Życie jest przewrotne i jeszcze nikt z nas nigdy nie przewidział swojego scenariusza. Tak było i z Alicją. Gdyby ktoś jakiś czas temu powiedział jej, że będzie się tak dobrze dogadywała z Torresem, po prostu by tego kogoś wyśmiała. Nikt nie przypuszczał, nawet Juan, który uparcie do tego dążył, że ich relacje mogą się tak ocieplić. Z dnia na dzień było coraz lepiej. Ala czuła się w jego towarzystwie swobodnie, tak jakby znali się od maleńkiego.
Przez ostatnie trzy dni starała się jak najlepiej nim opiekować. Od razu po pracy szła do jego domu i wracała do Juana dopiero późnym wieczorem. Z początku robiła to z poczucia obowiązku a potem z ogromnym zapałem i chęcią przekraczała próg jego domu. Cieszył ją widok Fernando powracającego do zdrowia. Coraz częściej łapała się na tym, że o nim myśli, martwi się o niego, zastanawia się, co w tym momencie robi. Momentalnie pojawiał się na jej twarzy uśmiech. Po chwili jednak karciła się za to wszystko. Byli przyjaciółmi, dobrymi przyjaciółmi ale niczym więcej.
W kolejne popołudnie wróciła z kawiarni od razu do domu Juana. Torres zdecydowanie lepiej się czuł więc nie chciała mu się narzucać. Zmęczona zrzuciła z siebie kurtkę, zdjęła buty i poszła do salonu usiąść na kanapie obok przyjaciela. Pocałowała go w policzek na powitanie i oparła się o jego ramie
- Myślałem, że znów dziś pójdziesz do Torresa - powiedział Juan przełączając kanały w telewizji
- Jest już praktycznie zdrowy i nie ma już takiej potrzeby - sprytnie zabrała mu pilot i przełączyła na mecz Arsenalu z Liverpoolem
- Oglądałem już to - odrzekł oburzony i chciał odebrać jej pilot ale Alicja się nie dawała
- Ale ja nie - wystawiła mu język i po chwili gorzko tego pożałowała, bo Hiszpan zaczął ją łaskotać - Przestań, błagam cię - powiedziała z trudem bo śmiech jej to uniemożliwiał
- Stęskniłem się za tobą, wiesz? - znajdował się teraz nad Alicją, która leżała na łóżku. Wpatrywał się w nią swoimi tęczówkami i nadal łaskotał
- Ja za tobą też ale już przestań - spojrzała na niego błagalnie ale nic to nie podziałało. Z opresji wybawił ją dzwonek do drzwi - Ja otworzę - odrzekła uradowana i poszła w stronę drzwi. Otworzyła je i zobaczyła w nich Torresa. Ucieszyła się na jego widok, sama była zdziwiona, że tak bardzo.
- Cześć piękna - powiedział uśmiechnięty i pocałował ją w policzek. Dziewczyna poczuła jak się rumieni i szybko spuściła głowę aby tego nie zauważył
- Hej, wejdź do salonu. Juan ogląda jakiś mecz - odwróciła się i chciała pójść do kuchni
- Poczekaj - złapał ją za rękę - Chciałem ci bardzo podziękować za to, że przez te ostatnie dni się mną opiekowałaś - podszedł do niej bliżej i wpatrywał się prosto w jej oczy
- Drobiazg - szybko odwróciła głowę w drugą stronę. Nie mogła dłużej się na niego patrzeć. Czuła, że jego wzrok z sekundy na sekundę coraz bardziej ją hipnotyzuje
- Jak mogę się odwdzięczyć? - złapał dłonią jej twarz i odwrócił w jego stronę tak, że ich spojrzenia znów się spotkały
- Nie musisz niczego robić
- Ale chcę. Może wpadniesz dzisiaj do mnie?
- Okey - odpowiedziała niepewnie
- Będę czekać - uśmiechnął się ukazując szereg białych zębów - Pozdrów Juana - pocałował ją w policzek i wyszedł z domu.
Alicja poczuła jakąś dziwną ulgę, gdy tylko opuścił to pomieszczenie. Czuła, że atmosfera między nimi gęstnieje i nie wiedziała jak ma się zachować.Wróciła do salonu i ponownie usiadła obok Juana
- Kto to? - zapytał ciekawy
- Fernando. Przyszedł mi podziękować i kazał cię pozdrowić
- Czego nie został nawet na chwilę?
- Może się spieszył. Nie wiem - odpowiedziała obojętnie
- Trudno - odwrócił głowę w jej stronę - To co dziś robimy? Idziemy na miasto?
- Torres mnie przed chwilą zaprosił do siebie i powiedziałam, że przyjdę - zauważyła grymas na jego twarzy
- Myślałem, że spędzimy dzisiaj trochę czasu. Jutro wyjeżdżam na kilka dni do Hiszpanii na zgrupowanie kadry - powiedział smutny
- Przepraszam, całkiem o tym zapomniałam. Zaraz zadzwonię i to odwołam
- Nie trzeba - wymusił w sobie sztuczny uśmiech - Nie będziecie zmieniać przeze mnie planów
- Postaram się jak najszybciej wrócić - przytuliła się do niego a potem poszła do pokoju się wykąpać i ogarnąć do wyjścia. Po 45 minutach była mniej więcej gotowa. Ubrała się w rurki, białą bluzkę a na to niebieski sweterek. Rozpuściła długie, kręcone włosy i lekko się pomalowała
- Niedługo wracam! - krzyknęła do Juana i wyszła z domu. Pod drzwiami Torresa była po kilku minutach. Nawet nie wiedziała po co konkretnie tam idzie. W końcu hiszpan nie mówił jej jakie ma plany.Zadzwoniła dzwonkiem i czekała na blondyna. Otworzył jej po chwili a jedyne co w tamtym momencie zauważyła to to, że nie miał na sobie koszulki. Wpatrywała się na jego idealnie wyrzeźbiony tors z zachwytem. Gdy przyzwyczaiła się do tego widoku zorientowała się, że nawet się nie przywitała. Szybko podniosła swój wzrok. Fernando stał uradowany widząc jak na nią działa
- Jak już się napatrzyłaś to możesz wejść do środka - powiedział wciąż się uśmiechając od ucha do ucha
- Cześć brzydalu - odrzekła złośliwie i weszła do środka. Zdjęła kurtkę, buty i bez pozwolenia poszła do salonu i usiadła na kanapie. Hiszpan po chwili zrobił to samo i siedząc obok nie spuszczał z niej wzroku - Ubierz się, jeżeli nie chcesz mnie przestraszyć
- I tak wiem, że cholernie ci się podobam - odpowiedział z wielką pewnością siebie i poszedł do szafy po koszulkę
- Nie schlebiaj sobie - spoglądała jak zakłada na siebie górną część ubrania - Teraz jest o wiele lepiej
Fernando znowu usiadł obok niej i złapał dłonią za jej podbródek, tak, że ich spojrzenia się spotkały a ich twarze dzieliły centymetry. Przybliżył się do niej tak blisko jak tylko mógł i delikatnie musnął jej usta. Odsunął się na chwilę by zobaczyć jej reakcję i po chwili znów ich usta się spotkały. Tym razem pocałunek był o wiele odważniejszy i bardziej romantyczny. Hiszpan głaskał przy tym policzek Alicji i odgarniał z twarzy jej włosy a ona czuła jak w jej brzuchu zbiera się stado motyli. Nie protestowała, w zupełności oddała się temu pocałunkowi. Już od dawna miała na to ochotę.
