak, to nie wtrącał bym się pomiędzy was
- Zraniłam go - wszystkie informacje powoli zaczęły docierać do jej głowy - Muszę z nim porozmawiać
- Jutro - nie pozwolił jej wstać - Daj mu trochę czasu, żeby ochłonął. - przytulił ją do siebie - Czy to coś zmienia w stosunku do nas?
- Nie - spojrzała mu w oczy - Kocham cię - odparła
Fernando pocałował ją namiętnie i w tym samym czasie pozbywał się poszczególnych części jej ubrań. Spojrzał się na nią wymownie chcąc zobaczyć, czy aby na pewno jest na to gotowa. Nie protestowała, wręcz przeciwnie zdjęła jego koszulkę i zabierała się za spodnie. Przeniósł ją do swojej sypialni nie przestając jej całować ani na moment. Połączyli się razem po raz pierwszy doprowadzając się do granic rozkoszy

_________________________________________________________________
Zabijcie mnie ale ja nie potrafię opisywać takich scen. Mam nadzieję, że chociaż wcześniejsza część rozdziału się Wam spodoba :)


piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 17

O godzinie dwudziestej zjawiali się w domu Juana pierwsi goście. Z minuty na minutę dom zaczął się wypełniać zawodnikami The Blues. Alicja była jedyną dziewczyną w towarzystwie dlatego czuła się lekko skrępowana. Nie czuła się najswobodniej biorąc też pod uwagę fakt, że z niektórymi chłopakami dopiero co się poznawała. Chodziła wcześniej na treningi drużyny ale raczej trzymała się z boku. Zamieniła jedynie kiedyś kilka słów z Luizem i to w dość niesprzyjających okolicznościach. Teraz było inaczej, Juan postanowił. że zapozna ją z każdym osobiście i dlatego Alicja momentami czuła się dość niekomfortowo. Trzymała się jak najbliżej swojego przyjaciela bojąc się, że nie odnajdzie się w nowym towarzystwie. Z upływem czasu zachowywała się coraz swobodniej, wymieniła po kilka zdań chyba z każdym, kto był obecnie w domu Juana. Jednocześnie w myślach cieszyła się, że nadal nie ma Torresa, miała nawet nadzieję, że wcale się nie pojawi. Zaczynała się świetnie bawić i wiedziała, że jego obecność to zmieni.
- Cześć wszystkim - usłyszała dość charakterystyczny głos, który rozpoznałaby wszędzie. Z jej twarzy znikł uśmiech i wkradło się zaniepokojenie. Podniosła głowę i zobaczyła Torresa witającego się po kolei z chłopakami. W pewnym momencie nachylił się nad nią i musnął jej policzek. Chciała zaprotestować ale po raz kolejny nie potrafiła. Czuła się przy nim kompletnie bezsilna, choć udawała twardą. Przysunęła się bliżej do siedzącego obok Juana i wsparła głowę na jego ramieniu. Fernando usiadł z drugiej strony i zaczął rozmawiać z chłopakami zupełnie nie zwracając uwagi na dziewczynę.
Wszyscy śmiali się i dobrze bawili tylko nie Alicja. Jej nastrój uległ całkowitej zmianie gdy tylko go zobaczyła. Nie miała już ochoty tam siedzieć. Jakby tego wszystkiego było mało to Fernando strasznie irytował ją swoim zachowaniem udając, że jej nie zauważa. Odkąd przyszedł nie zamienił z nią ani jednego słowa. Zrezygnowana wstała i i poszła do swojego pokoju. Chciała pójść spać ale nie było jej to dane, bo w drzwiach pojawił się Nando, który za nią szedł
- Dlaczego uciekłaś tak bez słowa? zapytał i stanął naprzeciw jej łóżka
- Nie udawaj, że cię to nagle obchodzi. Jakoś wcześniej mnie nie zauważałeś - odpowiedziała z wyrzutem
- Myślałem, że tego nie chcesz. Nie chciałem się narzucać
- Bo nie chcę - odparła i położyła się na łóżku w ubraniach i cała przykryła się kołdrą
- Więc o co chodzi? - usiadł obok niej i zdjął kołdrę z jej głowy - Dlaczego się dąsasz?
- Nie dąsam się. Chcę zostać sama - powiedziała podniesionym tonem i znów się przykryła
- Przepraszam za wszystko - odpowiedział po chwili ciszy - Ja na prawdę nie chciałem cię skrzywdzić
- Już mnie za to przepraszałeś
- Widocznie nie dość skutecznie skoro nadal mi nie wybaczyłaś
- Chcę zostać sama - tym razem powiedziała to błagalnym tonem mając nadzieję, że zadziała
- Albo idziesz ze mną na dół albo zostaję tu z tobą - Fernando odpowiedział pewnie i ponownie zdjął kołdrę z jej głowy. Alicja wstała i bez słowa zeszła do salonu. To było o wiele lepsze wyjście niż zostanie z nim sam na sam w pokoju. Ponownie usiadła obok Juana, który grał w Fifę z Oscarem. Fernando usiadł na przeciwko niej i tym razem bez skrupułów się jej przyglądał
- Miałem już po ciebie iść - powiedział Juan i spojrzał się na dziewczynę - Gdzie byłaś? - zapytał
- W łazience - odpowiedziała i wlepiła wzrok w ekran, gdzie chłopaki rozgrywali mecz pomiędzy Hiszpanią i Brazylią
- Z Torresem? - dopytywał ciekawy Oscar
- Nie, sama - odparła oburzona - Nie wiem gdzie on był i co robił - spojrzała wymownie na blondyna mając nadzieję, że jej nie wsypie
- W kuchni byłem, pić mi się chciało - odpowiedział i dyskretnie puścił oczko do dziewczyny
- Jeśli już mowa o piciu to słyszałem, że jesteś z Polski - nagle zjawił się David i zwrócił się do Alicji
- Tak
- Podobno macie mocne głowy. Wypróbujemy? - posłał jej uśmiech
- Podobno tak ale ja nie jestem tego dobrym przykładem. Chyba będzie lepiej jak odmówię
- Nie daj się prosić - postawił na stole butelkę wódki i kieliszki
- Skoro nie chce to jej nie namawiaj - wtrącił się Torres
- W sumie to co mi szkodzi. Polewaj - zwróciła się do Luiza i podstawiła mu kieliszek. Nie była przekonana, czy dobrze postępuje ale chciała zrobić na złość Torresowi, który niepotrzebnie się wtrącał
- I to mi się podoba - Brazylijczyk chwycił za butelkę i zaczął polewać
Alicja piła równa z piłkarzami ale już po trzech kieliszkach poczuła, że lekko kręci jej się w głowie. Jedyną osobą, która nie piła był Fernando. Doszedł do wniosku, że ktoś później będzie musiał ogarnąć to całe towarzystwo. Po jakimś czasie jedna grupka piłkarzy zawzięcie dyskutowała kto jest najlepszym zawodnikiem Chelsea, druga zaczęła tańczyć na środku salonu a Juan z Oscarem postanowili dokończyć mecz, który nie został rozstrzygnięty.
- Porozmawiamy? - Fernando zapytał Alicje mając nadzieję, że tym razem się uda
- Nie mam ochoty - odburknęła i sięgnęła po kolejny kieliszek
- Nie uważasz, że trochę za dużo dziś już wypiłaś?
- Nie twoja sprawa
- Ala pomóż mi - Oscar zwrócił się do niej błagalnie - Weź spróbuj jakoś rozproszyć Matę, bo za cholerę nie da się z nim dziś wygrać
- Ja wszystko słyszę idioto - odpowiedział Juan
Dziewczyna spojrzała na ekran, gdzie widniał wynik 2:0 dla Hiszpanii. Postanowiła, że pomoże i usiadła na kolanach Juana wcześniej spoglądając wymownie na Torresa
- Nie uda ci się - odparł Mata i wrócił do gry
- Jesteś tego pewny? - szepnęła mu do ucha a po jego ciele przeszedł lekki dreszcz. Usiadła tak, żeby nie widział ekranu i powoli wodziła palcem po jego klatce piersiowej uśmiechając się przy tym perliście. Chwilę później zaczęła go łaskotać, co spowodowało, że Juan całkowicie zapomniał o grze
- GOOOL! - wrzasnął uradowany Oscar i odtańczył taniec radości. Alicja wstała z kolan przyjaciela i usiadła obok niego ciągle się śmiejąc.
- Nadal uważasz, że mi się to nie uda? - Przybiła piątkę z brazylijczykiem i pocałowała wkurzonego Juana w policzek
- To jest nie fair - odburknął oburzony - A ty Oscar się tak nie ciesz, bo nadal przegrywasz
Alicja siedziała już z boku i nie dekoncentrowała żadnego z nich. Mecz zakończył się remisem z czego Juan był okropnie niezadowolony
- Zatańczysz? - David stał przed dziewczyną z wyciągniętą dłonią. Alicja bez zastanowienia się zgodziła i poszła z nim na środek salonu. tańczyli razem  w rytm muzyki, często dość nieudolnie bo alkohol dawał o sobie znać
- Odbijany - usłyszała nagle Alicja i nawet nie wiedziała kiedy znalazła się w objęciach Torresa. Nie miała nawet sił aby wyrwać się z jego uścisku. Prawda była taka, że wcale tego nie chciała. Kołysała się z nim w rytm muzyki i uświadomiła sobie, że niepotrzebnie samą siebie oszukuje.
- Chciałabym ci zaufać ale nie wiem czy mogę - powiedziała dość nieporadnie, bo plątał się jej język
- Daj mi jeszcze jedną szansę - spojrzał jej głęboko w oczy i czekał na jej reakcję. Alicja przytuliła się do niego i po chwili poczuła jak Fer składa jej pocałunki na szyi. Podniosła głowę i odnalazła jego usta. Pocałowała go namiętnie przypominając sobie dokładnie ich smak
Widzący to wszystko Juan poczuł, że ktoś wbija mu igły prosto w serce. Wcześniej myślał, że ma jakiekolwiek szanse u Alicji ale oglądając ten obrazek wszystkie nadzieje uleciały. Sięgnął po kieliszek wódki i opróżnił jego zawartość. Czując, że to nie pomaga chwycił po całą butelkę i pił z gwinta ciągle katując się widokiem całującego się Torresa z jego miłością. Nie zważał na to, że robi mu się coraz bardziej niedobrze, pił aby choć trochę ukoić swój ból
- Możemy usiąść? - Alicja zapytała blondyna - Trochę kręci mi się w głowie
- Jasne - pocałował ją jeszcze raz i zaprowadził za rękę na kanapę obok ledwie siedzącego Juana - Dobrze się czujesz?- zapytał przyjaciela
- Wyśmienicie - z trudem odburknął Mata i powoli wstał z kanapy. Czuł, że zaraz może zwymiotować i chciał pójść do łazienki ale przewrócił się zahaczając o dywan
- Nic ci nie jest? - Alicja momentalnie się poderwała i podbiegła do przyjaciela - Daj, pomogę ci wstać
- Poradzę sobie - wstał dość nieudolnie i chwiejnym krokiem poszedł w stronę łazienki. Alicja usiadła obok Torresa na kanapie
- Chyba powinnam za nim pójść - powiedziała do blondyna i chciała się podnieść ale blondyn złapał ją za rękę
- Jest dużym chłopcem. Skoro mówi, że sobie poradzi to tak będzie. Poza tym David za nim poszedł
- Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie - wtuliła się w Nando i poczuła jak zamykają się jej oczy
- Chyba czas skończyć imprezę - Fer spojrzał na zegarek na którym widniała godzina 3 nad ranem.  - Odwiozę chłopaków do domu - pocałował ją w czoło i zaniósł do jej pokoju i położył na łóżku
- A co z Juanem?
- Zajrzę jeszcze do niego - uśmiechnął się do niej
- Dziękuję - Fernando schylił się nad nią i pocałował ją po raz ostatni



