niedziela, 26 maja 2013

Epilog

"Prędzej czy później zostawimy odciski palców na klamce,
 którą powinniśmy nacisnąć
 i wtedy będą nazywać to niespełnioną miłością." 


O tym, co wydarzyło się rok temu w Londynie nikt nie chce pamiętać. Wszyscy zamknęli wspomnienia gdzieś głęboko w sobie i nie pozwalają im się wydostać. Zarówno Ala jak i Juan z Torresem postanowili wrócić do swojego starego życia. Życia, które pozbawione było zakłamania, podstępu, bólu, rozczarowania ale też miłości. Przede wszystkim miłości, która przecież dla ludzi podobno jest najważniejsza. Zamknęli ten rozdział w swoim życiu, mając nadzieję, że te najgorsze dni są już za nimi, że teraz będzie już tylko lepiej.
Alicja po upojnej nocy z Matą leżała w jego ramionach. Zerknęła na jego roześmiane tęczówki, które cały czas na nią spoglądały. Nie wiedziała jak się zachować, po prostu nie była pewna swoich uczuć a na dodatek w myślach krążył jej widok drwiącego z niej Torresa i cały ten ból znów powrócił
- Chyba nie powinniśmy - wydukała i spojrzała na niego niepewnie - Ja nie wiem... ja nie wiem, czy ja cię kocham - spuściła głowę nie wiedząc jak ma się zachować
- To nic - pocałował ją w czoło. - Poczekam. Czekałem bardzo długo, teraz też dam radę.
- Pokochasz moje popękane serce i skleisz je w jedną całość, żebym mogła nauczyć się kochać od nowa? - zapytała cicho wtulona w jego tors
- Posłuchaj tylko - przybliżył jej głowę do swojego serca - Bije tak szybko tylko przy tobie - pocałował ją w policzek. - Kocham twoje oczy, usta, nos. Kocham twoje rozpuszczone kręcone włosy ale też uwielbiam jak spinasz je w nierozgarniętego koka. Kocham to jak się złościsz i wtedy marszczysz swój nosek. To jak się uśmiechasz i oblewasz twarz rumieńcem, tak jak teraz - pogładził czule jej policzek - Cholernie podobasz mi się w sukience ale jeszcze bardziej w za luźnym swetrze,  w zbyt dużej bluzie, czy w mojej koszulce. Uwielbiam zasypiać przy twoim boku mogąc objąć cię w swoich ramionach. Kocham cię po prostu taką jaka jesteś i jedyne co mogę ci teraz obiecać to to, że już nigdy nie pozwolę aby pękło ci serce. - przytulił ją jeszcze mocniej i odgarnął jej kosmyk włosów z czoła - Nie musisz nic mówić. Poczekam
- Przepraszam - szepnęła
- Nie masz za co. Chodźmy spać, pogadamy rano - odparł i pocałował ją w usta
Alicja zamknęła oczy i próbowała rozwiązać tę zagmatwaną sytuację. Nie wiedziała jak ma się w niej odnaleźć. Czuła, że kocha Torresa, choć uczucie to powoli przepełniała nienawiść. Jeszcze nikt z niej tak nie zadrwił, tak bardzo nie zranił. Wiedziała, że nigdy nie potrafiłaby mu tego wybaczyć, za bardzo zabolało ją to, co zrobił, to jak ją potraktował  Jednocześnie zdała sobie sprawę, że może minąć sporo czasu zanim ona pokocha Juana tak mocno jak on ją. To, co przed chwilą jej powiedział było tak szczere i piękne, że przestraszyła się tego wszystkiego. Tego ogromu uczucia którym darzył ją Juan. Jeszcze raz na niego zerknęła upewniając się, że Hiszpan na pewno śpi. Słyszała jego miarowy oddech i poczuła jak po policzkach płyną jej słone łzy. Szybko je otarła i najdelikatniej jak potrafiła wyswobodziła się z jego ramion i poszła na palcach do łazienki, żeby się ubrać. Wiedziała, że go tym zrani ale dla jego dobra musiała tak postąpić. Zadziałał instynkt. Wróciła do pokoju z kartką papieru, którą pozostawiła na szafce nocnej. Zerknęła jeszcze raz na to co napisała: "Odchodzę. Tak będzie lepiej dla Ciebie. Wiem, że prędzej czy później bym Cię zraniła jeszcze bardziej niż w tym momencie a tego bym nie zniosła. Jestem nie warta Twojego cierpienia. Podziękuj Torresowi za wspaniałą lekcję życia.. Niczego nie żałuję. Jesteś najwspanialszy!" Chciała go pocałować na pożegnanie ale bała się, że go obudzi a nie zniosłaby widoku jego smutnych tęczówek. Wyszła z jego domu zalana łzami, zabierając ze sobą tylko małą torebkę z telefonem i pieniędzmi. Czuła się jak wrak człowieka. Nie potrafiła postąpić inaczej choć bardzo chciała.

