wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 11

Fernando od kilku dni chodził jak struty. Myśl, że pójdzie na trening i będzie musiał oglądać Juana, który udaje, że go nie zna podcinała mu skrzydła. Nic mu się ostatnio nie układało a całą winę za to zrzucał na pojawienie się w Londynie Alicji. To przez nią nie mógł się dogadać ze swoim przyjacielem, przez nią zachowywali się jak zupełnie obcy sobie ludzie. Tak jakby kilkuletnia znajomość i przyjaźń nigdy nie miała miejsca. Był równocześnie wściekły na siebie, że nie potrafił powstrzymać swojego ciętego języka tylko obrażał dziewczynę w każdym możliwym momencie. Czemu to robił? Chyba dlatego, że zabierała mu przyjaciela. Odkąd się pojawiła Juan miał dla niego coraz mniej czasu, nie widywali się tak często jak to było przedtem. Dziewczyna zajmowała cały wolny czas Maty, który był kiedyś przeznaczony dla niego. Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że to jego wina, gdyby w pewnym momencie odpuścił Alicji to dziś mogliby ten czas spędzać we trójkę. To wszystko go dołowało, miał dość całej tej sytuacji
- Stary ile to jeszcze potrwa? - zapytał go Luiz na treningu
- Co takiego? - wyrwał się z zamyślenia
- Sytuacja z Juanem, moglibyście przestać zachowywać się jak dzieci? - Torres spojrzał na niego podejrzliwie, pouczał go facet który zawsze był najbardziej pokręcony i nieobliczalny - Przeproś ich i po sprawie. Wiesz, że przegiąłeś tylko twoja duma nie pozwala ci się do tego przyznać - klepnął go w ramię
- Chrzanisz! - odburknął i pobiegł na drugą stronę boiska. Nie miał już ochoty na dalsze kontynuowanie tej rozmowy. Brazylijczyk miał w stu procentach rację i Fernando zdawał sobie z tego sprawę ale nie chciał, żeby w to wszystko włączały się osoby trzecie. To była tylko i wyłącznie ich sprawa. Tylko i wyłącznie on mógł zrobić pierwszy krok aby coś się polepszyło i zdecydował się dziś to uczynić.
Po treningu wrócił do domu, zjadł coś, przebrał się i id razu poszedł w stronę domu Maty. Po drodze zahaczył jeszcze o kwiaciarnię, kupił tulipany, które przy najbliższym koszu wyrzucił. Nie chciał aby Alicja sobie pomyślała, że kwiatami chciał załatwić całą sprawę.
- Teraz albo nigdy - powiedział w duszy i zapukał do drzwi przyjaciela
- Fer? A co Ty tu robisz? - wpuścił go do środka - Jeżeli masz zamiar znowu obrażać Alicję to możesz już zacząć się zbierać do domu - uprzedził go na samym początku
- Spokojnie, obiecuję, że nic takiego się nie zdarzy
- Chodź do salonu - zrobił tak jak mu kazał Juan i usiadł na kanapie. Ucieszył się, że nie było tam dziewczyny, najpierw wolał porozmawiać z hiszpanem - No to o co chodzi?
- Chciałem cię przeprosić za to jak się ostatnio zachowywałem - powiedział ze spuszczoną głową
- Nie mnie powinieneś przepraszać - Juan nie okazywał żadnych emocji
- Wiem, zaraz z nią porozmawiam ale najpierw chciałem załatwić to z tobą - potarł dłońmi ze zdenerwowania
- Jeżeli Alicja zapomni o tym co było, to ja tym bardziej - uśmiechnął się chcąc dodać mu otuchy.
- To ja do niej idę. Jest w swoim pokoju?
- Tak - kiwnął głową i odprowadził go wzrokiem
Fernando wstał z kanapy i powoli szedł w stronę pokoju dziewczyny. Nogi miał jak z waty, serce waliło jak oszalałe. W głowie miał tysiące myśli, zastanawiał się jak zacząć rozmowę i nie miał pojęcia jak to zrobić. Stał chwilę przed drzwiami aż w końcu do nich zapukał
- Wejdź - odezwał się cichy głos po drugiej stronie. Ala była przekonana, że to Juan do niej przyszedł
- Cześć - zaczął niepewnie hiszpan. Od razu zauważył zdziwienie wymalowane na oczach dziewczyny.