_______________________________________________________________________
Skończyłam liceum :D Jeszcze tylko matura i już po wszystkim :)
Przepraszam, że rozdział dopiero teraz ale ostatnio walczyłam z nauczycielami o oceny :P

wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 16

Przez kolejne dwa dni w życie Alicji wkradła się monotonia. Wstawała rano, szła do pracy a potem całymi wieczorami siedziała w salonie lub w swoim pokoju i rozmyślała o Torresie. Ciągle miała przed oczami blondyna, który mówi, że ją kocha. Próbowała przypomnieć sobie jego wyraz twarzy, spróbować dostrzec nutkę kłamstwa w jego oczach, głosie ale w tamtym momencie była tak zszokowana, że nie wiele pamięta. Jedyne co wbiło się jej w pamięć to słowa: Kocham cię, czy to się nie liczy? Oczywiście, że dla niej te słowa się liczyły, tylko nie była pewna, co do ich prawdziwości.
Próbowała wywnioskować czy chłopak drwiący z niej i sprawiający jej ból jest tym prawdziwym Torresem, czy może ten, który jest czuły i który mówi, że kocha. Nie potrafiła tego rozgryźć, bo skoro się kocha to się nie rani. Z drugiej jednak strony nie widziała powodu dla którego Fernando mógłby ją okłamywać mówiąc o uczuciach, które nie istnieją.
Był kolejny zwykły, nudny dzień a Alicja jak to miała w zwyczaju leżała na kanapie i oglądała telewizję. Po chwili usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Zerwała się na równe nogi i pobiegła w ich stronę. Gdy tylko zobaczyła Juana od razu się na niego rzuciła nie pozwalając mu nawet zdjąć kurtki. Stęskniła się za jego uśmiechem, głosem, silnymi ramionami, za nim całym
- Alicja udusisz mnie - powiedział z uśmiechem
- Przepraszam - lekko rozluźniła uścisk ale nie miała zamiaru puszczać go z objęcia
- Strasznie się za tobą stęskniłem - pocałował ją w policzek i potargał jej włosy. Ala odsunęła się od niego z udawanym oburzeniem i szturchnęła go w bok
- Chcesz coś jeść? Dzisiaj możesz liczyć na moje dobre serce - zaoferowała się
- Nie, dziękuję. Masz może ochotę na spacer?
- Jak nie jesteś zmęczony to możemy iść - odpowiedziała i zabrała się za nakładanie kurtki i butów
Chodzili pod rękę uliczkami Londynu i rozmawiali. W zasadzie to tylko Juan opowiadał o ciekawostkach, meczach i wygłupach, które miały miejsce na zgrupowaniu a Alicja tylko się temu przysłuchiwała. Uwielbiała, gdy Juan z taką pasją i zaangażowaniem opowiadał jej o piłce. Choć na krótką chwilę mogła zapomnieć o Torresie.
- No dobra, ja się tu produkuję od pół godziny a ty nic. Teraz twoja kolej - Juan zwrócił się do Alicji
- Nie ma o czym mówić - wzruszyła ramionami - Nic szczególnego się u mnie nie działo
- A jak Fernando, żyje jeszcze? Nie doszło między wami do żadnych sprzeczek? - uważnie się jej przyglądał
- Jak go ostatnio widziałam to jeszcze żył a teraz to nie mam pojęcia - odpowiedziała nie dając po sobie poznać żadnych emocji - Wracamy do domu? - zapytała - Nie czuję rąk, zamarzły mi
- Daj - Juan chwycił jej zziębnięte dłonie i zaczął je rozgrzewać ocierając swoimi , potem przybliżył je do buzi i chuchał w nie ciepłym powietrzem - Lepiej?
- Zdecydowanie - pocałowała go w policzek i ruszyła w stronę domu. Chwilę później poczuła jak Mata splata ich dłonie - Wiesz, że teraz wyglądamy jak para? - zapytała
- Chciałem, żeby ci było cieplej. Przeszkadza ci to?
- Nie - spojrzała na niego i obdarowała szczerym uśmiechem
Przy nim czuła się tak swobodnie, że nie obawiała się niczego. Było całkiem inaczej niż z Torresem Przebywając z Juanem nie musiała bać się o to, że zaraz zostanie skrzywdzona, że sprawi jej ból. Był jej oparciem, nigdy nie sądziła, że może się tak do kogoś przywiązać. Pomysł z chodzeniem za rękę był dla niej tylko przyjacielskim gestem. Może dość specyficznym ale nie oznaczał dla niej niczego wielkiego. Odwrotnie było z Juanem. Dla niego był to wielki krok do tego, aby powiedzieć jej, co tak na prawdę do niej czuje. Krok do tego aby mógł przestać udawać i ukrywać te wszystkie emocje w sobie. Na zgrupowaniu bardzo dużo o tym myślał i postanowił, że wyzna jej wszystko nawet gdyby miał się spotkać z odrzuceniem z jej strony. Potrzebował jednak więcej czasu aby jakoś ją do tego przygotować. Ten gest był dla niego pierwszym krokiem w tej trudnej dla niego przeprawie.
Zajęci sobą do granic możliwości nie zauważyli Torresa, który zupełnie przypadkiem siedział na pobliskiej ławce i obserwował dwójkę przyjaciół. Widząc ich gesty, to jak chodzili za rękę poczuł złość i rozgoryczenie. Miał ochotę pobiec do nich zapytać się, co tak na prawdę ich łączy ale ostatecznie nie starczyło mu na tyle odwagi. Wstał zmarnowany z ławki i poszedł w stronę domu, w dalszym ciągu przez nikogo nie zauważony.

- Herbata, czy gorąca czekolada? - Juan zwrócił się do Alicji, gdy tylko przekroczyli próg domu
- Czekolada, najwyżej będę gruba, nikomu się nie spodobam i już zawsze będę siedzieć ci na głowie - odpowiedziała z przekąsem
- Nie narzekałbym - poruszył brwiami, na co Alicja wybuchnęła śmiechem
Po kilku minutach usiadł obok niej na kanapie w salonie i podał kubek z gorącą cieczą.
- Jutro nie pracujesz prawda? - zapytał z nadzieją
- Zgadza się, mam wolne
- Świetnie się składa. Pójdziesz ze mną na trening a potem robimy imprezę. Ustaliłem z chłopakami jeszcze przed wyjazdem, że przyjdą do nas
 - Nie ma sprawy, to ja się gdzieś ulotnię na ten wieczór
- No chyba oszalałaś - objął ją ramieniem - Będziesz się z nami świetnie bawić
- To chyba nie jest dobry pomysł
- Najlepszy - pocałował ją w czoło i włączył telewizor - Nie chcę słuchać żadnych sprzeciwów
Oglądali jeszcze chwilę jakąś komedię ciesząc się każdą chwilą spędzoną ze sobą a potem poszli do Juana pokoju. Spanie razem stało się ich takim swoistym rytuałem. Kiedy było im źle albo zwyczajnie się za sobą stęsknili, to zawsze zasypiali w jednym łóżku w ramionach tej drugiej osoby. Tak też było i tym razem.
Następnego dnia Alicja tak jak obiecała poszła z Matą na trening. Siedziała na trybunach przyglądając się drużynie. Najczęściej jej wzrok zatrzymywał się jednak na Juanie, któremu nie schodził z twarzy uśmiech. Pomimo tego, że próbowała się powstrzymać, to nie potrafiła też przestać spoglądać na Torresa, który wydawał się jej dziwnie przygaszony i nieobecny.
Po godzinie zorientowała się jak Juan idzie w jej stronę, nawet nie zauważyła, że trening się skończył. Tak bardzo zamyśliła się o blondynie
- Wezmę tylko prysznic i zaraz wracam
- Jasne, poczekam przed stadionem - lekko się uśmiechnęła i wyszła przed budynek.
Pierwszy szatnię opuścił Fernando i szedł w stronę dziewczyny. Było za późno, żeby się odwrócić i udawać, że Alicja go nie widzi więc stała w miejscu zupełnie bez okazywania jakichkolwiek emocji
- Cześć - podszedł do niej i nieśmiało pocałował ją w policzek. Nie potrafiła się temu oprzeć i odsunąć się w odpowiednim momencie, choć uważała, że tak powinna zrobić
- Hej - odpowiedziała i lekko się uśmiechnęła. Czuła się niezręcznie nie wiedząc o czym ma z nim rozmawiać, on chyba też tego nie wiedział bo tylko stał i się jej przyglądał - Przychodzisz dziś do Juana na imprezę? - zapytała nieśmiało chcąc przerwać tę ciszę
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł
- Przyjdź - szepnęła, po chwili jednak zorientowała się, że nie powinna tego powiedzieć - Juan na pewno się ucieszy - odparła chcąc ratować tę sytuację
- Zobaczę co da się zrobić - pocałował ją w policzek i odszedł z uśmiechem na twarzy. Ona znowu nie zaprotestowała, gdy ją całował choć rozum się tego domagał
- Cholera, co Ty robisz dziewczyno? - skarciła się w myślach
Po krótkiej chwili ze stadionu wyszedł również Juan. Objął ją ramieniem i poszli do domu.