- Śliczna jesteś - wyszeptał jej do ucha Fernando i zaczął czule całować jej szyję. Dziewczyna mruknęła z zadowolenia i jeszcze bardziej się w niego wtuliła. Chciała trwać w tym uścisku jak najdłużej
- Nic nie powiesz?
- Nie bardzo wiem co - odpowiedziała niepewnie
- Lubisz mnie choć trochę? - zapytał przeszywając ją wzrokiem
- Yhym - mruknęła i po raz pierwszy sama wyszła z inicjatywą aby go pocałować
- To mi zdecydowanie wystarczy - odpowiedział gładząc jej policzek
- Masz coś do jedzenia? Strasznie zgłodniałam - musnęła go jeszcze w usta i poszła do kuchni a Fer za nią. Zrobili dla siebie stos kanapek śmiejąc się przy tym i wygłupiając.Zjedli prawie wszystko nawzajem się karmiąc
- Ale się najadłam - Alicja rzuciła się na łóżko w pokoju hiszpana i złapała się za brzuch. Po chwili Fernando położył się obok niej i zaczął ją namiętnie całować
- Muszę już iść, Juan jutro jedzie do Hiszpanii. Ty nie jedziesz to zobaczymy się później - Fer nie dostał powołania ze względu na słabą formę.
- Zostań jeszcze trochę
- Nie mogę. Obiecałam mu to
- Proszę tylko o dziesięć minut - wsparł się na łokciu i palcem wodził po jej ustach by po chwili znów złączyć się z nią w pocałunku. Jego dłonie poczynały sobie coraz śmielej i zaczęły błądzić pod koszulkę Ali. - Teraz żałuję, że w moje urodziny w klubie nie pozwoliłem ci się rozebrać
- Nie wracajmy do tego, proszę - złapała za jego dłoń
- Jest jeszcze jakakolwiek szansa, żebym doczekał się kiedyś takiego występu - wyszeptał jej do ucha
- Słucham? - denerwował ją ten temat i zachowanie Torresa tez coraz bardziej jej się nie podobało
- Mogę nawet zapłacić
- Jesteś idiotą! - wstała oburzona z łóżka - Nie jestem twoją dziwką - wykrzyczała mu i szybko wybiegła z jego domu
Fernando dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego jaką popełnił głupotę. Chciał za nią pobiec ale było już za późno. Był na siebie wściekły, wszystko idealnie spieprzył.
Ala drogę do domu pokonała biegnąc. Nawet nie czuła jak łzy spływają po jej policzkach. Nie panowała nad tym. Przed drzwiami wytarła twarz rękawem sweterka i od razu poszła do swojego pokoju. Obiecała Juanowi, że jeszcze dziś porozmawiają ale teraz nie miała na to najmniejszej ochoty. Wiedziała, że przyjdzie do niej do pokoju więc jak najszybciej próbowała się uspokoić. Położyła się na łóżku i przykryła głowę poduszką. Chwilę potem usłyszała jak Juan puka do drzwi.
- Czemu się tu zaszyłaś bez słowa? - zapytał z troską i podszedł bliżej łóżka
- Chciałabym zostać sama
- Co się stało? - usiadł na łóżku obok niej i nie zamierzał wychodzić zanim się nie dowie wszystkiego - Chodzi o Torresa?
- Nienawidzę go - powiedziała ze złością i zdjęła z głowy poduszkę. Usiadła obok Juana i mocno się w niego wtuliła
- Jesteś tego pewna? Ostatnio miałaś coraz lepszy humor, cały czas się uśmiechałaś i to chyba była właśnie jego zasługa. Ktoś go tu chyba polubił tylko nie chce się do tego przyznać - trafił w sam środek, Alicja na prawdę go lubiła tylko, że Fer stanowczo przesadził
- Nie ważne. Nie chcę gadać o tym idiocie. Mogę zostać sama?
- Nie musimy o nim gadać ale samej cię nie zostawię w takim humorze - uśmiechnął się chcąc dodać jej otuchy - Śpimy u mnie czy u ciebie?
- U mnie. Nie chce mi się wstawać - przykryła się kołdrą i ułożyła wygodnie na łóżku - Kocham cię braciszku
Juan rozpromieniał na te słowa i mocno ją przytulił. Zdał sobie sprawę, że też ją kocha, nawet bardzo. Tylko, że to nie była miłość jak do siostry. Kochał ją tak, jak facet kocha kobietę. Nie mógł jednak jej o tym powiedzieć, nie mógł tego po sobie pokazać. Nic więcej poza przyjaźnią nie mogło między nimi być. Tak było najbezpieczniej, ona tego chciała
- Też cię kocham siostrzyczko - pocałował ją w czoło, próbował uspokoić emocje i zasnąć
______________________________________________________________________
Jejku, jejku.. Kaszana...
PS: Staram się być na bieżąco u Was z rozdziałami ale nie zawsze mam na to czas. Dzisiaj postaram się nadrobić zaległości :)
wtorek, 26 marca 2013
wtorek, 12 marca 2013
Rozdział 13
Alicja obudziła się następnego dnia wtulona w Juana. Strasznie bolało ją gardło i czuła się niewyraźnie po wczorajszym wieczorze. Podniosła głowę do góry aby zobaczyć czy jej przyjaciel jeszcze śpi. On jednak obudził się już dawno lecz w dalszym ciągu leżał na łóżku pozwalając sobie na spoglądanie na dziewczynę w trakcie, gdy ona spała.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytała ochrypniętym głosem. Ból gardła dawał jej się we znaki. Juan zanim cokolwiek powiedział, posłał jej jeden z najpiękniejszych uśmiechów i pocałował w czoło
- Zastanawiam się skąd Torres wiedział o tym, że masz urodziny - Ala odsunęła się od hiszpana i usiadła na przeciwko niego
- Był u mnie w kawiarni i usłyszał, że Adam składa mi życzenia - zauważyła, że Mata zezłościł się na te słowa i szybko podniósł się z pozycji leżącej do siedzącej
- Czy on nigdy nie da ci spokoju?
- Nie wiem - wzruszyła ramionami - Nawet nie wiesz jak bardzo bym tego chciała
- Lepiej niech się odczepi bo długo nie będę tego znosił
- Spokojnie - ponownie wtuliła się w jego tors - Nadal jest w Polsce więc prędko się nie spotkamy
- Chyba chciałaś powiedzieć, że nigdy - delikatnie odsunął kosmyk jej włosów, który zasłaniał jej oko. Ala skwitowała to uśmiechem i na przekór Juanowi znowu zarzuciła włosy. - Jesteś niemożliwa
- Dosyć tego leniuchowania - odsunęła się od Juana i powoli zaczęła schodzić z łóżka. - Co chcesz na śniadanie?
- O nie nie nie - momentalnie poderwał się z miejsca i posadził Alę ponownie na łóżku - Dzisiaj ja robię śniadanie. Wczoraj zawaliłem z urodzinami więc teraz to naprawię - szybko zszedł na dół w celu zrobienia jego popisowego dania czyli naleśników.
Ala kolejny już raz tego poranka się uśmiechnęła. Nawet myśl o Adamie nie mogła popsuć jej humoru, przecież ten człowiek to już jest przeszłość. Tak bardzo chciała, żeby to wreszcie okazało się prawdą.
Zeszła na dół po kilku minutach i od razu poczuła cudne zapachy wydobywające się z kuchni. Wzięła w ukryciu tabletkę na ból gardła i usiadła przy stole obserwując jak hiszpan radzi sobie z patelnią
- Może ci pomogę? - Juan nawet się nie odwrócił, tylko pokiwał przecząco głową - A może jednak?