- Co ty tu robisz? - zapytała i od razu wstała z łóżka do pozycji siedzącej
- Przyszedłem pogadać - nadal stał w drzwiach i nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Włożył ręce do kieszeni i po chwili je wyjął zdając sobie sprawę, że to niegrzeczne. Dziewczyna wpatrywała się w niego podejrzliwie, doszukiwała się podstępu - Przepraszam za to wszystko, co mówiłem na twój temat - wydobył z siebie prawie niedosłyszalnie
- Słucham? - wiedziała, co powiedział Torres ale nie mogła uwierzyć w to, że okazał skruchę i schował dumę do kieszeni.
- Przeprosić przyszedłem - powiedział tym razem już o wiele głośniej - Wiem, że nie miałem prawa cię oceniać. Zachowywałem się jak - zastanawiał się jakie określenie będzie najodpowiedniejsze
- Burak, idiota, prostak, cham.. - wyrecytowała
- Zrozumiałem - przerwał jej w tym momencie, był pewien, że mogłaby tak wymieniać jeszcze długo - Masz rację dlatego jeszcze raz cię przepraszam - odwrócił się i już chciał wyjść. Złapał za klamkę od drzwi gdy usłyszał jej cichy głos
- Ja też cię przepraszam - westchnęła. Torres odwrócił się do niej z uśmiechem
- Słucham? - chciał jeszcze raz to usłyszeć
- Przestań się zgrywać. Przepraszam! - tym razem powiedziała głośniej i o wiele pewniej. Chciała wreszcie zakopać topór wojenny. Nie liczyła na wielką przyjaźń ale choćby na to, że będą potrafili wytrzymać ze sobą bez niepotrzebnych spięć chociaż przez kilka minut
- Ty, mnie? Za co?
- Nie powinnam mówić ci jak grasz. Wcale nie znam się na piłce - poprawiła koc na łóżku aby w tym momencie nie spojrzeć mu w oczy.
- Zgoda? - podszedł do niej i wyciągnął do niej dłoń. Dziewczyna podniosła wzrok i spojrzała w jego czekoladowe tęczówki. Pierwszy raz odkąd go poznała nie widziała w nich wrogości
- Zgoda - uścisnęła jego dłoń
- Ja już pójdę na dół. Może zejdziesz ze mną do Juana? - zapytał niepewnie
- Lepiej będzie jak zostanę tutaj - uśmiechnęła się - Pewnie macie wiele spraw do obgadania
- Jak wolisz - chciał już wychodzić ale Ala znów go zatrzymała
- Torres - rzekła a on odwrócił się w jej stronę - Chcę żeby wszystko było jasne. Mówiłam Juanowi, żeby nie kłócił się z tobą z mojego powodu ale on nie chciał mnie słuchać - wzruszyła ramionami
- Okey, wiem jaki on jest - otworzył drzwi i odetchnął z ulgą gdy stanął po ich drugiej stronie. Od bardzo dawna nie czuł takiego stresu w rozmowie z drugą osobą. Cieszył się, że to już za nim i poszło nawet łatwiej niż sobie to wyobrażał. Zadowolony z siebie zbiegł szybko po schodach i od razu poszedł do salonu
- Nie pozabijaliście się? - usłyszał głos przyjaciela
- Jakoś się udało - odetchnął z ulgą
- Wszystko sobie wyjaśniliście? - dopytywał się Juan
- Raczej tak
- Nareszcie. Grasz w Fifę? - Torres uśmiechnął się, gdy usłyszał te słowa. Brakowało mu właśnie takich prostych czynności, które kiedyś były ich codziennością
- Jasne, że tak - chwycił za joystick i oboje zaczęli grać.
Pierwszy mecz był jednostronnym widowiskiem, Juan bardzo łatwo wygrał z Torresem 3:0
- Słaby jesteś - szturchnął blondyna - Zapomniałeś jak się gra. Alicja by cię nawet pokonała
- Grasz z nią w piłkę? - zapytał zdziwiony
- Czasem się zdarza. To co, mały rewanżyk?