_________________________________________________________________
Miał być dłuższy ale rozłożyłam go na dwie części, żeby Was nie zanudzić.
Dzięki temu też będę z Wami o kilka dni dłużej, bo opowiadanie zbliża się ku końcowi. Zostało jeszcze ze trzy rozdziały, góra cztery :)


wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 15

Znasz to uczucie, gdy budzisz się rano i jedyne o czym marzysz, to to, aby wydarzenia wczorajszego dnia okazały się snem? Znasz tą bezsilność, kiedy okazuje się, że jednak to wszystko miało miejsce w czasie? Znasz to?
Alicja właśnie to przeżywała. Mimo, że obudziła się wtulona w Juana, który był dla niej oparciem w każdej sytuacji, to dziś nie czuła się tak bezpiecznie jak to zawsze bywało. Jej mały świat znowu został nadszarpnięty a silne ramiona przyjaciela nie dawały wystarczająco dużo bezpieczeństwa.
Uniosła głowę i zobaczyła, że Juan jeszcze śpi. Najciszej i najdelikatniej jak się dało wstała i wyszła ze swojego pokoju do łazienki. Wykąpała się i przebrała a następnie zeszła na dół do salonu. Usiadła na kanapie z nogami podkulonymi do góry. Otoczyła je swoimi ramionami i oparła o nie głowę. Myślała nad tym wszystkim, co wydarzyło się poprzedniego dnia. Bolało ją to, jak zachował się Fernando. Miała nadzieję, że się zmienił ale prawda kolejny raz okazała się dla niej brutalna. Zabawił się nią, zadrwił bez żadnych skrupułów. Z zamyślenia wyrwały ją powolne kroki hiszpana, który schodził do kuchni. Dziewczyna miała dość użalania się nad sobą, zdjęła nogi z kanapy i poszła za przyjacielem, który był w trakcie parzenia sobie kawy.
- Ja też poproszę jeśli można - powiedziała i usiadła przy stole
- Jasne - uśmiechnął się na jej widok. Po chwili postawił przed nią kubek z gorącą cieczą i standardowo pocałował w policzek na powitanie. - Jak się spało?
- W twoich ramionach jak zwykle wyśmienicie - upiła łyk kawy i obdarzyła go uśmiechem
- Polecam się na przyszłość - podszedł do blatu kuchennego po swój kubek i usiadł na przeciwko Alicji - Chcesz pogadać o wczorajszym dniu? - w odpowiedzi zobaczył przeczące kiwnięcie głową przyjaciółki
- Nie chce psuć sobie z rana humoru. Poza tym chce się tobą nacieszyć, bo zaraz i mnie zostawiasz na kilka dni
- Nawet nie wiesz jak chciałbym zostać ale nie mogę - Złapał jej dłoń, która leżała na stole i lekko uścisnął
- Rozumiem - wysiliła się na ponowny uśmiech - Szkoda, że ten idiota z wami nie jedzie
Hiszpan zaśmiał się na te słowa i wstał od stołu. Do wyjazdu miał już na prawdę mało czasu a jeszcze nie skończył pakowania. Poszedł do swojego pokoju a zaraz za nim Alicja. Chciała jak najlepiej wykorzystać ten czas, kiedy jeszcze mogą być razem. Czasu jednak nie mieli za wiele i już po godzinie Juan zaczął ubierać się do wyjścia. Dziewczyna stała przy drzwiach i patrzyła się jak przyjaciel nakłada buty
- Nie pozabijacie się, gdy mnie nie będzie prawda? - spojrzał na nią po skończonej czynności i lekko się uśmiechnął
- Niczego nie mogę ci obiecać - odpowiedziała poważnie i mocno się do niego przytuliła
- Będę tęsknił - pocałował ją czule w czoło i nadal trwał z nią w uścisku. Nie chciał wyjeżdżać i zostawiać jej akurat teraz, kiedy nie była w najlepszym stanie. Może i próbowała to przed nim ukryć ale on za dobrze ją znał. Bał się o nią ale nie mógł nic zrobić. Musiał stawić się na zgrupowaniu
- Ja też będę tęsknić - odpowiedziała ze smutkiem w głosie
- Muszę już iść. Taksówka przyjechała  - jeszcze raz ją pocałował w czoło a potem rozluźnił uścisk. Złapał za swoją torbę i powoli wychodził z domu posyłając Alicji na pożegnanie piękny uśmiech
- Powodzenia!  - krzyknęła jeszcze zanim całkiem opuścił pomieszczenie a potem zaczęła szykować się do pracy.

Hiszpan wraz z zamknięciem drzwi od razu chwycił po swój telefon i zadzwonił do Torresa. Wsiadł do taksówki, rzucił krótkie:  Na lotnisko poproszę i czekał aż przyjaciel odbierze. Po kilku sygnałach usłyszał jego głos
- Co tam? - zapytał trochę zmarnowanym głosem Fernando. Spodziewał się od razu jaka jest przyczyna tego telefonu
- Możesz mi wytłumaczyć, co się wczoraj stało pomiędzy tobą i Alicją. Wróciła strasznie zdenerwowana od Ciebie
- Nie ważne. To nasze sprawy
- Fer, do cholery! Myślałem, że już jej odpuściłeś
- Bo tak jest. Naprawię to, obiecuję - odpowiedział pewny siebie
- Oby - rzekł z coraz mniejszym zdenerwowaniem Juan - Ja właśnie jadę na lotnisko. Wrócę za kilka dni. gdybyś mógł to zorientuj się od czasu do czasu co u niej - było słychać troskę  w jego głosie
- Jasne, nie ma sprawy
- To na razie - rozłączył się i odetchnął z ulgą

Alicja przez cały dzień w pracy była nieobecna. Wkurzały ją coraz to częstsze telefony od Torreesa. Ani jednego nie odebrała, nie miała najmniejszej ochoty aby z nim rozmawiać. Gdy po raz kolejny zobaczyła jego numer na wyświetlaczu telefonu złość ogarnęła apogeum. Nacisnęła czerwoną słuchawkę i napisała mu krótkiego smsa:  "Daj mi spokój", po czym wyłączyła telefon. Pomimo tego nadal o nim myślała. podchodząc do klienta trudno jej było wysilić się na choćby lekki uśmiech. Kilka razy pomyliła zamówienia i stłukła dwie szklanki. Chodziła jak automat, nie orientowała się, co się wokół niej dzieje. Jej szef Alex widząc to wszystko kazał jej iść do domu i wrócić następnego dnia
- Przepraszam cię za dziś. Odkupię szklanki, to się więcej nie powtórzy - zapewniła ze wstydem
- Każdemu może się przytrafić gorszy dzień - uśmiechnął się do niej i poszedł wykonywać jej obowiązki.
Alicja wróciła zrezygnowana do domu mając łzy w oczach. Wyjęła z szafki wino, wypiła jeden kieliszek a potem poszła spać.
Następnego dnia obudziła się o wiele silniejsza psychicznie. Nie chciała już pokazywać swojej słabości, obiecała sobie, że od tej pory będzie silna. Włączyła telefon i wykręciła numer Juana, który wczoraj próbował się do niej dodzwonić kilka razy. Po rozmowie z nim jak zawsze miała lepszy humor. Z pozytywnym nastawieniem minęły jej tak kolejne dwa dni. Torres z czasem przestał dzwonić nie widząc żadnego rezultatu. Alicja miała nadzieję, że wreszcie dał sobie spokój, dlatego nie kryła zdziwienia, gdy zobaczyła  wracając z pracy pod swoimi drzwiami.
- Co ty tu robisz? - zapytała - Mówiłam ci, żebyś dał mi spokój
- Chciałem tylko porozmawiać - odrzekł zrezygnowany
- Ale ja nie chcę - otworzyła drzwi i weszła do środka - Idź sobie - chciała zamknąć przed nim drzwi ale hiszpan zwinnie wślizgnął się do środka
- Nie uciekaj od tej rozmowy. I tak będziemy musieli ją kiedyś przeprowadzić
- A może ja już nie chcę nigdy z tobą rozmawiać. Nie pomyślałeś o tym? - spojrzała na niego z pogardą i wskazała mu ręką na drzwi - Wyjdź!
Fernando stał jednak bez ruchu i cały czas na nią spoglądał nie mając nawet najmniejszego zamiaru aby opuścić to pomieszczenie
- Wiem, że mówisz tak tylko dlatego, że jesteś na mnie wściekła. Rozumiem cię
- Nie jestem zła - pokręciła przecząco głową - Już to wszystko ze mnie uleciało. Ja po prostu nie chcę się zadawać z kimś takim jak ty
- Przepraszam cię, ja na prawdę nie chciałem tego powiedzieć. Nawet nie wiem czemu to zrobiłem. Przepraszam - powiedział desperacko i podszedł do niej bliżej. Złapał ją za rękę, nie zaprotestowała
- Widzisz, Adam też za każdym razem mówił mi, że czegoś nie chciał zrobić. Mam dość takiego bezsensownego tłumaczenia - zabrała swoją dłoń z jego uścisku i poszła w stronę salonu
- Uważasz, że nie zasługuję na drugą szansę? - szedł za nią i usiadł obok na kanapie
- Ty już miałeś swoją drugą szansę. Niestety słabo z niej skorzystałeś - odpowiedziała nawet nie patrząc mu w oczy. Fernando chwycił za jej podbródek i skierował jej twarz w jego stronę, Ponownie nie zareagowała, poddała się temu, co z nią robił
- Kocham cię, czy to się nie liczy? zapytał cicho i spoglądał wprost w jej oczy
- Adam mówił mi to samo - odpowiedziała obojętnie
- Przestań mnie do niego porównywać - powiedział coraz bardziej zdenerwowany - Nie jestem taki jak on. Udowodnię ci to - musnął jej usta i wstał z kanapy. Alicja nawet nie zdążyła zareagować na ten nieśmiały pocałunek - Gdyby coś się stało albo chciałabyś pogadać to
- To mam Juana  - wtrąciła się - Wiem o tym doskonale
- Ja też zawsze jestem obok - odpowiedział smutny i wyszedł z domu
Alicja zaraz po tym rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. Nie wiedziała, czy dobrze zrobiła. Z jednej strony była dumna z tego, że potrafiła się mu przeciwstawić ale z drugiej była zła, że odpycha osobę, którą kocha.