- Mam cię stąd wynieść, czy pójdziesz sobie sama? - tym razem spojrzał na nią karcącym wrzokiem
- Dobra, idę sobie. - postanowiła, że da mu się wykazać skoro tak bardzo tego chciał
- Poczekaj w salonie. - uśmiechnął się do niej i wrócił do wcześniej wykonywanej czynności
Zrobiła to o co ją poprosił. Jak grzeczna dziewczynka udała się do salonu i czekała. Po kilku minutach zaczęło jej się strasznie nudzić. Chciała sprawdzić telefon, czy nie dostała jakiegoś połączenia ale nigdzie nie mogła go znaleźć. Zanim Juan pojawił się ze śniadaniem ona zdążyła przeszukać praktycznie całe mieszkanie. Chciała nawet do siebie zadzwonić z domowego ale jej telefon był wyłączony
- Już jestem. Przepyszne naleśniki podane - położył dwa talerze na stolik i wrócił się po sok i dwie szklanki
- Skromny jak zawsze
- Mówisz tak, bo jeszcze nie spróbowałaś - usiadł obok niej i rozlał sok do szklanek - Smacznego
- Dzięki - odpowiedziała i zaczęła delektować się popisowym daniem przyjaciela - Nie kłamałeś, to jest przepyszne - tak długo z nim mieszkała a jeszcze nie miała pojęcia o tym, że robi tak zjadliwe naleśniki.. Była zaskoczona, sama nie potrafiłaby zrobić tego tak dobrze
- No widzisz. Ty mnie nie doceniasz - zrobił minę skrzywdzonego chłopczyka. Ala widząc to wybuchnęła śmiechem i pocałowała go w policzek
- Nie widziałeś mojego telefonu? Nigdzie go nie ma
- Nie - pokręcił przecząco głową - Spróbuj zadzwonić
- Próbowałam, jest wyłączony - powiedziała zrezygnowana
- Wczoraj jak wydzwaniałem to też mnie cały czas poczta łapała. Może gdzieś zostawiłaś jak byłaś z Ferem
- Chyba faktycznie został u niego w kurtce - poczuła ulgę. Bała się, że będzie musiała kupować nowy telefon a w starym miała dużo zdjęć rodzinnych, których nie chciała stracić. W końcu sama nie wie kiedy ich zobaczy, czy w ogóle się jeszcze spotkają
- Możesz mi powiedzieć dlaczego byłaś cała przemoczona jak wróciłaś?
- Jedzenie było pyszne - wstała od stołu i zaczęła po sobie sprzątać
- Ej no
- Kąpałam się na plaży. - odpowiedziała jak gdyby nigdy nic - Uwierz mi nic fajnego - zobaczyła zdziwienie w jego oczach
- Zawsze takie fajne akcje mnie omijają
- Biedaku ty mój - poklepała go po ramieniu - Niestety ja już się na to nie piszę. Dziękuję za śniadanie a teraz spadam do Torresa odebrać moją własność
Wstała od stołu, zmieniła buty, nałożyła kurtkę i poszła od razu w stronę domu przyjaciela. Przyjaciela? Sama nie wiedziała, jak można nazwać ich relacje. Na pewno było o niebo lepiej niż na samym początku. Była mu bardzo wdzięczna za wczorajszy wieczór. Jeszcze nikt jej tak pozytywnie nie zaskoczył. Może to jeszcze nie była przyjaźń taka jak z Juanem ale wszystko układało się zadziwiająco dobrze.
Spojrzała na zegarek, była dziesiąta trzydzieści. Miała nadzieję, że już się obudził. Zapukała niepewnie do drzwi bojąc się jak Nando zareaguje na jej widok. W końcu nigdy jeszcze u niego nie była. Po krótkim czasie drzwi się otworzyły a za nimi stał hiszpan opatulony grubym kocem
- Alicja? - zapytał zdziwiony - Wejdź proszę
- Cześć, ja tylko na chwilę - powiedziała nadal niepewna swojego. Fernando zaprosił ją do salonu i nie zważając na jej obecność położył się na kanapie okrywając kołdrą - Nie najlepiej wyglądasz - stwierdziła Ala chwilę się mu przyglądając.
- Dzięki za komplement - powiedział zachrypnięty - Pamiętaj przez kogo to wszystko. Widzę, że tobie nic nie jest
- Nie kazałam ci wchodzić do tej wody. Sam chciałeś - odrzekła z wyrzutem
- Spokojnie - wysilił się na mały uśmiech - Żartowałem. Dawno się nie kłóciliśmy i trochę się stęskniłem - Fer był strasznie osłabiony i każdy nawet najmniejszy gest kosztował go sporo siły ale mimo wszystko ponownie się do niej uśmiechnął
- Bardzo śmieszne. Masz szczęście, że jesteś chory bo - chciała dokończyć ale Torres jej przerwał
- Bo co?
- Bo dostał byś poduszką w łeb ale
- Ale? - przerwał jej jeszcze raz i od razu potem zauważył jej oburzenie
- Przestań mi się wcinać Torres - powiedziała z wyrzutem ale też z lekkim uśmiechem - Ale leżącego się nie bije, właśnie to chciałam powiedzieć - odrzekła dumnie i zaczęła zdejmować z siebie kurtkę
- Ślicznie wyglądasz jak się złościsz - chciał coś jeszcze dodać ale kaszel skutecznie mu to uniemożliwiał
Alicja uśmiechnęła się na te słowa. Była do niego odwrócona tyłem więc nie mógł tego zauważyć
- Zadzwonię do Juana i powiem, że nie będziesz na treningu - zwinnie zmieniła temat i chciała chwycić po telefon ale po chwili zorientowała się, że to właśnie po niego tutaj przyszła - Nie zostawiłam wczoraj u ciebie telefonu w kurtce? - Fer kiwnął głową i wskazał na fotel naprzeciwko. Dziewczyna szybko włączyła telefon, poszła do najbliższego pomieszczenia, czyli kuchni i zadzwoniła do przyjaciela. Po kilku minutach znów była w salonie. Spojrzała na Torresa i zrobiło jej się go żal. To przez nią leżał teraz zakatarzony, gdyby nie jej głupie marzenie to nic takiego nie miało by miejsca
- Masz dziewczynę? - zapytała a on momentalnie podniósł głowę
- Niee - przeciągnął ostatnią samogłoskę i spojrzał podejrzliwie - A co? Chciałabyś nią być? - poruszył charakterystycznie brwiami
- Widzę, że nawet w chorobie żarty cię nie opuszczają. Pytam, bo chcę wiedzieć czy będzie się miał kto tobą zaopiekować
- Nie jestem małym dzieckiem. Poradzę sobie
- Nie wątpię - od razu wiedziała, że będzie chciał jej udowodnić, że sam da sobie radę i nie potrzebuje pomocy - Pozwól, że jednak zostanę tutaj trochę i dotrzymam ci towarzystwa - była sobota więc Alicja nie pracowała. Miała cały dzień wolny i postanowiła, że odkupi swoje winy i się nim zajmie
- Jeżeli nie masz nic lepszego do roboty - włączył mecz ligi angielskiej i skinieniem ręki zaprosił ją, żeby usiadła obok niego - To teraz moja kolej - powiedział, gdy dziewczyna usiadła obok
- Kolej na co? - zapytała zdezorientowana
- Na moje pytanie - spojrzał na nią przeszywającym wzrokiem - Masz chłopaka?