- Jasne, tym razem tak łatwo ci nie pójdzie - szturchnął go w ramię i znowu zaczęli grać. Tym razem mecz był bardziej wyrównany, wynik po pierwszej połowie był remisowy
- Co takiego podoba ci się w tej dziewczynie? - zapytał Torres, był ciekaw, co ona w sobie takiego ma, że aż tak bardzo zainteresowała jego przyjaciela
- Musisz ją lepiej poznać żeby to zrozumieć. - dostrzegł, że Fer mu się przygląda - Goool! 1:0 dla mnie - wrzasnął uradowany
- Cholera! - uderzył ręką o kanapę -  Powiesz mi dlaczego pracowała w tym klubie? - ciągnął dalej temat Alicji
- Nie mogę, jak będzie chciała to sama ci o wszystkim powie - wzruszył ramionami
- Jesteście razem?
- Nie - odpowiedział stanowczo Juan - to tylko przyjaźń
- Chciałbyś, żeby to było coś więcej? - uważnie przyglądał się przyjacielowi
- Stary co to jakieś przesłuchanie? Graj, bo znowu dostaniesz po dupie - uciął całą rozmowę Mata i utkwił wzrok na telewizorze
Fernando już więcej o nic nie pytał, wciągnął się w grę i skoncentrował się na tym aby osiągnąć jak najlepszy wynik. Grali jeszcze przez jakiś czas. Czuł się tak jak dawniej, odzyskał przyjaciela i tylko to się liczyło. Wreszcie humor do niego powrócił.



___________________________________________________________
Z dedykacją dla meredith. Świetnie piszesz, więc nie możesz tak po prostu z tym skończyć po jednym opowiadaniu, mam nadzieję, że jeszcze coś stworzysz :)

poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 10

Kolejny raz miała zacząć od nowa, tym razem miała nadzieję, że przeszłość już nigdy nie zakłóci jej spokoju. Była o wiele silniejsza, wcześniejsze wydarzenia pozwoliły ukształtować jej charakter. Nie obawiała się Adama, była pewna, że wyraźnie i stanowczo dała mu do zrozumienia, że między nimi wszystko skończone. Juan cieszył się, że mogą zacząć wszystko od początku. Martwiła go jeszcze relacja Ali z Torresem ale obiecał sobie, że nad tym popracuje. Swój plan miał wcielić w życie już dzisiaj. Nie chciał aby dziewczyna weekend spędzała sama w domu więc zaplanował zabranie jej ze sobą na trening. Oprócz Fernanda nikt z drużyny nie wiedział o istnieniu dziewczyny. Chciał to zmienić ze względu na nią. W Londynie oprócz niego nie miała nikogo, dodatkowi znajomi na pewno dobrze by na nią wpłynęli.
Wszedł po cichu do jej pokoju, dziewczyna jeszcze spała. Nie mógł dłużej czekać na to aż sama się obudzi bo mieli za mało czasu
- Alicja wstawaj - początkowo mówił cicho ale gdy zorientował się, że to nie przynosi efektu podniósł ton głosu - Ala, no ruszaj się! - z łatwością ściągnął z niej kołdrę
- Czego ty ode mnie chcesz? - powiedziała zdenerwowana. Nie lubiła jak ktoś tak brutalnie ją budził
- Umyj się, ubierz i złaź na dół. Idziemy na Stamford Bridge
- Gdzie? - była tak zaspana, że wiadomości nie dochodziły do jej głowy
- Pójdziesz ze mną na trening - spojrzała na niego jak na idiotę i zabrała mu swoją kołdrę. Przykryła się tak, że wcale nie było jej widać
- Chyba oszalałeś, ja nigdzie nie idę - była już kilka razy na jego meczach ale trening to było całkiem coś innego. Nie miała na to ochoty
- Ruszaj się albo zaraz przyniosę wiadro z wodą - wysunęła głowę spod kołdry i znacząco się na niego spojrzała. Była pewna, że nie byłby do tego zdolny
- Doskonale wiesz, że będzie tam Torres a ja nie mam zamiaru go widzieć. Poza tym nikogo tam nie znam i będę się tam tylko nudzić - uznała, że i tak już nie zaśnie więc powoli zaczęła schodzić z łóżka
- Zapoznam cię z drużyną, trenerem a Torresem się nie przejmuj. - spojrzał na nią błagalnym wzrokiem - Mamy mało czasu, czekam na dole ze śniadaniem
- No dobrze - bez większego entuzjazmu się zgodziła. Była mu wdzięczna za wszystko co dla niej do tej pory zrobił i właśnie dlatego chciała mu się teraz w jakimś stopniu odpłacić.