___________________________________________________________________
Jak tam święta? :)
Wiecie co, chyba mi się podoba to, co jest u góry :D Dziwne co nie?
Mam nadzieję, że podoba się nie tylko mi ale i Wam :)

wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 14

Życie jest przewrotne i jeszcze nikt z nas nigdy nie przewidział swojego scenariusza. Tak było i z Alicją. Gdyby ktoś jakiś czas temu powiedział jej, że będzie się tak dobrze dogadywała z Torresem, po prostu by tego kogoś wyśmiała. Nikt nie przypuszczał, nawet Juan, który uparcie do tego dążył, że ich relacje mogą się tak ocieplić. Z dnia na dzień było coraz lepiej. Ala czuła się w jego towarzystwie swobodnie, tak jakby znali się od maleńkiego.
Przez ostatnie trzy dni starała się jak najlepiej nim opiekować. Od razu po pracy szła do jego domu i wracała do Juana dopiero późnym wieczorem. Z początku robiła to z poczucia obowiązku a potem z ogromnym zapałem i chęcią przekraczała próg jego domu. Cieszył ją widok Fernando powracającego do zdrowia. Coraz częściej łapała się na tym, że o nim myśli, martwi się o niego, zastanawia się, co w tym momencie robi. Momentalnie pojawiał się na jej twarzy uśmiech. Po chwili jednak karciła się za to wszystko. Byli przyjaciółmi, dobrymi przyjaciółmi ale niczym więcej.
W kolejne popołudnie wróciła z kawiarni od razu do domu Juana. Torres zdecydowanie lepiej się czuł więc nie chciała mu się narzucać. Zmęczona zrzuciła z siebie kurtkę, zdjęła buty i poszła do salonu usiąść na kanapie obok przyjaciela. Pocałowała go w policzek na powitanie i oparła się o jego ramie
- Myślałem, że znów dziś pójdziesz do Torresa - powiedział Juan przełączając kanały w telewizji
- Jest już praktycznie zdrowy i nie ma już takiej potrzeby - sprytnie zabrała mu pilot i przełączyła na mecz Arsenalu z Liverpoolem
- Oglądałem już to - odrzekł oburzony i chciał odebrać jej pilot ale Alicja się nie dawała
- Ale ja nie - wystawiła mu język i po chwili gorzko tego pożałowała, bo Hiszpan zaczął ją łaskotać - Przestań, błagam cię - powiedziała z trudem bo śmiech jej to uniemożliwiał
- Stęskniłem się za tobą, wiesz? - znajdował się teraz nad Alicją, która leżała na łóżku. Wpatrywał się w nią swoimi tęczówkami i nadal łaskotał
- Ja za tobą też ale już przestań - spojrzała na niego błagalnie ale nic to nie podziałało. Z opresji wybawił ją dzwonek do drzwi - Ja otworzę - odrzekła uradowana i poszła w stronę drzwi. Otworzyła je i zobaczyła w nich Torresa. Ucieszyła się na jego widok, sama była zdziwiona, że tak bardzo.
- Cześć piękna - powiedział uśmiechnięty i pocałował ją w policzek. Dziewczyna poczuła jak się rumieni i szybko spuściła głowę aby tego nie zauważył
- Hej, wejdź do salonu. Juan ogląda jakiś mecz - odwróciła się i chciała pójść do kuchni
- Poczekaj - złapał ją za rękę - Chciałem ci bardzo podziękować za to, że przez te ostatnie dni się mną opiekowałaś - podszedł do niej bliżej i wpatrywał się prosto w jej oczy
- Drobiazg - szybko odwróciła głowę w drugą stronę. Nie mogła dłużej się na niego patrzeć. Czuła, że jego wzrok z sekundy na sekundę coraz bardziej ją hipnotyzuje
- Jak mogę się odwdzięczyć? -  złapał dłonią jej twarz i odwrócił w jego stronę tak, że ich spojrzenia znów się spotkały
- Nie musisz niczego robić
- Ale chcę. Może wpadniesz dzisiaj do mnie?
- Okey - odpowiedziała niepewnie
- Będę czekać - uśmiechnął się ukazując szereg białych zębów - Pozdrów Juana - pocałował ją w policzek i wyszedł z domu.
Alicja poczuła jakąś dziwną ulgę, gdy tylko opuścił to pomieszczenie. Czuła, że atmosfera między nimi gęstnieje i nie wiedziała jak ma się zachować.Wróciła do salonu i ponownie usiadła obok Juana
- Kto to? - zapytał ciekawy
- Fernando. Przyszedł mi podziękować i kazał cię pozdrowić
- Czego nie został nawet na chwilę?
- Może się spieszył. Nie wiem - odpowiedziała obojętnie
- Trudno - odwrócił głowę w jej stronę - To co dziś robimy? Idziemy na miasto?
- Torres mnie przed chwilą zaprosił do siebie i powiedziałam, że przyjdę - zauważyła grymas na jego twarzy
- Myślałem, że spędzimy dzisiaj trochę czasu. Jutro wyjeżdżam na kilka dni do Hiszpanii na zgrupowanie kadry - powiedział smutny
- Przepraszam, całkiem o tym zapomniałam. Zaraz zadzwonię i to odwołam
- Nie trzeba - wymusił w sobie sztuczny uśmiech - Nie będziecie zmieniać przeze mnie planów
- Postaram się jak najszybciej wrócić - przytuliła się do niego a potem poszła do pokoju się wykąpać i ogarnąć do wyjścia. Po 45 minutach była mniej więcej gotowa. Ubrała się w rurki, białą bluzkę a na to niebieski sweterek. Rozpuściła długie, kręcone włosy i lekko się pomalowała
- Niedługo wracam! - krzyknęła do Juana i wyszła z domu. Pod drzwiami Torresa była po kilku minutach. Nawet nie wiedziała po co konkretnie tam idzie. W końcu hiszpan nie mówił jej jakie ma plany.Zadzwoniła dzwonkiem i czekała na blondyna. Otworzył jej po chwili a jedyne co w tamtym momencie zauważyła to to, że nie miał na sobie koszulki. Wpatrywała się na jego idealnie wyrzeźbiony tors z zachwytem. Gdy przyzwyczaiła się do tego widoku zorientowała się, że nawet się nie przywitała. Szybko podniosła swój wzrok. Fernando stał uradowany widząc jak na nią działa
- Jak już się napatrzyłaś to możesz wejść do środka - powiedział wciąż się uśmiechając od ucha do ucha
- Cześć brzydalu - odrzekła złośliwie i weszła do środka. Zdjęła kurtkę, buty i bez pozwolenia poszła do salonu i usiadła na kanapie. Hiszpan po chwili zrobił to samo i siedząc obok nie spuszczał z niej wzroku - Ubierz się, jeżeli nie chcesz mnie przestraszyć
- I tak wiem, że cholernie ci się podobam - odpowiedział z wielką pewnością siebie i poszedł do szafy po koszulkę
- Nie schlebiaj sobie - spoglądała jak zakłada na siebie górną część ubrania - Teraz jest o wiele lepiej
Fernando znowu usiadł obok niej i złapał dłonią za jej podbródek, tak, że ich spojrzenia się spotkały a ich twarze dzieliły centymetry. Przybliżył się do niej tak blisko jak tylko mógł i delikatnie musnął jej usta. Odsunął się na chwilę by zobaczyć jej reakcję i po chwili znów ich usta się spotkały. Tym razem pocałunek był o wiele odważniejszy i bardziej romantyczny. Hiszpan głaskał przy tym policzek Alicji i odgarniał z twarzy jej włosy a ona czuła jak w jej brzuchu zbiera się stado motyli. Nie protestowała, w zupełności oddała się temu pocałunkowi. Już od dawna miała na to ochotę.
- Śliczna jesteś - wyszeptał jej do ucha Fernando i zaczął czule całować jej szyję. Dziewczyna mruknęła z zadowolenia i jeszcze bardziej się w niego wtuliła. Chciała trwać w tym uścisku jak najdłużej
- Nic nie powiesz?
- Nie bardzo wiem co - odpowiedziała niepewnie
- Lubisz mnie choć trochę? - zapytał przeszywając ją wzrokiem
- Yhym - mruknęła i po raz pierwszy sama wyszła z inicjatywą aby go pocałować
- To mi zdecydowanie wystarczy - odpowiedział gładząc jej policzek
- Masz coś do jedzenia? Strasznie zgłodniałam - musnęła go jeszcze w usta i poszła do kuchni a Fer za nią. Zrobili dla siebie stos kanapek śmiejąc się przy tym i wygłupiając.Zjedli prawie wszystko nawzajem się karmiąc
- Ale się najadłam - Alicja rzuciła się na łóżko w pokoju hiszpana i złapała się za brzuch. Po chwili Fernando położył się obok niej i zaczął ją namiętnie całować
- Muszę już iść, Juan jutro jedzie do Hiszpanii. Ty nie jedziesz to zobaczymy się później - Fer nie dostał powołania ze względu na słabą formę.
- Zostań jeszcze trochę
- Nie mogę. Obiecałam mu to
- Proszę tylko o dziesięć minut - wsparł się na łokciu i palcem wodził po jej ustach by po chwili znów złączyć się z nią w pocałunku. Jego dłonie poczynały sobie coraz śmielej i zaczęły błądzić pod koszulkę Ali. - Teraz żałuję, że w moje urodziny w klubie nie pozwoliłem ci się rozebrać
- Nie wracajmy do tego, proszę - złapała za jego dłoń
- Jest jeszcze jakakolwiek szansa, żebym doczekał się kiedyś takiego występu - wyszeptał jej do ucha
- Słucham? - denerwował ją ten temat i zachowanie Torresa tez coraz bardziej jej się nie podobało
- Mogę nawet zapłacić
- Jesteś idiotą! - wstała oburzona z łóżka - Nie jestem twoją dziwką - wykrzyczała mu i szybko wybiegła z jego domu
Fernando dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego jaką popełnił głupotę. Chciał za nią pobiec ale było już za późno. Był na siebie wściekły, wszystko idealnie spieprzył.
Ala drogę do domu pokonała biegnąc. Nawet nie czuła jak łzy spływają po jej policzkach. Nie panowała nad tym. Przed drzwiami wytarła twarz rękawem sweterka i od razu poszła do swojego pokoju. Obiecała Juanowi, że jeszcze dziś porozmawiają ale teraz nie miała na to najmniejszej ochoty. Wiedziała, że przyjdzie do niej do pokoju więc jak najszybciej próbowała się uspokoić. Położyła się na łóżku i przykryła głowę poduszką. Chwilę potem usłyszała jak Juan puka do drzwi.
- Czemu się tu zaszyłaś bez słowa? - zapytał z troską i podszedł bliżej łóżka
- Chciałabym zostać sama
- Co się stało? - usiadł na łóżku obok niej i nie zamierzał wychodzić zanim się nie dowie wszystkiego - Chodzi o Torresa?
- Nienawidzę go - powiedziała ze złością i zdjęła z głowy poduszkę. Usiadła obok Juana i mocno się w niego wtuliła
- Jesteś tego pewna? Ostatnio miałaś coraz lepszy humor, cały czas się uśmiechałaś i to chyba była właśnie jego zasługa. Ktoś go tu chyba polubił tylko nie chce się do tego przyznać - trafił w sam środek, Alicja na prawdę go lubiła tylko, że Fer stanowczo przesadził
- Nie ważne. Nie chcę gadać o tym idiocie. Mogę zostać sama?
- Nie musimy o nim gadać ale samej cię nie zostawię w takim humorze - uśmiechnął się chcąc dodać jej otuchy - Śpimy u mnie czy u ciebie?
- U mnie. Nie chce mi się wstawać - przykryła się kołdrą i ułożyła wygodnie na łóżku - Kocham cię braciszku
Juan rozpromieniał na te słowa i mocno ją przytulił. Zdał sobie sprawę, że też ją kocha, nawet bardzo. Tylko, że to nie była miłość jak do siostry. Kochał ją tak, jak facet kocha kobietę. Nie mógł jednak jej o tym powiedzieć, nie mógł tego po sobie pokazać. Nic więcej poza przyjaźnią nie mogło między nimi być. Tak było najbezpieczniej, ona tego chciała
- Też cię kocham siostrzyczko - pocałował ją w czoło, próbował uspokoić emocje i zasnąć