Minął rok. Okrągły, długi rok odkąd trójka dawnych przyjaciół widziała się po raz ostatni. Rok, odkąd zamienili ze sobą ostatnie słowo, wymienili się spojrzeniami.
Juan do dziś nie może się pogodzić z tą sytuacją. Gdyby wtedy wiedział, że widzi swoją ukochaną po raz ostatni wiele rzeczy by zmienił. Spróbowałby zapamiętać każdy najmniejszy szczegół, smak jej ust, ciepło jej głosu, delikatność rąk, cudowne iskierki w oczach. Teraz już to wszystko nie miało sensu. I choć w ciągu dnia jakoś udawało mu się przetrwać, to w nocy wszystko się sypało. Samotność rozdzierała go od środka, każde wspomnienie o niej była jak mała igiełka, która boleśnie kuła w obolałe serce. I tak każdego dnia. Z całych sił próbował zapomnieć. Nie potrafił. Przez ostatni rok został mistrzem udawania, że wszystko jej w porządku a tak na prawdę od momentu odejścia Alicji było źle, nawet gorzej niż źle..
Fernando Torres też był całkiem innym człowiekiem. Widząc Juana, rozmawiając z nim czuł, że zranił nie tylko Alicję, zranił też najbliższego przyjaciela. Nie miał żadnej satysfakcji ze swojej zemsty. Z każdym kolejnym dniem było coraz gorzej. Już nawet nie chodziło o to, że Juan cierpiał. Chodziło o to, że on sam nie potrafi pogodzić się z tym co zrobił. Brakowało mu Alicji, z każdą sekundą coraz mocniej. Gdzieś w trakcie realizowania swojego planu nie zauważył uczucia jakie się w nim narodziło. Zemsta przysłoniła mu cały świat i dopiero po roku czasu jest w stanie powiedzieć, że kochał tą dziewczynę, że jest idiotą, że przegrał. Tak, Fernando Torres przegrał..
Alicja wróciła do Polski. Nie chciała zostać w Londynie, w mieście gdzie tak wiele wycierpiała. Nie miała też w sobie na tyle siły aby wrócić do rodzinnego domu i spowiadać się przed rodzicami. Wybrała najprostszą drogę, choć też najgorszą z możliwych. Stanęła przed drzwiami swojego byłego chłopaka Adama i zapukała oczekując na to, aż znowu go ujrzy. Ponownie otrzymała od losu nową, czystą, niezapisaną kartę. Nie potrafiła z niej jednak dobrze skorzystać. Jej historia zatoczyła koło i znów była w Polsce, z tym samym facetem, który krzywdzi. Znów tak na prawdę była sama na własne życzenie.


_____________________________________________________________________

Nawet nie wiecie jak bardzo się przywiązałam do tego opowiadania, do tych bohaterów. Pisząc ten epilog prawie się popłakałam, bo wiem, że zraniłam Juana a on na to w żaden sposób nie zasługiwał. Od początku zaplanowałam to tak zakończyć i dlatego teraz nic nie zmieniłam, chociaż chciałam...
Dziękuję Wam wszystkim bardzo za to, że tyle ze mną wytrzymałyście. Bez Was bym nie wytrwała do końca. Nie będę wymieniać, bo nie chcę nikogo pominąć.
Postanowiłam, że nie żegnam się z Wami tak na zawsze. W głowie mam kolejne opowiadanie z Davidem Luizem w roli głównej. http://twoj-usmiech-jej-lekarstwem.blogspot.com/  Niedługo powinien się pojawić prolog.:)
Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam i jeszcze raz za wszystko Wam dziękuję! Za każdy komentarz, miłe słowo :)