- Nie mam - Odpowiedziała pewnie, nadal patrząc się w jego czekoladowe tęczówki
- A Juan?
- To tylko i aż przyjaciel. Nigdy nic między nami nie było
- Chciałabyś to zmienić? - zadawał te same pytania zarówno Ali jak i Juanowi i sam nie wiedział dlaczego i po co. Nie mógł powstrzymać swojej ciekawości
- Ja po prostu na niego nie zasługuję. Bałabym się, że go zranię - Odpowiedziała to, co czuła. Od samego początku obiecała sobie, że nie zamieni przyjaźni z Juanem na miłość, bo mogłoby to się źle dla nich skończyć
- Głupia jesteś - chwilę po tych słowach oberwał poduszką od Alicji - Znowu to robisz - odrzekł z uśmiechem
- Co?
- Złościsz się
____________________________________________________________
W zasadzie nic ciekawego w tym rozdziale się nie dzieję, ale musiałam przez to przebrnąć, żeby akcja trochę ruszyła
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytała ochrypniętym głosem. Ból gardła dawał jej się we znaki. Juan zanim cokolwiek powiedział, posłał jej jeden z najpiękniejszych uśmiechów i pocałował w czoło
- Zastanawiam się skąd Torres wiedział o tym, że masz urodziny - Ala odsunęła się od hiszpana i usiadła na przeciwko niego
- Był u mnie w kawiarni i usłyszał, że Adam składa mi życzenia - zauważyła, że Mata zezłościł się na te słowa i szybko podniósł się z pozycji leżącej do siedzącej
- Czy on nigdy nie da ci spokoju?
- Nie wiem - wzruszyła ramionami - Nawet nie wiesz jak bardzo bym tego chciała
- Lepiej niech się odczepi bo długo nie będę tego znosił
- Spokojnie - ponownie wtuliła się w jego tors - Nadal jest w Polsce więc prędko się nie spotkamy
- Chyba chciałaś powiedzieć, że nigdy - delikatnie odsunął kosmyk jej włosów, który zasłaniał jej oko. Ala skwitowała to uśmiechem i na przekór Juanowi znowu zarzuciła włosy. - Jesteś niemożliwa
- Dosyć tego leniuchowania - odsunęła się od Juana i powoli zaczęła schodzić z łóżka. - Co chcesz na śniadanie?
- O nie nie nie - momentalnie poderwał się z miejsca i posadził Alę ponownie na łóżku - Dzisiaj ja robię śniadanie. Wczoraj zawaliłem z urodzinami więc teraz to naprawię - szybko zszedł na dół w celu zrobienia jego popisowego dania czyli naleśników.
Ala kolejny już raz tego poranka się uśmiechnęła. Nawet myśl o Adamie nie mogła popsuć jej humoru, przecież ten człowiek to już jest przeszłość. Tak bardzo chciała, żeby to wreszcie okazało się prawdą.
Zeszła na dół po kilku minutach i od razu poczuła cudne zapachy wydobywające się z kuchni. Wzięła w ukryciu tabletkę na ból gardła i usiadła przy stole obserwując jak hiszpan radzi sobie z patelnią
- Może ci pomogę? - Juan nawet się nie odwrócił, tylko pokiwał przecząco głową - A może jednak?
- Mam cię stąd wynieść, czy pójdziesz sobie sama? - tym razem spojrzał na nią karcącym wrzokiem
- Dobra, idę sobie. - postanowiła, że da mu się wykazać skoro tak bardzo tego chciał
- Poczekaj w salonie. - uśmiechnął się do niej i wrócił do wcześniej wykonywanej czynności
Zrobiła to o co ją poprosił. Jak grzeczna dziewczynka udała się do salonu i czekała. Po kilku minutach zaczęło jej się strasznie nudzić. Chciała sprawdzić telefon, czy nie dostała jakiegoś połączenia ale nigdzie nie mogła go znaleźć. Zanim Juan pojawił się ze śniadaniem ona zdążyła przeszukać praktycznie całe mieszkanie. Chciała nawet do siebie zadzwonić z domowego ale jej telefon był wyłączony
- Już jestem. Przepyszne naleśniki podane - położył dwa talerze na stolik i wrócił się po sok i dwie szklanki
- Skromny jak zawsze
- Mówisz tak, bo jeszcze nie spróbowałaś - usiadł obok niej i rozlał sok do szklanek - Smacznego
- Dzięki - odpowiedziała i zaczęła delektować się popisowym daniem przyjaciela - Nie kłamałeś, to jest przepyszne - tak długo z nim mieszkała a jeszcze nie miała pojęcia o tym, że robi tak zjadliwe naleśniki.. Była zaskoczona, sama nie potrafiłaby zrobić tego tak dobrze
- No widzisz. Ty mnie nie doceniasz - zrobił minę skrzywdzonego chłopczyka. Ala widząc to wybuchnęła śmiechem i pocałowała go w policzek
- Nie widziałeś mojego telefonu? Nigdzie go nie ma
- Nie - pokręcił przecząco głową - Spróbuj zadzwonić
- Próbowałam, jest wyłączony - powiedziała zrezygnowana
- Wczoraj jak wydzwaniałem to też mnie cały czas poczta łapała. Może gdzieś zostawiłaś jak byłaś z Ferem
- Chyba faktycznie został u niego w kurtce - poczuła ulgę. Bała się, że będzie musiała kupować nowy telefon a w starym miała dużo zdjęć rodzinnych, których nie chciała stracić. W końcu sama nie wie kiedy ich zobaczy, czy w ogóle się jeszcze spotkają
- Możesz mi powiedzieć dlaczego byłaś cała przemoczona jak wróciłaś?
- Jedzenie było pyszne - wstała od stołu i zaczęła po sobie sprzątać
- Ej no
- Kąpałam się na plaży. - odpowiedziała jak gdyby nigdy nic - Uwierz mi nic fajnego - zobaczyła zdziwienie w jego oczach
- Zawsze takie fajne akcje mnie omijają
- Biedaku ty mój - poklepała go po ramieniu - Niestety ja już się na to nie piszę. Dziękuję za śniadanie a teraz spadam do Torresa odebrać moją własność
Wstała od stołu, zmieniła buty, nałożyła kurtkę i poszła od razu w stronę domu przyjaciela. Przyjaciela? Sama nie wiedziała, jak można nazwać ich relacje. Na pewno było o niebo lepiej niż na samym początku. Była mu bardzo wdzięczna za wczorajszy wieczór. Jeszcze nikt jej tak pozytywnie nie zaskoczył. Może to jeszcze nie była przyjaźń taka jak z Juanem ale wszystko układało się zadziwiająco dobrze.
Spojrzała na zegarek, była dziesiąta trzydzieści. Miała nadzieję, że już się obudził. Zapukała niepewnie do drzwi bojąc się jak Nando zareaguje na jej widok. W końcu nigdy jeszcze u niego nie była. Po krótkim czasie drzwi się otworzyły a za nimi stał hiszpan opatulony grubym kocem
- Alicja? - zapytał zdziwiony - Wejdź proszę
- Cześć, ja tylko na chwilę - powiedziała nadal niepewna swojego. Fernando zaprosił ją do salonu i nie zważając na jej obecność położył się na kanapie okrywając kołdrą - Nie najlepiej wyglądasz - stwierdziła Ala chwilę się mu przyglądając.