Zjedli śniadanie i pojechali samochodem Juana na stadion. Dziewczyna była lekko zdenerwowana, obawiała się jak przyjmie ją ta cała zgraja piłkarzy, na dodatek Torres też miał tam być a to nie wróżyło niczego dobrego. Była na niego wściekła za ten ostatni pocałunek, nie miał prawa tego zrobić. Dała się mu podejść i to też ją wkurzało.
- Juan a czy wasz trener wie, że mam przyjść? - zapytała gdy wchodzili już na stadion
- Na pewno nie będzie miał nic przeciwko - prawda była taka, że hiszpan działał pod wpływem impulsu i dopiero dzisiaj wpadł na pomysł, żeby zabrać ze sobą przyjaciółkę. Był jednak pewny, że Benitez się zgodzi
- To ja przyjdę innym razem, pewnie będę wam dzisiaj przeszkadzać
- Nie gadaj głupot - złapał ją za rękę i zaprowadził do środka. Nie protestowała dłużej, zgodziła się już wcześniej żeby tu przyjść więc nie chciała robić problemów.
Juan kazał jej iść od razu na murawę a on miał się przebrać, porozmawiać z trenerem i zaraz do niej dołączyć. Zrobiła tak jak jej kazał i przystanęła sobie z boku boiska. Miała nadzieję, że odbędzie się niepotrzebnych spięć z Torresem chociaż szczerze w to wątpiła. Już po chwili zauważyła go jak szedł z Davidem Luizem w jej stronę
- Stary kto to? - zapytał zaciekawiony brazylijczyk - Ładna jest - gdy tylko to powiedział spotkał się z wściekłym wzrokiem blondyna
- Nikt warty uwagi. Muszę z nią zamienić dwa słowa
- Idę z tobą
Alicja od razu wiedziała, że nie będzie to miła pogawędka. Chciała udawać, że go nie widzi ale gdy dyskretnie na niego zerknęła ich spojrzenia się spotkały. Powtarzała sobie w duchu aby nie dać mu się sprowokować. Awantura w takim miejscu to nie byłby najlepszy pomysł i Juan mógłby mieć przez to problemy
- Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony hiszpan. Myślał, że po aferze z narkotykami już nigdy jej nie spotka, że Juan zrezygnuje z tej znajomości
- Stoję, nie widzisz?
- Bardzo śmieszne. Szukasz Juana, przyszłaś go przeprosić?
- Nie, przyszłam tu z nim i nic ci do tego. - odpowiedziała obojętnie. Spojrzała na Davida, który cały czas stał obok i wsłuchiwał się temu wszystkiemu. Gdy zauważył, że jej wzrok skierowany jest na niego wyciągnął do niej dłoń
- David Luiz jestem - posłał jej jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów - Miło mi cię poznać
- Alicja Lijewska - uścisnęła jego dłoń - Mi również miło
- Co u was taka napięta atmosfera? - Alicja machnęła ręką na znak, że nie warto o tym rozmawiać - Jesteś znajomą Juana? - ciągnął dalej, był zaciekawiony całą tą sytuacją
- Tak, przyjaźnimy się - usłyszała po chwili bezczelne prychnięcie hiszpana. Odwróciła się w jego stronę - Zamknij się wreszcie!