______________________________________________________________________
Jejku, jejku.. Kaszana...
PS: Staram się być na bieżąco u Was z rozdziałami ale nie zawsze mam na to czas. Dzisiaj postaram się nadrobić zaległości :)


wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 13

Alicja obudziła się następnego dnia wtulona w Juana. Strasznie bolało ją gardło i czuła się niewyraźnie po wczorajszym wieczorze. Podniosła głowę do góry aby zobaczyć czy jej przyjaciel jeszcze śpi. On jednak obudził się już dawno lecz w dalszym ciągu leżał na łóżku pozwalając sobie na spoglądanie na dziewczynę w trakcie, gdy ona spała.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytała ochrypniętym głosem. Ból gardła dawał jej się we znaki. Juan zanim cokolwiek powiedział, posłał jej jeden z najpiękniejszych uśmiechów i pocałował w czoło
- Zastanawiam się skąd Torres wiedział o tym, że masz urodziny - Ala odsunęła się od hiszpana i usiadła na przeciwko niego
- Był u mnie w kawiarni i usłyszał, że Adam składa mi życzenia - zauważyła, że Mata zezłościł się na te słowa i szybko podniósł się z pozycji leżącej do siedzącej
- Czy on nigdy nie da ci spokoju?
- Nie wiem - wzruszyła ramionami - Nawet nie wiesz jak bardzo bym tego chciała
- Lepiej niech się odczepi bo długo nie będę tego znosił
- Spokojnie - ponownie wtuliła się w jego tors - Nadal jest w Polsce więc prędko się nie spotkamy
- Chyba chciałaś powiedzieć, że nigdy - delikatnie odsunął kosmyk jej włosów, który zasłaniał jej oko. Ala skwitowała to uśmiechem i na przekór Juanowi znowu zarzuciła włosy. - Jesteś niemożliwa
- Dosyć tego leniuchowania - odsunęła się od Juana i powoli zaczęła schodzić z łóżka. - Co chcesz na śniadanie?
- O nie nie nie - momentalnie poderwał się z miejsca i posadził Alę ponownie na łóżku - Dzisiaj ja robię śniadanie. Wczoraj zawaliłem z urodzinami więc teraz to naprawię - szybko zszedł na dół w celu zrobienia jego popisowego dania czyli naleśników.
Ala kolejny już raz tego poranka się uśmiechnęła. Nawet myśl o Adamie nie mogła popsuć jej humoru, przecież ten człowiek to już jest przeszłość. Tak bardzo chciała, żeby to wreszcie okazało się prawdą.
Zeszła na dół po kilku minutach i od razu poczuła cudne zapachy wydobywające się z kuchni. Wzięła w ukryciu tabletkę na ból gardła i usiadła przy stole obserwując jak hiszpan radzi sobie z patelnią
- Może ci pomogę? - Juan nawet się nie odwrócił, tylko pokiwał przecząco głową - A może jednak?
- Mam cię stąd wynieść, czy pójdziesz sobie sama? - tym razem spojrzał na nią karcącym wrzokiem
- Dobra, idę sobie. - postanowiła, że da mu się wykazać skoro tak bardzo tego chciał
- Poczekaj w salonie. - uśmiechnął się do niej i wrócił do wcześniej wykonywanej czynności
 Zrobiła to o co ją poprosił. Jak grzeczna dziewczynka udała się do salonu i czekała. Po kilku minutach zaczęło jej się strasznie nudzić. Chciała sprawdzić telefon, czy nie dostała jakiegoś połączenia ale nigdzie nie mogła go znaleźć. Zanim Juan pojawił się ze śniadaniem ona zdążyła przeszukać praktycznie całe mieszkanie. Chciała nawet do siebie zadzwonić z domowego ale jej telefon był wyłączony
- Już jestem. Przepyszne naleśniki podane - położył dwa talerze na stolik i wrócił się po sok i dwie szklanki
- Skromny jak zawsze
- Mówisz tak, bo jeszcze nie spróbowałaś - usiadł obok niej i rozlał sok do szklanek - Smacznego
- Dzięki - odpowiedziała i zaczęła delektować się popisowym daniem przyjaciela - Nie kłamałeś, to jest przepyszne - tak długo z nim mieszkała a jeszcze nie miała pojęcia o tym, że robi tak zjadliwe naleśniki.. Była zaskoczona, sama nie potrafiłaby zrobić tego tak dobrze
- No widzisz. Ty mnie nie doceniasz - zrobił minę skrzywdzonego chłopczyka. Ala widząc to wybuchnęła śmiechem i pocałowała go w policzek
- Nie widziałeś mojego telefonu? Nigdzie go nie ma
- Nie - pokręcił przecząco głową - Spróbuj zadzwonić
- Próbowałam, jest wyłączony - powiedziała zrezygnowana
- Wczoraj jak wydzwaniałem to też mnie cały czas poczta łapała. Może gdzieś zostawiłaś jak byłaś z Ferem
- Chyba faktycznie został u niego w kurtce - poczuła ulgę. Bała się, że będzie musiała kupować nowy telefon a w starym miała dużo zdjęć rodzinnych, których nie chciała stracić. W końcu sama nie wie kiedy ich zobaczy, czy w ogóle się jeszcze spotkają
- Możesz mi powiedzieć dlaczego byłaś cała przemoczona jak wróciłaś?
- Jedzenie było pyszne - wstała od stołu i zaczęła po sobie sprzątać
- Ej no
- Kąpałam się na plaży. - odpowiedziała jak gdyby nigdy nic - Uwierz mi nic fajnego - zobaczyła zdziwienie w jego oczach
- Zawsze takie fajne akcje mnie omijają
- Biedaku ty mój - poklepała go po ramieniu - Niestety ja już się na to nie piszę. Dziękuję za śniadanie a teraz spadam do Torresa odebrać moją własność
Wstała od stołu, zmieniła buty, nałożyła kurtkę i poszła od razu w stronę domu przyjaciela. Przyjaciela? Sama nie wiedziała, jak można nazwać ich relacje. Na pewno było o niebo lepiej niż na samym początku. Była mu bardzo wdzięczna za wczorajszy wieczór. Jeszcze nikt jej tak pozytywnie nie zaskoczył. Może to jeszcze nie była przyjaźń taka jak z Juanem ale wszystko układało się zadziwiająco dobrze.
Spojrzała na zegarek, była dziesiąta trzydzieści. Miała nadzieję, że już się obudził. Zapukała niepewnie do drzwi bojąc się jak Nando zareaguje na jej widok. W końcu nigdy jeszcze u niego nie była. Po krótkim czasie drzwi się otworzyły a za nimi stał hiszpan opatulony grubym kocem
- Alicja? - zapytał zdziwiony - Wejdź proszę
- Cześć, ja tylko na chwilę - powiedziała nadal niepewna swojego. Fernando zaprosił ją do salonu i nie zważając na jej obecność położył się na kanapie okrywając kołdrą - Nie najlepiej wyglądasz - stwierdziła Ala chwilę się mu przyglądając.
- Dzięki za komplement - powiedział zachrypnięty - Pamiętaj przez kogo to wszystko. Widzę, że tobie nic nie jest
- Nie kazałam ci wchodzić do tej wody. Sam chciałeś - odrzekła z wyrzutem
- Spokojnie - wysilił się na mały uśmiech - Żartowałem. Dawno się nie kłóciliśmy i trochę się stęskniłem - Fer był strasznie osłabiony i każdy nawet najmniejszy gest kosztował go sporo siły ale mimo wszystko ponownie się do niej uśmiechnął
- Bardzo śmieszne. Masz szczęście, że jesteś chory bo - chciała dokończyć ale Torres jej przerwał
- Bo co?
- Bo dostał byś poduszką w łeb ale
- Ale? - przerwał jej jeszcze raz i od razu potem zauważył jej oburzenie
- Przestań mi się wcinać Torres - powiedziała z wyrzutem ale też z lekkim uśmiechem - Ale leżącego się nie bije, właśnie to chciałam powiedzieć - odrzekła dumnie i zaczęła zdejmować z siebie kurtkę
- Ślicznie wyglądasz jak się złościsz - chciał coś jeszcze dodać ale kaszel skutecznie mu to uniemożliwiał
Alicja uśmiechnęła się na te słowa. Była do niego odwrócona tyłem więc nie mógł tego zauważyć
- Zadzwonię do Juana i powiem, że nie będziesz na treningu - zwinnie zmieniła temat i chciała chwycić po telefon ale po chwili zorientowała się, że to właśnie po niego tutaj przyszła - Nie zostawiłam wczoraj u ciebie  telefonu w kurtce? - Fer kiwnął głową i wskazał na fotel naprzeciwko. Dziewczyna szybko włączyła telefon, poszła do najbliższego pomieszczenia, czyli kuchni i zadzwoniła do przyjaciela. Po kilku minutach znów była w salonie. Spojrzała na Torresa i zrobiło jej się go żal. To przez nią leżał teraz zakatarzony, gdyby nie jej głupie marzenie to nic takiego nie miało by miejsca
- Masz dziewczynę? - zapytała a on momentalnie podniósł głowę
- Niee - przeciągnął ostatnią samogłoskę i spojrzał podejrzliwie - A co? Chciałabyś nią być? - poruszył charakterystycznie brwiami
- Widzę, że nawet w chorobie żarty cię nie opuszczają. Pytam, bo chcę wiedzieć czy będzie się miał kto tobą zaopiekować
- Nie jestem małym dzieckiem. Poradzę sobie
- Nie wątpię - od razu wiedziała, że będzie chciał jej udowodnić, że sam da sobie radę i nie potrzebuje pomocy - Pozwól, że jednak zostanę tutaj trochę i dotrzymam ci towarzystwa - była sobota więc Alicja nie pracowała. Miała cały dzień wolny i postanowiła, że odkupi swoje winy i się nim zajmie
- Jeżeli nie masz nic lepszego do roboty - włączył mecz ligi angielskiej i skinieniem ręki zaprosił ją, żeby usiadła obok niego - To teraz moja kolej - powiedział, gdy dziewczyna usiadła obok
- Kolej na co? - zapytała zdezorientowana
- Na moje pytanie - spojrzał na nią przeszywającym wzrokiem - Masz chłopaka?
-  Nie mam - Odpowiedziała pewnie, nadal patrząc się w jego czekoladowe tęczówki
- A Juan?
- To tylko i aż przyjaciel. Nigdy nic między nami nie było
- Chciałabyś to zmienić? - zadawał te same pytania zarówno Ali jak i Juanowi i sam nie wiedział dlaczego i po co. Nie mógł powstrzymać swojej ciekawości
- Ja po prostu na niego nie zasługuję. Bałabym się, że go zranię - Odpowiedziała to, co czuła. Od samego początku obiecała sobie, że nie zamieni przyjaźni z Juanem na miłość, bo mogłoby to się źle dla nich skończyć
- Głupia jesteś - chwilę po tych słowach oberwał poduszką od Alicji - Znowu to robisz - odrzekł z uśmiechem
- Co?
- Złościsz się