- Dzięki za komplement - powiedział zachrypnięty - Pamiętaj przez kogo to wszystko. Widzę, że tobie nic nie jest
- Nie kazałam ci wchodzić do tej wody. Sam chciałeś - odrzekła z wyrzutem
- Spokojnie - wysilił się na mały uśmiech - Żartowałem. Dawno się nie kłóciliśmy i trochę się stęskniłem - Fer był strasznie osłabiony i każdy nawet najmniejszy gest kosztował go sporo siły ale mimo wszystko ponownie się do niej uśmiechnął
- Bardzo śmieszne. Masz szczęście, że jesteś chory bo - chciała dokończyć ale Torres jej przerwał
- Bo co?
- Bo dostał byś poduszką w łeb ale
- Ale? - przerwał jej jeszcze raz i od razu potem zauważył jej oburzenie
- Przestań mi się wcinać Torres - powiedziała z wyrzutem ale też z lekkim uśmiechem - Ale leżącego się nie bije, właśnie to chciałam powiedzieć - odrzekła dumnie i zaczęła zdejmować z siebie kurtkę
- Ślicznie wyglądasz jak się złościsz - chciał coś jeszcze dodać ale kaszel skutecznie mu to uniemożliwiał
Alicja uśmiechnęła się na te słowa. Była do niego odwrócona tyłem więc nie mógł tego zauważyć
- Zadzwonię do Juana i powiem, że nie będziesz na treningu - zwinnie zmieniła temat i chciała chwycić po telefon ale po chwili zorientowała się, że to właśnie po niego tutaj przyszła - Nie zostawiłam wczoraj u ciebie telefonu w kurtce? - Fer kiwnął głową i wskazał na fotel naprzeciwko. Dziewczyna szybko włączyła telefon, poszła do najbliższego pomieszczenia, czyli kuchni i zadzwoniła do przyjaciela. Po kilku minutach znów była w salonie. Spojrzała na Torresa i zrobiło jej się go żal. To przez nią leżał teraz zakatarzony, gdyby nie jej głupie marzenie to nic takiego nie miało by miejsca
- Masz dziewczynę? - zapytała a on momentalnie podniósł głowę
- Niee - przeciągnął ostatnią samogłoskę i spojrzał podejrzliwie - A co? Chciałabyś nią być? - poruszył charakterystycznie brwiami
- Widzę, że nawet w chorobie żarty cię nie opuszczają. Pytam, bo chcę wiedzieć czy będzie się miał kto tobą zaopiekować
- Nie jestem małym dzieckiem. Poradzę sobie
- Nie wątpię - od razu wiedziała, że będzie chciał jej udowodnić, że sam da sobie radę i nie potrzebuje pomocy - Pozwól, że jednak zostanę tutaj trochę i dotrzymam ci towarzystwa - była sobota więc Alicja nie pracowała. Miała cały dzień wolny i postanowiła, że odkupi swoje winy i się nim zajmie
- Jeżeli nie masz nic lepszego do roboty - włączył mecz ligi angielskiej i skinieniem ręki zaprosił ją, żeby usiadła obok niego - To teraz moja kolej - powiedział, gdy dziewczyna usiadła obok
- Kolej na co? - zapytała zdezorientowana
- Na moje pytanie - spojrzał na nią przeszywającym wzrokiem - Masz chłopaka?
- Nie mam - Odpowiedziała pewnie, nadal patrząc się w jego czekoladowe tęczówki
- A Juan?
- To tylko i aż przyjaciel. Nigdy nic między nami nie było
- Chciałabyś to zmienić? - zadawał te same pytania zarówno Ali jak i Juanowi i sam nie wiedział dlaczego i po co. Nie mógł powstrzymać swojej ciekawości
- Ja po prostu na niego nie zasługuję. Bałabym się, że go zranię - Odpowiedziała to, co czuła. Od samego początku obiecała sobie, że nie zamieni przyjaźni z Juanem na miłość, bo mogłoby to się źle dla nich skończyć
- Głupia jesteś - chwilę po tych słowach oberwał poduszką od Alicji - Znowu to robisz - odrzekł z uśmiechem
- Co?
- Złościsz się
____________________________________________________________
W zasadzie nic ciekawego w tym rozdziale się nie dzieję, ale musiałam przez to przebrnąć, żeby akcja trochę ruszyła
sobota, 2 marca 2013
Rozdział 12
Podobno po każdej burzy przychodzi słońce i jeśli patrzeć na relację Ali z Torresem to akurat to powiedzenie sprawdza się w zupełności. Dwójka nienawidzących się ludzi doszła wreszcie do porozumienia, zakopała topór wojenny i liczyła na lepsze jutro. Może i przeprosiny hiszpana były trochę wymuszone strachem, że jeśli tego nie zrobi to straci przyjaźń Juana ale dla Alicji liczył się gest. Sama miała już dość napiętej atmosfery, która od samego początku im towarzyszyła.
Zadowolona z przebiegu wczorajszego dnia poszła do pracy w znakomitym humorze. Wszystkie jej problemy zniknęły. Adama już nie ma a na dodatek Torres nie sprawia jej już zmartwień. Życie znowu nabrało kolorów ale nie patrzyła na nie przez różowe okulary. Przecież już nie raz doświadczyła, że szczęście bywa ulotne.
Pracę przerwał jej telefon. Na wyświetlaczu pojawił się nieznajomy numer, postanowiła, że odbierze.
- Tak słucham? - zapytała niepewnie
- Cześć Ala, tu Adam - nie musiał się jej przedstawiać. Od razu rozpoznała ten głos, serce o mało co jej nie stanęło.
- Co chcesz? - zapytała zdenerwowana - Prosiłam cię, żebyś zniknął z mojego życia - W momencie kiedy mówiła te słowa w drzwiach kawiarni zjawił się Fernando Torres. Alicja czuła się jeszcze bardziej zakłopotana. Odwróciła się w drugą stronę tak, żeby jej nie zauważył i słuchała dalej głosu dobiegającego ze słuchawki
- Chciałem ci złożyć życzenia urodzinowe. - Ala kompletnie zapomniała, że to już dziś
- Dziękuję za pamięć a teraz proszę zostaw mnie w spokoju
- Ale.. - chciał coś jeszcze dodać, tylko, że dziewczyna mu na to nie pozwoliła
- Nie ma żadnego ale. Chcę zapomnieć. Nie dzwoń więcej - ostatnie słowa prawie, że wykrzyczała. Rozłączając połączenie jednocześnie się odwróciła. Fernando stał obok i uważnie się jej przyglądał
- Coś się stało? - zapytał zaciekawiony.
- Nic - ominęła go i poszła za ladę
- No przecież widzę, jesteś zdenerwowana
- Nie prawda. Po prostu ktoś składał mi życzenia urodzinowe- zaczęła wycierać blat, który był idealnie czysty aby tylko na niego nie patrzeć
- I dlatego się tak wkurzyłaś? - Fer nie dawał za wygraną. Wyraźnie widział, że coś było nie tak
- Nie ważne, to moja sprawa. Nie interesuj się
- Myślałem, że się pogodziliśmy. Przecież przeprosiłem
- Tak ale to nie oznacza, że od teraz jesteśmy przyjaciółmi - odburknęła
- Masz rację - odpowiedział po chwili zastanowienia. - Pójdę już - odwrócił się zrezygnowany
- Poczekaj - złapała go za rękę - Przepraszam za moje zachowanie. Po prostu chcę o kimś zapomnieć a ten ktoś cały czas mi o sobie przypominała. Masz rację jestem trochę zdenerwowana. Chcesz kawy albo jakieś ciastko? - Po chwili zastanowienia zdała sobie sprawę, że nie warto znów kłócić się z hiszpanem i to przez Adama.