- Drogi Davidzie - Torres zwrócił się do klubowego kolegi - To nie jest tam jakaś zwykła przyjaciółka naszego Maty. Pamiętasz moje urodziny w klubie? Ona właśnie była moim prezentem. Alicja Lijewska w całej swojej okazałości - Brazylijczyk zlustrował ją wzrokiem od góry do dołu
- Daruj sobie - odpowiedziała wściekła hiszpanowi
- Nie rozumiem w takim razie dlaczego wtedy wróciłeś z tego spotkania taki niezadowolony - David puścił jej oczko i znowu się uśmiechnął, Czyżby on nie próbował jej oceniać? Była mile zaskoczona ale nie od dziś wiadomo było, że David jest zakręconym człowiekiem
- Widocznie nie docenił tego co miał - klepnęła Luiza w ramię i odeszła od nich. Wiedziała, że nie dając się sprowokować sprawiła Torresowi zawód i była z tego zadowolona
Miała na dzisiaj dość przebywania w tym miejscu, chciała wyjść tak aby Juan jej nie zauważył ale jak zawsze w takich sytuacjach ma pecha i właśnie wychodził on na boisko. Z daleka zauważył, że jest zdenerwowana, podszedł do niej od razu
- Przepraszam cię ale idę do domu. Nie wytrzymam z tym burakiem ani sekundy dłużej
- Ale co się stało? - spojrzał na nią uważnie i zauważył, że ucieka od niego wzrokiem
- Porozmawiamy w domu - pocałowała go w policzek i wyszła ze stadionu. Chłopak jeszcze przez chwilę stał w tym samym miejscu i przyglądał się jak jej sylwetka z sekundy na sekundę się oddala. Wzbierała się w nim złość. Miał dość takiego zachowania swojego przyjaciela, miarka się przebrała. Wszedł na murawę okropnie zdenerwowany, poszukiwał wzrokiem blondyna ale na pierwszy rzut oka go nie zauważył.
- Torres! - wrzasnął rozzłoszczony, chciał jak najszybciej się z nim rozmówić. Wszyscy jak jeden mąż odwrócili się w jego stronę, także sam zainteresowany
- Co tam?
- Co znowu nagadałeś Alicji, że sobie poszła? - Nie mówił tak jak zawsze. Widać było, że był zdenerwowany i Fernando to wyczuł
- Nic, samą prawdę. Przedstawiłem ją Davidowi - mówił pewny siebie. Czuł, że wzrok całej drużyny skierowany jest na nim i na Juanie
- Jaką prawdę do cholery? Wcale jej nie znasz a zdążyłeś ją ocenić. Nie masz żadnego prawa źle się o niej wyrażać
- Po tym co ostatnio widziałem mogę z łatwością stwierdzić, że to dziwka i narkomanka a ty jesteś ślepy - Po wypowiedzeniu tych słów zastanowił się czy dobrze zrobił. Nie każdy w drużynie musiał wiedzieć o prywatnych problemach Alicji
- Powinienem ci teraz dać w mordę - Juan spojrzał na niego jakby chciał go zabić - Nie zrobię tego bo jeszcze jesteś moim przyjacielem
- Jeszcze? - uśmiechnął się kpiąco - Ona jest nie warta twojego zachodu
- Zastanów się nad tym co robisz i mówisz. Jeśli nie przestaniesz gnębić Alicji to nie mamy o czym ze sobą gadać - odwrócił się i odszedł od blondyna
- Jesteś ślepy, całkiem ci odjebało na jej punkcie! - wrzasnął Torres. Mata jednak już nie zareagował na te słowa, zaczął trucht w ramach rozgrzewki. Nie zwracał w ogóle uwagi na to, że cała drużyna się mu przygląda. Na szczęście nie było przy całej tej akcji Beniteza, na pewno nie byłby zadowolony, że jego piłkarze rozwiązują swoje prywatne problemy w pracy.

____________________________________________________________________
Jest 10 rozdział :) Pisany na szybko więc mogą się pojawić jakieś błędy.

czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział 9

Alicja stała przed wyborem, jej droga rozwidlała się w dwie strony. Jedna z nich pozostawia ją w teraźniejszości, w spokojnym życiu z Juanem a druga z nich każe wrócić do przeszłości, do Adama i do Polski. Od pewnego momentu dziewczyna myślała, że uwolniła się od polaka, że umie bez niego żyć, normalnie funkcjonować. Właśnie wtedy zjawił się on i od razu wszystko popsuł. Cała pewność siebie uszła gdzieś z niej w niepamięć. Powinna mu od razu powiedzieć, żeby zostawił ją w spokoju lecz z jakiegoś niewiadomego powodu nie potrafiła tego zrobić.