____________________________________________________________
W zasadzie nic ciekawego w tym rozdziale się nie dzieję, ale musiałam przez to przebrnąć, żeby akcja trochę ruszyła

sobota, 2 marca 2013

Rozdział 12

Podobno po każdej burzy przychodzi słońce i jeśli patrzeć na relację Ali z Torresem to akurat to powiedzenie sprawdza się w zupełności. Dwójka nienawidzących się ludzi doszła wreszcie do porozumienia, zakopała topór wojenny i liczyła na lepsze jutro. Może i przeprosiny hiszpana były trochę wymuszone strachem, że jeśli tego nie zrobi to straci przyjaźń Juana ale dla Alicji liczył się gest. Sama miała już dość napiętej atmosfery, która od samego początku im towarzyszyła.
Zadowolona z przebiegu wczorajszego dnia poszła do pracy w znakomitym humorze. Wszystkie jej problemy zniknęły. Adama już nie ma a na dodatek Torres nie sprawia jej już zmartwień. Życie znowu nabrało kolorów ale nie patrzyła na nie przez różowe okulary. Przecież już nie raz doświadczyła, że szczęście bywa ulotne.
Pracę przerwał jej telefon. Na wyświetlaczu pojawił się nieznajomy numer, postanowiła, że odbierze.
- Tak słucham? - zapytała niepewnie
- Cześć Ala, tu Adam - nie musiał się jej przedstawiać. Od razu rozpoznała ten głos, serce o mało co jej nie stanęło.
- Co chcesz? - zapytała zdenerwowana - Prosiłam cię, żebyś zniknął z mojego życia - W momencie kiedy mówiła te słowa w drzwiach kawiarni zjawił się Fernando Torres. Alicja czuła się jeszcze bardziej zakłopotana. Odwróciła się w drugą stronę tak, żeby jej nie zauważył i słuchała dalej głosu dobiegającego ze słuchawki
- Chciałem ci złożyć życzenia urodzinowe. - Ala kompletnie zapomniała, że to już dziś
- Dziękuję za pamięć a teraz proszę zostaw mnie w spokoju 
- Ale.. - chciał coś jeszcze dodać, tylko, że dziewczyna mu na to nie pozwoliła
- Nie ma żadnego ale. Chcę zapomnieć. Nie dzwoń więcej - ostatnie słowa prawie, że wykrzyczała. Rozłączając połączenie jednocześnie się odwróciła. Fernando stał obok i uważnie się jej przyglądał
- Coś się stało? - zapytał zaciekawiony.
- Nic  - ominęła go i poszła za ladę
- No przecież widzę, jesteś zdenerwowana
- Nie prawda. Po prostu ktoś składał mi życzenia urodzinowe- zaczęła wycierać blat, który był idealnie czysty aby tylko na niego nie patrzeć
- I dlatego się tak wkurzyłaś? - Fer nie dawał za wygraną. Wyraźnie widział, że coś było nie tak
- Nie ważne, to moja sprawa. Nie interesuj się
- Myślałem, że się pogodziliśmy. Przecież przeprosiłem
- Tak ale to nie oznacza, że od teraz jesteśmy przyjaciółmi - odburknęła
- Masz rację - odpowiedział po chwili zastanowienia. - Pójdę już - odwrócił się zrezygnowany
- Poczekaj - złapała go za rękę - Przepraszam za moje zachowanie. Po prostu chcę o kimś zapomnieć a ten ktoś cały czas mi o sobie przypominała. Masz rację jestem trochę zdenerwowana. Chcesz kawy albo jakieś ciastko? - Po chwili zastanowienia zdała sobie sprawę, że nie warto znów kłócić się z hiszpanem i to przez Adama.
- Nie, może kiedy indziej. - uśmiechnął się - Muszę na prawdę już iść. Wszystkiego najlepszego - pocałował ją w policzek i wyszedł z kawiarni zanim Ala zdążyła podziękować. Usiadła na jednym z krzeseł i pomyślała, że Torres na pewno znów się na nią obraził. Przez następne godziny miała popsuty humor a przecież dzień zapowiadał się tak pięknie. Gdy miała już wychodzić do domu w drzwiach znowu pojawił się Torres. Tym razem była jeszcze bardziej zdziwiona niż wcześniej
- Witam ponownie - uśmiechnął się perliście i podarował jej piękne czerwone róże - Jeszcze raz wszystkiego najlepszego
- Dziękuję, nie musiałeś - odwzajemniła uśmiech. Zrobiło jej się miło i od razu humor znowu do niej powrócił.
- Przepraszam, że tylko kwiaty ale zwyczajnie nie wiedziałem, co mógłbym ci dać - podrapał się po głowie
- Tak jest super - powąchała kwiaty, które wyglądały pięknie
- Masz na dziś plany? Robicie z Juanem jakąś imprezę?
- Nie, on nawet nie wie o urodzinach. Ja sama też zapomniałam szczerze powiedziawszy - wzruszyła ramionami
- To świetnie - podaj jej płaszczyk i otworzył jej drzwi kawiarni - Mam pewien pomysł. Chciałbym cię jakoś przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie i nie przyjmuję sprzeciwu
- Przecież już wszystko ustaliliśmy. Nie gniewam się.
- Wsiadaj do samochodu - otworzył jej drzwi. Po chwili zastanowienia Alicja zrobiła to, o co ją prosił - Za kilka minut będziemy na miejscu - wsiadł na miejsce kierowcy i zaczął prowadzić samochód cicho podśpiewując
- Mogę wiedzieć gdzie jedziemy? - Zapytała ciekawa. Nie znała hiszpana zbyt dobrze i kompletnie nie wiedziała czego się ma po nim spodziewać
- Na plaże - odpowiedział pewnie
Dziewczyna o nic więcej nie pytała. Co chwila tylko spoglądała na swojego towarzysza, który ze skupieniem wpatrywał się w drogę. Po dosłownie pięciu minutach Fernando stanął na poboczu a dalszą drogę w stronę plaży pokonywali pieszo. Zatrzymali się przed wielkim rozłożonym kocem, na którym znajdowało się jedzenie, wino i kilka świeczek. Gdy Ala to zobaczyła nie wiedziała co ma powiedzieć. Głupio się czuła, Fernando zafundował jej scenariusz typowo randkowy a randką tego na pewno nazwać nie mogła. Nawet nie wiedziała jak ma się zachować
- Przepraszam, ale miałem mało czasu i nic lepszego nie przyszło mi do głowy - usiadł na kocu i skinieniem ręki poprosił o to samo Alicję
- Na prawdę nie musiałeś tego robić. - spojrzała na niego i usiadła naprzeciwko
- To żaden kłopot a w ten sposób mogę cię za wszystko przeprosić - chwycił za butelkę wina i rozlał je do kieliszków
- Już nie masz za co mnie przepraszać. - wzięła od niego lampkę i upiła jeden łyk. Była strasznie zestresowana. Nie wiedziała o czym ma z nim rozmawiać. Na szczęście Fernando zaproponował aby coś zjedli więc miała chwilę czasu gdzie mogła się odstresować
- Przepraszam cię za warunki w jakich jemy - faktycznie najwygodniej nie było. Nie mieli żadnego stolika, wszystko znajdowało się na kocu
- Przestań mnie za wszystko przepraszać - uśmiechnęła się do niego - Jest na prawdę w porządku. Lepsze to od siedzenia w domu
- Skoro tak mówisz
Z minuty na minutę atmosfera robiła się coraz weselsza. Zarówna Alicja jak i Fernando przyzwyczaili się do siebie i rozluźnili się. Wino na pewno w tym pomagało. Przestali się krępować a rozmowa przebiegała bardzo przyjaźnie.
- Opowiesz mi coś więcej o sobie? - zapytał Fer
- A co chciałbyś wiedzieć? - spojrzała się na niego i upiła kolejny łyk wina
- Na przykład kim był facet, który dziś do ciebie dzwonił i dlaczego tak bardzo chcesz o nim zapomnieć? - spojrzał niepewnie, po chwili jednak zdał sobie sprawę, że są to jej prywatne sprawy i nie ma prawa o nie pytać - Jak nie chcesz to nie mów
- To mój były. Przez niego jestem tu gdzie jestem i robiłam to co robiłam - położyła się na kocu i kontynuowała rozmowę. Po chwili Torres położył się obok niej. Dziewczyna opowiedziała mu o tym jak pokłóciła się z rodzicami, przespała się z taksówkarzem, o tym dlaczego była striptizerką i wszystkim innym zatrzymując się na poznaniu Juana i dragach. Fernando zdał sobie sprawę, że od samego początku źle oceniał Alicję. Nigdy nie dał się jej wytłumaczyć, wyciągnął pochopne wnioski i wiele razy bardzo ją zranił. Zrobiło się mu bardzo głupio. Nie miał odwagi nawet spojrzeć jej w oczy - Teraz znasz całą prawdę
- Przepraszam - odwrócił głowę w jej stronę - Nie wiedziałem.
- Nie mogłeś wiedzieć - wzruszyła ramionami
- Mogłem zapytać
- Pytałeś. Wtedy w klubie, powiedziałam, że zawsze marzyłam o tej pracy - Usiadła na kocu i spojrzała na wodę - Wiesz, zawsze jak byłam mała i oglądałam filmy to chciałam tak jak aktorzy wbiec w nocy do wody
- To co za problem? - wstał i zaczął zdejmować z siebie kurtkę - Rozbieraj się
- Żartujesz? Woda jest lodowata
- Masz urodziny, dzisiaj możesz spełniać marzenia. A jeśli zawsze tego chciałaś to teraz to zrób
Dziewczyna wstała powoli i niepewnie rozebrała się do bielizny. Nie wierzyła, że to robi. To było takie dziecinne ale mimo wszystko bardzo chciała to zrobić, uśmiech nie schodził jej z twarzy
- To głupi pomysł. Nie musisz tego robić - powiedziała Torresowi
- Wiem, że nie muszę. - uśmiechnął się perliście i wskoczył do wody co chwilę krzycząc z zimna. Alicja pobiegła za nim. Zanurzyli się cali, zimno przeszywało ich wskroś. Byli w wodzie dosłownie minutę a czuli, że za moment zamarzną
- W filmach to wyglądało o wiele fajniej - stwierdziła Ala i pośpiesznie zaczęła się ubierać. Fernando zrobił to samo a potem od razu chwycił po butelkę wina i zaczął pić z gwinta
- Nikt nie obiecywał, że będzie fajnie - podał jej butelkę. - Pij to się rozgrzejesz trochę - pocierał ręce aby je trochę ogrzać
- Dzięki, że to ze mną zrobiłeś. Przynajmniej nie tylko ja marznę - szturchnęła go w ramię i zaczęła pić. Fernando zdjął z siebie kurtkę i nałożył ją na dziewczynę - Przestań, będzie ci zimno
- Ja jestem Hiszpanem. Wiesz gorąca krew i te sprawy - puścił jej oczko. Alicja mimowolnie się zaśmiała.- Jedziemy do domu?
- Chyba idziemy - wyjęła kluczyli z jego kurtki, którą miała na sobie - Piłeś, nie będziesz prowadzić
- Trzeźwy jestem - odpowiedział pewnie - Na piechotę zejdzie nam z pół godziny
- Trudno, było myśleć o tym wcześniej. Przykro mi - pewnie ruszyła w stronę domu a Fernando zrezygnowany ruszył za nią. Przez całą drogę zamienili ze sobą kilka słów. Było im tak zimno, że nawet nie mieli siły mówić. Po dwudziestu minutach byli pod domem Juana. Ala zdjęła kurtkę i oddała ją Torresowi
- Dzięki za tą niespodziankę i w ogóle za wszystko - uśmiechnęła się do niego szczerze
- Zawsze do usług - przytulił ją i poszedł w stronę swojego domu.
Alicja pośpiesznie wpadła do domu i natychmiast chciała wejść do łazienki pod ciepły prysznic ale Juan ją zatrzymał
- Gdzie ty byłaś? Wiesz jak ja się martwiłem - przytulił ją i od razu poczuł, że dziewczyna jest przemoczona i zziębnięta - Co się stało?
- Zaraz ci powiem tylko daj mi dziesięć minut. - szybko weszła pod ciepły strumień wody, wysuszyła się i przebrała w suche ciuchy. Poszła do pokoju Juana i usiadła obok niego na łóżku
- Teraz możesz mówić? - przykrył ją kocem, który leżał na jego łóżku
- Byłam z Torresem na plaży - wzruszyła ramionami - Dowiedział się, że mam urodziny i postanowił mnie przeprosić za wszystko urządzając kolację
- Masz urodziny? Czego ja nic o tym nie wiem? - przybliżył się do niej i mocno ją przytulił - Wszystkiego najlepszego mała - pocałował ją w czoło. - Nawet nie mam prezentu - powiedział zmartwiony
- Daj spokój, już zbyt wiele dla mnie zrobiłeś, ale mogę dziś z tobą spać? - zrobiła maślane oczka
- No jasne - uśmiechnął się zawadiacko