- Nie, może kiedy indziej. - uśmiechnął się - Muszę na prawdę już iść. Wszystkiego najlepszego - pocałował ją w policzek i wyszedł z kawiarni zanim Ala zdążyła podziękować. Usiadła na jednym z krzeseł i pomyślała, że Torres na pewno znów się na nią obraził. Przez następne godziny miała popsuty humor a przecież dzień zapowiadał się tak pięknie. Gdy miała już wychodzić do domu w drzwiach znowu pojawił się Torres. Tym razem była jeszcze bardziej zdziwiona niż wcześniej
- Witam ponownie - uśmiechnął się perliście i podarował jej piękne czerwone róże - Jeszcze raz wszystkiego najlepszego
- Dziękuję, nie musiałeś - odwzajemniła uśmiech. Zrobiło jej się miło i od razu humor znowu do niej powrócił.
- Przepraszam, że tylko kwiaty ale zwyczajnie nie wiedziałem, co mógłbym ci dać - podrapał się po głowie
- Tak jest super - powąchała kwiaty, które wyglądały pięknie
- Masz na dziś plany? Robicie z Juanem jakąś imprezę?
- Nie, on nawet nie wie o urodzinach. Ja sama też zapomniałam szczerze powiedziawszy - wzruszyła ramionami
- To świetnie - podaj jej płaszczyk i otworzył jej drzwi kawiarni - Mam pewien pomysł. Chciałbym cię jakoś przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie i nie przyjmuję sprzeciwu
- Przecież już wszystko ustaliliśmy. Nie gniewam się.
- Wsiadaj do samochodu - otworzył jej drzwi. Po chwili zastanowienia Alicja zrobiła to, o co ją prosił - Za kilka minut będziemy na miejscu - wsiadł na miejsce kierowcy i zaczął prowadzić samochód cicho podśpiewując
- Mogę wiedzieć gdzie jedziemy? - Zapytała ciekawa. Nie znała hiszpana zbyt dobrze i kompletnie nie wiedziała czego się ma po nim spodziewać
- Na plaże - odpowiedział pewnie
Dziewczyna o nic więcej nie pytała. Co chwila tylko spoglądała na swojego towarzysza, który ze skupieniem wpatrywał się w drogę. Po dosłownie pięciu minutach Fernando stanął na poboczu a dalszą drogę w stronę plaży pokonywali pieszo. Zatrzymali się przed wielkim rozłożonym kocem, na którym znajdowało się jedzenie, wino i kilka świeczek. Gdy Ala to zobaczyła nie wiedziała co ma powiedzieć. Głupio się czuła, Fernando zafundował jej scenariusz typowo randkowy a randką tego na pewno nazwać nie mogła. Nawet nie wiedziała jak ma się zachować
- Przepraszam, ale miałem mało czasu i nic lepszego nie przyszło mi do głowy - usiadł na kocu i skinieniem ręki poprosił o to samo Alicję
- Na prawdę nie musiałeś tego robić. - spojrzała na niego i usiadła naprzeciwko
- To żaden kłopot a w ten sposób mogę cię za wszystko przeprosić - chwycił za butelkę wina i rozlał je do kieliszków
- Już nie masz za co mnie przepraszać. - wzięła od niego lampkę i upiła jeden łyk. Była strasznie zestresowana. Nie wiedziała o czym ma z nim rozmawiać. Na szczęście Fernando zaproponował aby coś zjedli więc miała chwilę czasu gdzie mogła się odstresować
- Przepraszam cię za warunki w jakich jemy - faktycznie najwygodniej nie było. Nie mieli żadnego stolika, wszystko znajdowało się na kocu
- Przestań mnie za wszystko przepraszać - uśmiechnęła się do niego - Jest na prawdę w porządku. Lepsze to od siedzenia w domu
- Skoro tak mówisz
Z minuty na minutę atmosfera robiła się coraz weselsza. Zarówna Alicja jak i Fernando przyzwyczaili się do siebie i rozluźnili się. Wino na pewno w tym pomagało. Przestali się krępować a rozmowa przebiegała bardzo przyjaźnie.
- Opowiesz mi coś więcej o sobie? - zapytał Fer
- A co chciałbyś wiedzieć? - spojrzała się na niego i upiła kolejny łyk wina
- Na przykład kim był facet, który dziś do ciebie dzwonił i dlaczego tak bardzo chcesz o nim zapomnieć? - spojrzał niepewnie, po chwili jednak zdał sobie sprawę, że są to jej prywatne sprawy i nie ma prawa o nie pytać - Jak nie chcesz to nie mów
- To mój były. Przez niego jestem tu gdzie jestem i robiłam to co robiłam - położyła się na kocu i kontynuowała rozmowę. Po chwili Torres położył się obok niej. Dziewczyna opowiedziała mu o tym jak pokłóciła się z rodzicami, przespała się z taksówkarzem, o tym dlaczego była striptizerką i wszystkim innym zatrzymując się na poznaniu Juana i dragach. Fernando zdał sobie sprawę, że od samego początku źle oceniał Alicję. Nigdy nie dał się jej wytłumaczyć, wyciągnął pochopne wnioski i wiele razy bardzo ją zranił. Zrobiło się mu bardzo głupio. Nie miał odwagi nawet spojrzeć jej w oczy - Teraz znasz całą prawdę
- Przepraszam - odwrócił głowę w jej stronę - Nie wiedziałem.
- Nie mogłeś wiedzieć - wzruszyła ramionami
- Mogłem zapytać
- Pytałeś. Wtedy w klubie, powiedziałam, że zawsze marzyłam o tej pracy - Usiadła na kocu i spojrzała na wodę - Wiesz, zawsze jak byłam mała i oglądałam filmy to chciałam tak jak aktorzy wbiec w nocy do wody
- To co za problem? - wstał i zaczął zdejmować z siebie kurtkę - Rozbieraj się
- Żartujesz? Woda jest lodowata
- Masz urodziny, dzisiaj możesz spełniać marzenia. A jeśli zawsze tego chciałaś to teraz to zrób
Dziewczyna wstała powoli i niepewnie rozebrała się do bielizny. Nie wierzyła, że to robi. To było takie dziecinne ale mimo wszystko bardzo chciała to zrobić, uśmiech nie schodził jej z twarzy
- To głupi pomysł. Nie musisz tego robić - powiedziała Torresowi
- Wiem, że nie muszę. - uśmiechnął się perliście i wskoczył do wody co chwilę krzycząc z zimna. Alicja pobiegła za nim. Zanurzyli się cali, zimno przeszywało ich wskroś. Byli w wodzie dosłownie minutę a czuli, że za moment zamarzną
- W filmach to wyglądało o wiele fajniej - stwierdziła Ala i pośpiesznie zaczęła się ubierać. Fernando zrobił to samo a potem od razu chwycił po butelkę wina i zaczął pić z gwinta
- Nikt nie obiecywał, że będzie fajnie - podał jej butelkę. - Pij to się rozgrzejesz trochę - pocierał ręce aby je trochę ogrzać
- Dzięki, że to ze mną zrobiłeś. Przynajmniej nie tylko ja marznę - szturchnęła go w ramię i zaczęła pić. Fernando zdjął z siebie kurtkę i nałożył ją na dziewczynę - Przestań, będzie ci zimno
- Ja jestem Hiszpanem. Wiesz gorąca krew i te sprawy - puścił jej oczko. Alicja mimowolnie się zaśmiała.- Jedziemy do domu?