Wróciła do domu i miała nadzieję, że porozmawia z Juanem, lecz jego nie było. Poszła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Tak bardzo chciała wiedzieć co ma zrobić, tak bardzo pragnęła aby ta decyzja była już za nią. Nie miała siły dłużej o tym myśleć, próbowała zasnąć ale jak na złość nie mogła. Sięgnęła dłonią w stronę szafki nocnej poszukując woreczka z narkotykami, które zabrała kiedyś Adamowi. Ostatnio obiecała sobie, że nigdy już nie weźmie jednak teraz patrząc się na proszek miała wielką ochotę złamać swoje słowo. Kolejny raz chciała sobie pomóc po najmniejszej linii oporu, kolejny raz jej problem miały chociaż na chwilę załatwić dragi. Ciągle spoglądała na woreczek gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Miała nadzieję, że to Juan więc szybko schowała narkotyki i poszła na dół otworzyć. Ku jej zdziwieniu po drugiej stronie nie stał Mata tylko Fernando. Była zaskoczona jego widokiem, akurat dzisiaj nie miała najmniejszej ochoty aby go oglądać
- Co ty tu robisz? - zapytała zdenerwowana
- Przyszedłem do Juana
- Nie ma go - chciała zamknąć drzwi lecz hiszpan sprytnie wślizgnął się do mieszkania zanim ona zdążyła się ruszyć
- Poczekam na niego - był tak pewny siebie, że Ala nie mogła na niego patrzeć
- Jak chcesz - wzruszyła ramionami. Nie miała sił się z nim kłócić ale też nie miała zamiaru dotrzymywać mu towarzystwa - Możesz zostać w salonie - Poinformowała go a sama poszła do swojego pokoju na górę.
W środku znowu sięgnęła po woreczek z narkotykami, trzymała go w dłoniach i biła się z myślami. Poczuła się tak bezsilna, że łzy zaczęły powoli spływać po jej policzkach. Szybko je otarła i otworzyła woreczek. W tym samym momencie do jej pokoju bez pytania wszedł Torres. Zmieszana dziewczyna szybko schowała za sobą szkodliwą substancję
- Nie nauczyli cię pukać głąbie? - była wkurzona, nie lubiła jak ktoś wchodził do jej pokoju jak do swojego.
- Nudziło mi się to przyszedłem. Nie powinnaś zostawiać gości samych - spojrzał na nią uważnie, zachowywała się podejrzanie
- Nie jesteś moim gościem to po pierwsze a po drugie to i tak powinieneś zapukać. Wynocha - pokazała mu palcem na drzwi. On jednak wcale nie miał zamiaru wychodzić. Przysiadł obok niej na łóżku i się jej przyglądał - Co się tak gapisz? - nie mogła dłużej wytrzymać tego przeszywającego wzroku
- Co tam chowasz za sobą?
- Nie twój interes - musiała zachować zimną krew, Torres nie mógł się dowiedzieć, że ona ma coś wspólnego z dragami.
- Może nie mój a może i trochę mój - przybliżył się do niej na niebezpieczną odległość. Chciał sprawdzić co przed nim ukrywa, Juana jeszcze nie było więc nie miał nic lepszego do roboty. Dziewczyna siedziała już na skrawku łózka, pod samą ścianą a on był coraz bliżej niej.
- Odsuń się do cholery - krzyknęła patrząc w jego czekoladowe tęczówki. Hiszpan jednak nie zrobił tego, wręcz przeciwnie złapał jej dłoń którą trzymała za swoimi plecami i chciał zobaczyć, co w niej trzyma Dziewczyna jednak nadal stawiała opór. Przybliżył swoją twarz do niej i lekko musnął jej usta. W tym samym momencie Ala rozluźniła uścisk dłoni i Torres bez problemu zabrał jej woreczek.