_____________________________________________________________
Przepraszam! Wiem, że zawaliłam. Długo nic nie dodawałam a jak już coś jest to niestety ale niewypał.
Obiecuję, że się poprawię



wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 11

Fernando od kilku dni chodził jak struty. Myśl, że pójdzie na trening i będzie musiał oglądać Juana, który udaje, że go nie zna podcinała mu skrzydła. Nic mu się ostatnio nie układało a całą winę za to zrzucał na pojawienie się w Londynie Alicji. To przez nią nie mógł się dogadać ze swoim przyjacielem, przez nią zachowywali się jak zupełnie obcy sobie ludzie. Tak jakby kilkuletnia znajomość i przyjaźń nigdy nie miała miejsca. Był równocześnie wściekły na siebie, że nie potrafił powstrzymać swojego ciętego języka tylko obrażał dziewczynę w każdym możliwym momencie. Czemu to robił? Chyba dlatego, że zabierała mu przyjaciela. Odkąd się pojawiła Juan miał dla niego coraz mniej czasu, nie widywali się tak często jak to było przedtem. Dziewczyna zajmowała cały wolny czas Maty, który był kiedyś przeznaczony dla niego. Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że to jego wina, gdyby w pewnym momencie odpuścił Alicji to dziś mogliby ten czas spędzać we trójkę. To wszystko go dołowało, miał dość całej tej sytuacji
- Stary ile to jeszcze potrwa? - zapytał go Luiz na treningu
- Co takiego? - wyrwał się z zamyślenia
- Sytuacja z Juanem, moglibyście przestać zachowywać się jak dzieci? - Torres spojrzał na niego podejrzliwie, pouczał go facet który zawsze był najbardziej pokręcony i nieobliczalny - Przeproś ich i po sprawie. Wiesz, że przegiąłeś tylko twoja duma nie pozwala ci się do tego przyznać - klepnął go w ramię
- Chrzanisz! - odburknął i pobiegł na drugą stronę boiska. Nie miał już ochoty na dalsze kontynuowanie tej rozmowy. Brazylijczyk miał w stu procentach rację i Fernando zdawał sobie z tego sprawę ale nie chciał, żeby w to wszystko włączały się osoby trzecie. To była tylko i wyłącznie ich sprawa. Tylko i wyłącznie on mógł zrobić pierwszy krok aby coś się polepszyło i zdecydował się dziś to uczynić.
Po treningu wrócił do domu, zjadł coś, przebrał się i id razu poszedł w stronę domu Maty. Po drodze zahaczył jeszcze o kwiaciarnię, kupił tulipany, które przy najbliższym koszu wyrzucił. Nie chciał aby Alicja sobie pomyślała, że kwiatami chciał załatwić całą sprawę.
- Teraz albo nigdy - powiedział w duszy i zapukał do drzwi przyjaciela
- Fer? A co Ty tu robisz? - wpuścił go do środka - Jeżeli masz zamiar znowu obrażać Alicję to możesz już zacząć się zbierać do domu - uprzedził go na samym początku
- Spokojnie, obiecuję, że nic takiego się nie zdarzy
- Chodź do salonu - zrobił tak jak mu kazał Juan i usiadł na kanapie. Ucieszył się, że nie było tam dziewczyny, najpierw wolał porozmawiać z hiszpanem - No to o co chodzi?
- Chciałem cię przeprosić za to jak się ostatnio zachowywałem - powiedział ze spuszczoną głową
- Nie mnie powinieneś przepraszać - Juan nie okazywał żadnych emocji
- Wiem, zaraz z nią porozmawiam ale najpierw chciałem załatwić to z tobą - potarł dłońmi ze zdenerwowania
- Jeżeli Alicja zapomni o tym co było, to ja tym bardziej - uśmiechnął się chcąc dodać mu otuchy.
- To ja do niej idę. Jest w swoim pokoju?
- Tak - kiwnął głową i odprowadził go wzrokiem
Fernando wstał z kanapy i powoli szedł w stronę pokoju dziewczyny. Nogi miał jak z waty, serce waliło jak oszalałe. W głowie miał tysiące myśli, zastanawiał się jak zacząć rozmowę i nie miał pojęcia jak to zrobić. Stał chwilę przed drzwiami aż w końcu do nich zapukał
- Wejdź - odezwał się cichy głos po drugiej stronie. Ala była przekonana, że to Juan do niej przyszedł
- Cześć - zaczął niepewnie hiszpan. Od razu zauważył zdziwienie wymalowane na oczach dziewczyny.
- Co ty tu robisz? - zapytała i od razu wstała z łóżka do pozycji siedzącej
- Przyszedłem pogadać - nadal stał w drzwiach i nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Włożył ręce do kieszeni i po chwili je wyjął zdając sobie sprawę, że to niegrzeczne. Dziewczyna wpatrywała się w niego podejrzliwie, doszukiwała się podstępu - Przepraszam za to wszystko, co mówiłem na twój temat - wydobył z siebie prawie niedosłyszalnie
- Słucham? - wiedziała, co powiedział Torres ale nie mogła uwierzyć w to, że okazał skruchę i schował dumę do kieszeni.
- Przeprosić przyszedłem - powiedział tym razem już o wiele głośniej - Wiem, że nie miałem prawa cię oceniać. Zachowywałem się jak - zastanawiał się jakie określenie będzie najodpowiedniejsze
- Burak, idiota, prostak, cham.. - wyrecytowała
- Zrozumiałem - przerwał jej w tym momencie, był pewien, że mogłaby tak wymieniać jeszcze długo - Masz rację dlatego jeszcze raz cię przepraszam - odwrócił się i już chciał wyjść. Złapał za klamkę od drzwi gdy usłyszał jej cichy głos
- Ja też cię przepraszam - westchnęła. Torres odwrócił się do niej z uśmiechem
- Słucham? - chciał jeszcze raz to usłyszeć
- Przestań się zgrywać. Przepraszam! - tym razem powiedziała głośniej i o wiele pewniej. Chciała wreszcie zakopać topór wojenny. Nie liczyła na wielką przyjaźń ale choćby na to, że będą potrafili wytrzymać ze sobą bez niepotrzebnych spięć chociaż przez kilka minut
- Ty, mnie? Za co?
- Nie powinnam mówić ci jak grasz. Wcale nie znam się na piłce - poprawiła koc na łóżku aby w tym momencie nie spojrzeć mu w oczy.
- Zgoda? - podszedł do niej i wyciągnął do niej dłoń. Dziewczyna podniosła wzrok i spojrzała w jego czekoladowe tęczówki. Pierwszy raz odkąd go poznała nie widziała w nich wrogości
- Zgoda - uścisnęła jego dłoń
- Ja już pójdę na dół. Może zejdziesz ze mną do Juana? - zapytał niepewnie
- Lepiej będzie jak zostanę tutaj - uśmiechnęła się - Pewnie macie wiele spraw do obgadania
- Jak wolisz - chciał już wychodzić ale Ala znów go zatrzymała
- Torres - rzekła a on odwrócił się w jej stronę - Chcę żeby wszystko było jasne. Mówiłam Juanowi, żeby nie kłócił się z tobą z mojego powodu ale on nie chciał mnie słuchać - wzruszyła ramionami
- Okey, wiem jaki on jest - otworzył drzwi i odetchnął z ulgą gdy stanął po ich drugiej stronie. Od bardzo dawna nie czuł takiego stresu w rozmowie z drugą osobą. Cieszył się, że to już za nim i poszło nawet łatwiej niż sobie to wyobrażał. Zadowolony z siebie zbiegł szybko po schodach i od razu poszedł do salonu
- Nie pozabijaliście się? - usłyszał głos przyjaciela
- Jakoś się udało - odetchnął z ulgą
- Wszystko sobie wyjaśniliście? - dopytywał się Juan
- Raczej tak
- Nareszcie. Grasz w Fifę? - Torres uśmiechnął się, gdy usłyszał te słowa. Brakowało mu właśnie takich prostych czynności, które kiedyś były ich codziennością
- Jasne, że tak - chwycił za joystick i oboje zaczęli grać.
Pierwszy mecz był jednostronnym widowiskiem, Juan bardzo łatwo wygrał z Torresem 3:0
- Słaby jesteś - szturchnął blondyna - Zapomniałeś jak się gra. Alicja by cię nawet pokonała
- Grasz z nią w piłkę? - zapytał zdziwiony
- Czasem się zdarza. To co, mały rewanżyk?
- Jasne, tym razem tak łatwo ci nie pójdzie - szturchnął go w ramię i znowu zaczęli grać. Tym razem mecz był bardziej wyrównany, wynik po pierwszej połowie był remisowy
- Co takiego podoba ci się w tej dziewczynie? - zapytał Torres, był ciekaw, co ona w sobie takiego ma, że aż tak bardzo zainteresowała jego przyjaciela
- Musisz ją lepiej poznać żeby to zrozumieć. - dostrzegł, że Fer mu się przygląda - Goool! 1:0 dla mnie - wrzasnął uradowany
- Cholera! - uderzył ręką o kanapę -  Powiesz mi dlaczego pracowała w tym klubie? - ciągnął dalej temat Alicji
- Nie mogę, jak będzie chciała to sama ci o wszystkim powie - wzruszył ramionami
- Jesteście razem?
- Nie - odpowiedział stanowczo Juan - to tylko przyjaźń
- Chciałbyś, żeby to było coś więcej? - uważnie przyglądał się przyjacielowi
- Stary co to jakieś przesłuchanie? Graj, bo znowu dostaniesz po dupie - uciął całą rozmowę Mata i utkwił wzrok na telewizorze
Fernando już więcej o nic nie pytał, wciągnął się w grę i skoncentrował się na tym aby osiągnąć jak najlepszy wynik. Grali jeszcze przez jakiś czas. Czuł się tak jak dawniej, odzyskał przyjaciela i tylko to się liczyło. Wreszcie humor do niego powrócił.