- Chyba idziemy - wyjęła kluczyli z jego kurtki, którą miała na sobie - Piłeś, nie będziesz prowadzić
- Trzeźwy jestem - odpowiedział pewnie - Na piechotę zejdzie nam z pół godziny
- Trudno, było myśleć o tym wcześniej. Przykro mi - pewnie ruszyła w stronę domu a Fernando zrezygnowany ruszył za nią. Przez całą drogę zamienili ze sobą kilka słów. Było im tak zimno, że nawet nie mieli siły mówić. Po dwudziestu minutach byli pod domem Juana. Ala zdjęła kurtkę i oddała ją Torresowi
- Dzięki za tą niespodziankę i w ogóle za wszystko - uśmiechnęła się do niego szczerze
- Zawsze do usług - przytulił ją i poszedł w stronę swojego domu.
Alicja pośpiesznie wpadła do domu i natychmiast chciała wejść do łazienki pod ciepły prysznic ale Juan ją zatrzymał
- Gdzie ty byłaś? Wiesz jak ja się martwiłem - przytulił ją i od razu poczuł, że dziewczyna jest przemoczona i zziębnięta - Co się stało?
- Zaraz ci powiem tylko daj mi dziesięć minut. - szybko weszła pod ciepły strumień wody, wysuszyła się i przebrała w suche ciuchy. Poszła do pokoju Juana i usiadła obok niego na łóżku
- Teraz możesz mówić? - przykrył ją kocem, który leżał na jego łóżku
- Byłam z Torresem na plaży - wzruszyła ramionami - Dowiedział się, że mam urodziny i postanowił mnie przeprosić za wszystko urządzając kolację
- Masz urodziny? Czego ja nic o tym nie wiem? - przybliżył się do niej i mocno ją przytulił - Wszystkiego najlepszego mała - pocałował ją w czoło. - Nawet nie mam prezentu - powiedział zmartwiony
- Daj spokój, już zbyt wiele dla mnie zrobiłeś, ale mogę dziś z tobą spać? - zrobiła maślane oczka
- No jasne - uśmiechnął się zawadiacko
_____________________________________________________________
Przepraszam! Wiem, że zawaliłam. Długo nic nie dodawałam a jak już coś jest to niestety ale niewypał.
Obiecuję, że się poprawię
Zadowolona z przebiegu wczorajszego dnia poszła do pracy w znakomitym humorze. Wszystkie jej problemy zniknęły. Adama już nie ma a na dodatek Torres nie sprawia jej już zmartwień. Życie znowu nabrało kolorów ale nie patrzyła na nie przez różowe okulary. Przecież już nie raz doświadczyła, że szczęście bywa ulotne.
Pracę przerwał jej telefon. Na wyświetlaczu pojawił się nieznajomy numer, postanowiła, że odbierze.
- Tak słucham? - zapytała niepewnie
- Cześć Ala, tu Adam - nie musiał się jej przedstawiać. Od razu rozpoznała ten głos, serce o mało co jej nie stanęło.
- Co chcesz? - zapytała zdenerwowana - Prosiłam cię, żebyś zniknął z mojego życia - W momencie kiedy mówiła te słowa w drzwiach kawiarni zjawił się Fernando Torres. Alicja czuła się jeszcze bardziej zakłopotana. Odwróciła się w drugą stronę tak, żeby jej nie zauważył i słuchała dalej głosu dobiegającego ze słuchawki
- Chciałem ci złożyć życzenia urodzinowe. - Ala kompletnie zapomniała, że to już dziś
- Dziękuję za pamięć a teraz proszę zostaw mnie w spokoju
- Ale.. - chciał coś jeszcze dodać, tylko, że dziewczyna mu na to nie pozwoliła
- Nie ma żadnego ale. Chcę zapomnieć. Nie dzwoń więcej - ostatnie słowa prawie, że wykrzyczała. Rozłączając połączenie jednocześnie się odwróciła. Fernando stał obok i uważnie się jej przyglądał
- Coś się stało? - zapytał zaciekawiony.
- Nic - ominęła go i poszła za ladę
- No przecież widzę, jesteś zdenerwowana
- Nie prawda. Po prostu ktoś składał mi życzenia urodzinowe- zaczęła wycierać blat, który był idealnie czysty aby tylko na niego nie patrzeć
- I dlatego się tak wkurzyłaś? - Fer nie dawał za wygraną. Wyraźnie widział, że coś było nie tak
- Nie ważne, to moja sprawa. Nie interesuj się
- Myślałem, że się pogodziliśmy. Przecież przeprosiłem
- Tak ale to nie oznacza, że od teraz jesteśmy przyjaciółmi - odburknęła
- Masz rację - odpowiedział po chwili zastanowienia. - Pójdę już - odwrócił się zrezygnowany
- Poczekaj - złapała go za rękę - Przepraszam za moje zachowanie. Po prostu chcę o kimś zapomnieć a ten ktoś cały czas mi o sobie przypominała. Masz rację jestem trochę zdenerwowana. Chcesz kawy albo jakieś ciastko? - Po chwili zastanowienia zdała sobie sprawę, że nie warto znów kłócić się z hiszpanem i to przez Adama.
- Nie, może kiedy indziej. - uśmiechnął się - Muszę na prawdę już iść. Wszystkiego najlepszego - pocałował ją w policzek i wyszedł z kawiarni zanim Ala zdążyła podziękować. Usiadła na jednym z krzeseł i pomyślała, że Torres na pewno znów się na nią obraził. Przez następne godziny miała popsuty humor a przecież dzień zapowiadał się tak pięknie. Gdy miała już wychodzić do domu w drzwiach znowu pojawił się Torres. Tym razem była jeszcze bardziej zdziwiona niż wcześniej
- Witam ponownie - uśmiechnął się perliście i podarował jej piękne czerwone róże - Jeszcze raz wszystkiego najlepszego
- Dziękuję, nie musiałeś - odwzajemniła uśmiech. Zrobiło jej się miło i od razu humor znowu do niej powrócił.
- Przepraszam, że tylko kwiaty ale zwyczajnie nie wiedziałem, co mógłbym ci dać - podrapał się po głowie
- Tak jest super - powąchała kwiaty, które wyglądały pięknie
- Masz na dziś plany? Robicie z Juanem jakąś imprezę?
- Nie, on nawet nie wie o urodzinach. Ja sama też zapomniałam szczerze powiedziawszy - wzruszyła ramionami
- To świetnie - podaj jej płaszczyk i otworzył jej drzwi kawiarni - Mam pewien pomysł. Chciałbym cię jakoś przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie i nie przyjmuję sprzeciwu
- Przecież już wszystko ustaliliśmy. Nie gniewam się.