- Dobra dziewczynka - szepnął jej do ucha i szybko się od niej odsunął. Spojrzał na rzecz, którą trzymał w dłoni i nie krył zaskoczenia - Narkotyki? Tak nisko upadłaś? - spojrzał na nią z wyższością
- Nie twoja sprawa - miała dość tego, że Torres cały czas pokazuje jej, że jest od niej lepszy - Oddaj to i łaskawie wyjdź z mojego pokoju
- Najpierw powiem o wszystkim Juanowi - uśmiechnął się zwycięsko
- Co takiego masz mi powiedzieć? - Alicja uniosła wzrok i zobaczyła stojącego w drzwiach Matę. Serce o mało co jej nie stanęło. Przenosiła swój wzrok z Juana na Torresa, który był z siebie strasznie zadowolony.
- Trzymaj stary - położył na jego dłoń narkotyki - Pogadajcie sobie, ja już pójdę. - spojrzał w stronę Alicji - Może wreszcie przejrzysz na oczy i zobaczysz jaka ona jest - poklepał Juana po ramieniu i wyszedł zostawiając ich samych.
Juan jeszcze przez chwilę stał w drzwiach i nie mógł zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Bał się spojrzeć na to, co znajduje się w jego dłoni. Wiedział, że nie będzie to nic miłego. Mina Alicji zdradzała mu wszystko. Siedziała na łóżku jakby czekała na ścięcie. Gdy tylko spojrzał na dłoń nie mógł uwierzyć w to co ujrzał. Usiadł na łóżku i czekał na wyjaśnienia
- Nie brałam, na prawdę nie brałam - przybliżyła się do niego i złapała jego dłoń
- Ale chciałaś to zrobić? - spojrzał na nią i już wiedział jaka jest odpowiedź - Gdyby nie Fer pewnie byłoby już po wszystkim a ja nawet bym o tym nie wiedział. Obiecałaś mi, że z tym skończyłaś. Miałaś zacząć żyć od nowa i zostawić za sobą przeszłość. - spojrzał na nią pustym wzrokiem -  Zawiodłem się na tobie Ala
- Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam - Łzy zaczęły powoli spływać po jej policzkach. Zawsze się obawiała, że kiedyś straci jego zaufanie i dziś właśnie to nastąpiło. Zawiodła go choć tak bardzo tego nie chciała. Właśnie w tym momencie zrozumiała, że Adam wcale się nie liczy, że już dawno go nie kocha. To strata takiego przyjaciela jakim jest hiszpan będzie bolała o wiele bardziej. Przytuliła się do niego mając nadzieję, że dostanie od niego jeszcze jedną szansę. Z początku nie odwzajemnił uścisku lecz po chwili lekko ją przytulił
- Nie zostawiaj mnie - wyszeptał jej do ucha tak, że dreszcz przeszedł ją po całym ciele
- Nie zrobię tego, obiecuję - spojrzała w jego tęczówki, które znowu były pogodne jak to wcześniej bywało. - Zostaję tutaj jeśli nadal chcesz żebym z tobą mieszkała. Nie wrócę do Adama
- Nawet nie wiesz jak się cieszę
Następnego dnia Alicja poszła do swojej pracy z myślą, że po raz kolejny musi się skonfrontować z Adamem. Chciała raz na zawsze zakończyć tą znajomość, pokazać Juanowi że mówiła prawdę, że potrafi zostawić za sobą przeszłość. Gdy wybiła godzina ósma spojrzała przez okno i zobaczyła Adama stojącego przed kawiarnią. Czekał na nią i wyglądał na pewnego siebie. Ala wyszła do niego mając nadzieję, że to ich ostatnie spotkanie
- Dobrze, że jesteś - ucieszył się na jej widok i mocno ją przytulił
- Nie jadę z tobą, przepraszam ale tak postanowiłam i nie zmienię swojego zdania.
Zostawiła go samego, musiała jak najszybciej odejść by nie dać znów sobą manipulować. Tak jak obiecała  Juanowi zostawiła przeszłość za sobą i tym razem oddzieliła ją grubą kreską


______________________________________________________________
Przepraszam najmocniej, że dopiero teraz dodałam ale tak wyszło, że miałam studniówkę i przed nią nie mogłam się skupić aby coś napisać a po niej też nie mogłam się ogarnąć :D haha
Dlatego też ten rozdział idealny nie jest ale chyba dobrze, że wgle jakiś się pojawił :)