___________________________________________________________
Z dedykacją dla meredith. Świetnie piszesz, więc nie możesz tak po prostu z tym skończyć po jednym opowiadaniu, mam nadzieję, że jeszcze coś stworzysz :)

poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 10

Kolejny raz miała zacząć od nowa, tym razem miała nadzieję, że przeszłość już nigdy nie zakłóci jej spokoju. Była o wiele silniejsza, wcześniejsze wydarzenia pozwoliły ukształtować jej charakter. Nie obawiała się Adama, była pewna, że wyraźnie i stanowczo dała mu do zrozumienia, że między nimi wszystko skończone. Juan cieszył się, że mogą zacząć wszystko od początku. Martwiła go jeszcze relacja Ali z Torresem ale obiecał sobie, że nad tym popracuje. Swój plan miał wcielić w życie już dzisiaj. Nie chciał aby dziewczyna weekend spędzała sama w domu więc zaplanował zabranie jej ze sobą na trening. Oprócz Fernanda nikt z drużyny nie wiedział o istnieniu dziewczyny. Chciał to zmienić ze względu na nią. W Londynie oprócz niego nie miała nikogo, dodatkowi znajomi na pewno dobrze by na nią wpłynęli.
Wszedł po cichu do jej pokoju, dziewczyna jeszcze spała. Nie mógł dłużej czekać na to aż sama się obudzi bo mieli za mało czasu
- Alicja wstawaj - początkowo mówił cicho ale gdy zorientował się, że to nie przynosi efektu podniósł ton głosu - Ala, no ruszaj się! - z łatwością ściągnął z niej kołdrę
- Czego ty ode mnie chcesz? - powiedziała zdenerwowana. Nie lubiła jak ktoś tak brutalnie ją budził
- Umyj się, ubierz i złaź na dół. Idziemy na Stamford Bridge
- Gdzie? - była tak zaspana, że wiadomości nie dochodziły do jej głowy
- Pójdziesz ze mną na trening - spojrzała na niego jak na idiotę i zabrała mu swoją kołdrę. Przykryła się tak, że wcale nie było jej widać
- Chyba oszalałeś, ja nigdzie nie idę - była już kilka razy na jego meczach ale trening to było całkiem coś innego. Nie miała na to ochoty
- Ruszaj się albo zaraz przyniosę wiadro z wodą - wysunęła głowę spod kołdry i znacząco się na niego spojrzała. Była pewna, że nie byłby do tego zdolny
- Doskonale wiesz, że będzie tam Torres a ja nie mam zamiaru go widzieć. Poza tym nikogo tam nie znam i będę się tam tylko nudzić - uznała, że i tak już nie zaśnie więc powoli zaczęła schodzić z łóżka
- Zapoznam cię z drużyną, trenerem a Torresem się nie przejmuj. - spojrzał na nią błagalnym wzrokiem - Mamy mało czasu, czekam na dole ze śniadaniem
- No dobrze - bez większego entuzjazmu się zgodziła. Była mu wdzięczna za wszystko co dla niej do tej pory zrobił i właśnie dlatego chciała mu się teraz w jakimś stopniu odpłacić.
Zjedli śniadanie i pojechali samochodem Juana na stadion. Dziewczyna była lekko zdenerwowana, obawiała się jak przyjmie ją ta cała zgraja piłkarzy, na dodatek Torres też miał tam być a to nie wróżyło niczego dobrego. Była na niego wściekła za ten ostatni pocałunek, nie miał prawa tego zrobić. Dała się mu podejść i to też ją wkurzało.
- Juan a czy wasz trener wie, że mam przyjść? - zapytała gdy wchodzili już na stadion
- Na pewno nie będzie miał nic przeciwko - prawda była taka, że hiszpan działał pod wpływem impulsu i dopiero dzisiaj wpadł na pomysł, żeby zabrać ze sobą przyjaciółkę. Był jednak pewny, że Benitez się zgodzi
- To ja przyjdę innym razem, pewnie będę wam dzisiaj przeszkadzać
- Nie gadaj głupot - złapał ją za rękę i zaprowadził do środka. Nie protestowała dłużej, zgodziła się już wcześniej żeby tu przyjść więc nie chciała robić problemów.
Juan kazał jej iść od razu na murawę a on miał się przebrać, porozmawiać z trenerem i zaraz do niej dołączyć. Zrobiła tak jak jej kazał i przystanęła sobie z boku boiska. Miała nadzieję, że odbędzie się niepotrzebnych spięć z Torresem chociaż szczerze w to wątpiła. Już po chwili zauważyła go jak szedł z Davidem Luizem w jej stronę
- Stary kto to? - zapytał zaciekawiony brazylijczyk - Ładna jest - gdy tylko to powiedział spotkał się z wściekłym wzrokiem blondyna
- Nikt warty uwagi. Muszę z nią zamienić dwa słowa
- Idę z tobą
Alicja od razu wiedziała, że nie będzie to miła pogawędka. Chciała udawać, że go nie widzi ale gdy dyskretnie na niego zerknęła ich spojrzenia się spotkały. Powtarzała sobie w duchu aby nie dać mu się sprowokować. Awantura w takim miejscu to nie byłby najlepszy pomysł i Juan mógłby mieć przez to problemy
- Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony hiszpan. Myślał, że po aferze z narkotykami już nigdy jej nie spotka, że Juan zrezygnuje z tej znajomości
- Stoję, nie widzisz?
- Bardzo śmieszne. Szukasz Juana, przyszłaś go przeprosić?
- Nie, przyszłam tu z nim i nic ci do tego. - odpowiedziała obojętnie. Spojrzała na Davida, który cały czas stał obok i wsłuchiwał się temu wszystkiemu. Gdy zauważył, że jej wzrok skierowany jest na niego wyciągnął do niej dłoń
- David Luiz jestem - posłał jej jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów - Miło mi cię poznać
- Alicja Lijewska - uścisnęła jego dłoń - Mi również miło
- Co u was taka napięta atmosfera? - Alicja machnęła ręką na znak, że nie warto o tym rozmawiać - Jesteś znajomą Juana? - ciągnął dalej, był zaciekawiony całą tą sytuacją
- Tak, przyjaźnimy się - usłyszała po chwili bezczelne prychnięcie hiszpana. Odwróciła się w jego stronę - Zamknij się wreszcie!
- Drogi Davidzie - Torres zwrócił się do klubowego kolegi - To nie jest tam jakaś zwykła przyjaciółka naszego Maty. Pamiętasz moje urodziny w klubie? Ona właśnie była moim prezentem. Alicja Lijewska w całej swojej okazałości - Brazylijczyk zlustrował ją wzrokiem od góry do dołu
- Daruj sobie - odpowiedziała wściekła hiszpanowi
- Nie rozumiem w takim razie dlaczego wtedy wróciłeś z tego spotkania taki niezadowolony - David puścił jej oczko i znowu się uśmiechnął, Czyżby on nie próbował jej oceniać? Była mile zaskoczona ale nie od dziś wiadomo było, że David jest zakręconym człowiekiem
- Widocznie nie docenił tego co miał - klepnęła Luiza w ramię i odeszła od nich. Wiedziała, że nie dając się sprowokować sprawiła Torresowi zawód i była z tego zadowolona
Miała na dzisiaj dość przebywania w tym miejscu, chciała wyjść tak aby Juan jej nie zauważył ale jak zawsze w takich sytuacjach ma pecha i właśnie wychodził on na boisko. Z daleka zauważył, że jest zdenerwowana, podszedł do niej od razu
- Przepraszam cię ale idę do domu. Nie wytrzymam z tym burakiem ani sekundy dłużej
- Ale co się stało? - spojrzał na nią uważnie i zauważył, że ucieka od niego wzrokiem
- Porozmawiamy w domu - pocałowała go w policzek i wyszła ze stadionu. Chłopak jeszcze przez chwilę stał w tym samym miejscu i przyglądał się jak jej sylwetka z sekundy na sekundę się oddala. Wzbierała się w nim złość. Miał dość takiego zachowania swojego przyjaciela, miarka się przebrała. Wszedł na murawę okropnie zdenerwowany, poszukiwał wzrokiem blondyna ale na pierwszy rzut oka go nie zauważył.
- Torres! - wrzasnął rozzłoszczony, chciał jak najszybciej się z nim rozmówić. Wszyscy jak jeden mąż odwrócili się w jego stronę, także sam zainteresowany
- Co tam?
- Co znowu nagadałeś Alicji, że sobie poszła? - Nie mówił tak jak zawsze. Widać było, że był zdenerwowany i Fernando to wyczuł
- Nic, samą prawdę. Przedstawiłem ją Davidowi - mówił pewny siebie. Czuł, że wzrok całej drużyny skierowany jest na nim i na Juanie
- Jaką prawdę do cholery? Wcale jej nie znasz a zdążyłeś ją ocenić. Nie masz żadnego prawa źle się o niej wyrażać
- Po tym co ostatnio widziałem mogę z łatwością stwierdzić, że to dziwka i narkomanka a ty jesteś ślepy - Po wypowiedzeniu tych słów zastanowił się czy dobrze zrobił. Nie każdy w drużynie musiał wiedzieć o prywatnych problemach Alicji
- Powinienem ci teraz dać w mordę - Juan spojrzał na niego jakby chciał go zabić - Nie zrobię tego bo jeszcze jesteś moim przyjacielem
- Jeszcze? - uśmiechnął się kpiąco - Ona jest nie warta twojego zachodu
- Zastanów się nad tym co robisz i mówisz. Jeśli nie przestaniesz gnębić Alicji to nie mamy o czym ze sobą gadać - odwrócił się i odszedł od blondyna
- Jesteś ślepy, całkiem ci odjebało na jej punkcie! - wrzasnął Torres. Mata jednak już nie zareagował na te słowa, zaczął trucht w ramach rozgrzewki. Nie zwracał w ogóle uwagi na to, że cała drużyna się mu przygląda. Na szczęście nie było przy całej tej akcji Beniteza, na pewno nie byłby zadowolony, że jego piłkarze rozwiązują swoje prywatne problemy w pracy.

____________________________________________________________________
Jest 10 rozdział :) Pisany na szybko więc mogą się pojawić jakieś błędy.