- Wsiadaj do samochodu - otworzył jej drzwi. Po chwili zastanowienia Alicja zrobiła to, o co ją prosił - Za kilka minut będziemy na miejscu - wsiadł na miejsce kierowcy i zaczął prowadzić samochód cicho podśpiewując
- Mogę wiedzieć gdzie jedziemy? - Zapytała ciekawa. Nie znała hiszpana zbyt dobrze i kompletnie nie wiedziała czego się ma po nim spodziewać
- Na plaże - odpowiedział pewnie
Dziewczyna o nic więcej nie pytała. Co chwila tylko spoglądała na swojego towarzysza, który ze skupieniem wpatrywał się w drogę. Po dosłownie pięciu minutach Fernando stanął na poboczu a dalszą drogę w stronę plaży pokonywali pieszo. Zatrzymali się przed wielkim rozłożonym kocem, na którym znajdowało się jedzenie, wino i kilka świeczek. Gdy Ala to zobaczyła nie wiedziała co ma powiedzieć. Głupio się czuła, Fernando zafundował jej scenariusz typowo randkowy a randką tego na pewno nazwać nie mogła. Nawet nie wiedziała jak ma się zachować
- Przepraszam, ale miałem mało czasu i nic lepszego nie przyszło mi do głowy - usiadł na kocu i skinieniem ręki poprosił o to samo Alicję
- Na prawdę nie musiałeś tego robić. - spojrzała na niego i usiadła naprzeciwko
- To żaden kłopot a w ten sposób mogę cię za wszystko przeprosić - chwycił za butelkę wina i rozlał je do kieliszków
- Już nie masz za co mnie przepraszać. - wzięła od niego lampkę i upiła jeden łyk. Była strasznie zestresowana. Nie wiedziała o czym ma z nim rozmawiać. Na szczęście Fernando zaproponował aby coś zjedli więc miała chwilę czasu gdzie mogła się odstresować
- Przepraszam cię za warunki w jakich jemy - faktycznie najwygodniej nie było. Nie mieli żadnego stolika, wszystko znajdowało się na kocu
- Przestań mnie za wszystko przepraszać - uśmiechnęła się do niego - Jest na prawdę w porządku. Lepsze to od siedzenia w domu
- Skoro tak mówisz
Z minuty na minutę atmosfera robiła się coraz weselsza. Zarówna Alicja jak i Fernando przyzwyczaili się do siebie i rozluźnili się. Wino na pewno w tym pomagało. Przestali się krępować a rozmowa przebiegała bardzo przyjaźnie.
- Opowiesz mi coś więcej o sobie? - zapytał Fer
- A co chciałbyś wiedzieć? - spojrzała się na niego i upiła kolejny łyk wina
- Na przykład kim był facet, który dziś do ciebie dzwonił i dlaczego tak bardzo chcesz o nim zapomnieć? - spojrzał niepewnie, po chwili jednak zdał sobie sprawę, że są to jej prywatne sprawy i nie ma prawa o nie pytać - Jak nie chcesz to nie mów
- To mój były. Przez niego jestem tu gdzie jestem i robiłam to co robiłam - położyła się na kocu i kontynuowała rozmowę. Po chwili Torres położył się obok niej. Dziewczyna opowiedziała mu o tym jak pokłóciła się z rodzicami, przespała się z taksówkarzem, o tym dlaczego była striptizerką i wszystkim innym zatrzymując się na poznaniu Juana i dragach. Fernando zdał sobie sprawę, że od samego początku źle oceniał Alicję. Nigdy nie dał się jej wytłumaczyć, wyciągnął pochopne wnioski i wiele razy bardzo ją zranił. Zrobiło się mu bardzo głupio. Nie miał odwagi nawet spojrzeć jej w oczy - Teraz znasz całą prawdę
- Przepraszam - odwrócił głowę w jej stronę - Nie wiedziałem.
- Nie mogłeś wiedzieć - wzruszyła ramionami
- Mogłem zapytać
- Pytałeś. Wtedy w klubie, powiedziałam, że zawsze marzyłam o tej pracy - Usiadła na kocu i spojrzała na wodę - Wiesz, zawsze jak byłam mała i oglądałam filmy to chciałam tak jak aktorzy wbiec w nocy do wody
- To co za problem? - wstał i zaczął zdejmować z siebie kurtkę - Rozbieraj się
- Żartujesz? Woda jest lodowata
- Masz urodziny, dzisiaj możesz spełniać marzenia. A jeśli zawsze tego chciałaś to teraz to zrób
Dziewczyna wstała powoli i niepewnie rozebrała się do bielizny. Nie wierzyła, że to robi. To było takie dziecinne ale mimo wszystko bardzo chciała to zrobić, uśmiech nie schodził jej z twarzy
- To głupi pomysł. Nie musisz tego robić - powiedziała Torresowi
- Wiem, że nie muszę. - uśmiechnął się perliście i wskoczył do wody co chwilę krzycząc z zimna. Alicja pobiegła za nim. Zanurzyli się cali, zimno przeszywało ich wskroś. Byli w wodzie dosłownie minutę a czuli, że za moment zamarzną
- W filmach to wyglądało o wiele fajniej - stwierdziła Ala i pośpiesznie zaczęła się ubierać. Fernando zrobił to samo a potem od razu chwycił po butelkę wina i zaczął pić z gwinta
- Nikt nie obiecywał, że będzie fajnie - podał jej butelkę. - Pij to się rozgrzejesz trochę - pocierał ręce aby je trochę ogrzać
- Dzięki, że to ze mną zrobiłeś. Przynajmniej nie tylko ja marznę - szturchnęła go w ramię i zaczęła pić. Fernando zdjął z siebie kurtkę i nałożył ją na dziewczynę - Przestań, będzie ci zimno
- Ja jestem Hiszpanem. Wiesz gorąca krew i te sprawy - puścił jej oczko. Alicja mimowolnie się zaśmiała.- Jedziemy do domu?
- Chyba idziemy - wyjęła kluczyli z jego kurtki, którą miała na sobie - Piłeś, nie będziesz prowadzić
- Trzeźwy jestem - odpowiedział pewnie - Na piechotę zejdzie nam z pół godziny
- Trudno, było myśleć o tym wcześniej. Przykro mi - pewnie ruszyła w stronę domu a Fernando zrezygnowany ruszył za nią. Przez całą drogę zamienili ze sobą kilka słów. Było im tak zimno, że nawet nie mieli siły mówić. Po dwudziestu minutach byli pod domem Juana. Ala zdjęła kurtkę i oddała ją Torresowi
- Dzięki za tą niespodziankę i w ogóle za wszystko - uśmiechnęła się do niego szczerze
- Zawsze do usług - przytulił ją i poszedł w stronę swojego domu.
Alicja pośpiesznie wpadła do domu i natychmiast chciała wejść do łazienki pod ciepły prysznic ale Juan ją zatrzymał
- Gdzie ty byłaś? Wiesz jak ja się martwiłem - przytulił ją i od razu poczuł, że dziewczyna jest przemoczona i zziębnięta - Co się stało?
- Zaraz ci powiem tylko daj mi dziesięć minut. - szybko weszła pod ciepły strumień wody, wysuszyła się i przebrała w suche ciuchy. Poszła do pokoju Juana i usiadła obok niego na łóżku
- Teraz możesz mówić? - przykrył ją kocem, który leżał na jego łóżku
- Byłam z Torresem na plaży - wzruszyła ramionami - Dowiedział się, że mam urodziny i postanowił mnie przeprosić za wszystko urządzając kolację
- Masz urodziny? Czego ja nic o tym nie wiem? - przybliżył się do niej i mocno ją przytulił - Wszystkiego najlepszego mała - pocałował ją w czoło. - Nawet nie mam prezentu - powiedział zmartwiony
- Daj spokój, już zbyt wiele dla mnie zrobiłeś, ale mogę dziś z tobą spać? - zrobiła maślane oczka
- No jasne - uśmiechnął się zawadiacko
_____________________________________________________________
Przepraszam! Wiem, że zawaliłam. Długo nic nie dodawałam a jak już coś jest to niestety ale niewypał.
Obiecuję, że się poprawię
Subskrybuj:
Posty (Atom)